niedziela, 29 kwietnia 2012

Godfather:Odcinek 3


Widziałem, że Bill boi się tego, jak zareaguję na te słowa, a ja po prostu czułem się jakby ktoś wykurwił mi z baseballa w mordę. Patrzyłem na niego i uniosłem do góry czarną, gęstą brew.
-Co kurwa proszę? - parsknąłem śmiechem i nie mogłem go pohamować. Tego kurwa jeszcze nie było. Nie wierzę, że ten kutas przypomniał sobie o moim istnieniu po 4 latach. Bill chyba wziął na poważnie moje pytanie, bo zaczął od nowa mówić to samo.
-Ojcie...
-Tak, słyszałem. On chyba kurwa z konia spadł jeśli myśli, że wrócę po tym wszystkim. Nienawidzę go jak nikogo na świecie, więc niech się pierdoli! - no i wkurwiłem się porządnie. Specjalnie wysłał do mnie Billa, bo wie, że jest on jedyną osobą, która potrafi mnie w jakiś sposób udobruchać. Ponownie ruszyłem, choć o wiele gwałtowniej niż miałem to w planach. Bill siedział cicho patrząc w szybę i to pewnie tylko dlatego, że widział jak cholernie się wkurwiłem. 
-T-Tom... - odezwał się w końcu i poczułem na sobie jego wzrok. - M-Może pojedź i sam mu to powiedz, co? Zrób to dla mnie... A przy okazji  odwieziesz mnie do domu... -  dla niego? Kurwa jeszcze czego. Przecież przez niego skończyłem na bruku. Z drugiej strony fajnie będzie pokazać staremu, że pomimo ich braku wsparcia i zainteresowania udało mi się przeżyć i teraz żyć na wysokim poziomie. Nie potrzebowałem teraz ich i tych zawszonych pieniędzy od nich. Zmierzyłem Billa wzrokiem i uśmiechnąłem się do niego. A co mi tam, niech dalej myśli, że jestem jego dawnym, słodkim i kochanym braciszkiem.
-Kurwa... Ale zapamiętaj, że robię to tylko i wyłącznie dlatego, że mnie o to poprosiłeś jasne? - Spojrzałem na niego kątem oka i zauważyłem jak potakuje głową i szczerzy się do mnie ukazując te swoje białe, równe zęby. Zawsze uważałem, że jest kobiecej urody, ale teraz to przeszedł sam siebie. Nie odzywałem się do niego ani słowem aż do momentu, kiedy zatrzymałem samochód przed budynkiem, który do 18 roku życia pełnił dla mnie funkcję czegoś w rodzaju domu. Oparłem się o siedzenie i nerwowo zacząłem trącać językiem swój metalowy kolczyk w wardze. Wcale nie chciałem tu wchodzić. Spojrzałem na Billa swoimi bursztynowymi tęczówkami i uśmiechnąłem się niepewnie.
-Dobra prowadź młody, chociaż cholernie nie mam ochoty tam wchodzić... - rzuciłem krótko i wysiadłem z auta trzaskając czarnymi drzwiami. Bill wysiadł zaraz po mnie i zaprowadził mnie do domu. Przyglądałem mu się i moją uwagę przykuły jego falujące biodra. On na serio jeszcze bardziej stał się kobiecy. Trzeba przyznać, że mój braciszek figurę ma niezłą i nie jedna dupa pozazdrościłaby mu tego. W środku nic się nie zmieniło. Może tylko troszkę wystrój. Natknęliśmy się na matkę, która jak tylko mnie zobaczyła, chciała rzucić mi się na się na szyję ale posłałem jej mordercze spojrzenie. Jeszcze czego nawet wtedy mi nie pomogła, a dom należy tak samo do ojca, jak i do niej. Widząc mój wzrok zatrzymała się i spojrzała w bok zakrywając dłonią twarz. Właśnie tak suko. Rycz. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo Bill tego nie widział. Nie powiem, trochę się zdziwiłem kiedy Bill zaczął prowadzić mnie na stare, drewniane schody prowadzące na piętro domu. Na moje pełne wargi wkradł się zadziorny uśmiech, bo teraz miałem na wysokości oczu zgrabny tyłek mojego brata. Uśmiechnąłem się szerzej i z takim uśmiechem spojrzałem w bok, bo co jak co, ale to w końcu mój brat nie? Każde stąpnięcie na schodach było nagrodzone skrzypnięciem starych schodów, że momentami to miałem wrażenie, jakby miały się rozpaść. Zatrzymaliśmy się przed brązowymi, drewnianymi drzwiami i Bill je otworzył. W środku znajdował się mały pokoik, a po jego środku stało łóżko. To, co zobaczyłem... No po prostu mnie zatkało. W łóżku leżał ojciec, a raczej to co z niego zostało. Był tak chudy, że można było policzyć każdą jego kość. Odwróciłem się na pięcie i spojrzałem Billowi w oczy.
-Trzeba mnie było uprzedzić, że stary zdycha! - szepnąłem wkurwiony i wcale tego nie zamierzałem ukrywać - W końcu zrobi coś dla dobra społeczeństwa! A teraz z drogi, spierdalam stąd! - właśnie zrobiłem krok do przodu, kiedy Bill odwrócił mnie na powrót przodem do drzwi i wepchnął mnie do pokoju.
-Tato, Tom przyszedł... - powiedział z uśmiechem. No co za wredna pizda z niego. Spojrzałem na niego z mordem w oczach i poruszyłem tylko niemo ustami "Zapłacisz mi za to. Już nie żyjesz.". Bill uśmiechnął się tylko do mnie i zamknął drzwi, a ja dalej stałem jak pajac wpatrując się w nie. 
-T-Tom... podejdź... - Taa... nawet wypowiadane przez niego słowa brzmiały, jakby miał zaraz kopnąć w kalendarz. 
-Po co kazałeś mi tu przyjechać? - warknąłem idąc w jego stronę i ani trochę nie miałem zamiaru być miły - Myślisz, że po tym wszystkim wrócę z podkulonym ogonem sukinsynu? Ani mi się śni, a to, że zdychasz bardzo mnie cieszy, oby jak najszybciej! - uśmiechnąłem wrednie się patrząc na niego. Jego klatka piersiowa poruszała się powoli, a on sam miał problem praktycznie z każdą normalną czynnością jak oddychanie czy przełykanie śliny. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę wyjścia.
-J-Jak nie dla mnie...T-to wróć dla B-Billa... - wystękał, jakby miał zatwardzenie - Jak mnie zabraknie, to ktoś musi się zająć... B-Billem w szczególności.
No co za kutas! Dobrze wie w co u mnie uderzyć! Kurwa! Nie jestem taki jak kiedyś  i w sumie wali mnie co będzie z Billem. Z drugiej jednak strony mając go blisko siebie, będę mógł się nad nim znęcać. Zatrzymałem się i spojrzałem na ojca. W głowie już miałem pewien plan.
-Ty i matka chuja mnie obchodzicie, ale Bill to inna sprawa... - ta jasne, a ja kurwa matka Teresa z Kalkuty jestem. Czy ktoś musi wiedzieć, że jest inaczej? No właśnie. - Mam propozycję. Ty i matka zostaniecie tutaj, a Bill wprowadzi się do mnie. Będziecie mieć zakaz kontaktu z nim i ze mną. W ogóle macie wyjechać z miasta jasne? - Uśmiechnąłem się cwanie, bo wiedziałem, że staruszek na to pójdzie. Wyboru nie ma. Widziałem, że się waha i trochę mnie to wkurwiło.
-D-Dobrze... Skoro tylko tak będziesz o niego dbał... - Oj będę stary pryku, nawet nie wiesz jak bardzo.
-No to wszystko ustalone. Nara i obyś szybko zdechł - tymi słowami opuściłem pokój trzaskając drzwiami. Od razu zacząłem szukać Billa po domu. Znalazłem go na dole w kuchni. Uśmiechnąłem się do niego.
-Pakuj się brat, wprowadzasz się do mnie i od dziś mieszkamy razem - widziałem szok na jego twarzy, który potwierdził kubek rozbijający się o kafelki, który wypadł mu z dłoni. Oj od teraz będzie zabawa braciszku... 

1 komentarz: