niedziela, 23 marca 2014

Nota!

W końcu Zapraszam na http://ssinisirrelevant.blogspot.com/ nowa nota jest :D  Wampirek na Was czeka ;)
Przy okazji dziękuję Wam bardzo, że dalej mnie czytacie :*:*:*

czwartek, 6 marca 2014

Monsters in my head: Rozdział 7

Wiem, że bardzo długo nie pojawiało się tutaj nic… Wiem, że zaniedbałam swoje blogi, jednak nic nie da się poradzić na to gdy wena ucieknie i nie chce wracać. Dziś wróciła i postanowiłam napisać notę na ten blog. Może uda mi się też napisać coś na pozostałe blogi. Nie chcę tu słodzić i przepraszać, bo nie ma to sensu prawda? :D Sądzę, że nota będzie najlepszymi przeprosinami :* Miłego czytania xD



Na moich wargach pojawił się wredny uśmiech. Wzrokiem odszukałem odpowiednie miejsce gdzie moglibyśmy usiąść. Tom wyjął  torebki zakupione przeze mnie sushi i wziął w palce pałeczki jaki do tego załączyli. Nie odzywaliśmy się do siebie. Zarzuciłem nogę na nogę i z skrzyżowanymi rękami na piersi uważnie go obserwowałem. Dziwne… U siebie mnie tak załatwił a tu? Dostał w brzuch i wyglądał tak jakby się tego w ogóle nie spodziewał… Może przez to, że po jego tępym czerepie przemknęła myśl iż w miejscu publicznym nie będę starał się go znokałtować?  Kiedy zjadł wstałem i kiwnąłem na niego głową.
-Ruszaj tyłek. Nie jesteś jakimś tam hrabią. Nie każ ludziom tyle na siebie czekać. Oni tu pracują.
Zabrałem pojemnik od jego żarcia i podszedłem do jednego z koszy pozbywając się tego co trzymałem. Otrzepałem dłonie i odwróciłem się do niego. Siedział przy stole z bananem jakby dopiero co wygrał miliarda w loterii.
-I co się szczerzysz? Do nich możesz, do mnie nie. Nie nabiorę się na te twoje tanie chwyty.
Po tych słowach udałem się na kontynuację zdjęć do filmu. Stałem dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej. Przyznać muszę, że ten głupek robił wrażenie. Wszystko faktycznie wykonywał sam i był niesamowicie sprawny fizycznie. Ciągle jednak nie mam pojęcia kim jest. Na pewno nie tylko tym za kogo się podaje. Zbyt łatwo mnie załatwił… Pomimo zmęczenia, potu i powtarzających się scen, nie poddawał się. Miał zacięty charakterek. Po zdjęciach podszedł do mnie z ręcznikiem przewieszonym przez szyję, a ja uniosłem ku górze brew.
-Chyba żartujesz. Masz dziś sesję i wywiad. Prysznic – to jest właśnie to czego potrzebuje w tej chwili twoje śmierdzące jak mop ciało. Czekam w aucie. Masz 10 minut.
Z skrzyżowanymi rękami na piersi odwróciłem się do niego i ruszyłem do samochodu. Chyba doznał szoku. Coś mi się wydaje, że jego menager musi być naprawdę cipą skoro go tak zaskakuję. Są tu niby wskazówki jak go karmić, obchodzić się z nim i jakie popełnia błędy… Jednak facet najwyraźniej traktuje go jak wielkiego salonowego pieska a nie rozumnego człowieka. Ja pomiatać sobą nie dam. Oparłem się o drzwi auta i dalej przeglądałem grafik oraz notatki. Zerkałem również co chwila na zegarek. Chciałem wiedzieć, czy wyrobi się on w czasie. No proszę. Jak chce to potrafi. Reszta pilnowania go minęła na tym samym. W końcu wracaliśmy do agencji. Byłem wykończony niańczeniem „dużego chłopca”. Chociaż z tego co mówił byłem lepszy od jego obecnego menagera. Wjechaliśmy windą na górę. Niepokoiło mnie w jaki sposób na mnie patrzył. Dłonie w kieszeniach spodni, pewny siebie wzrok i cwany uśmiech. Wysiedliśmy z windy i poszliśmy od prezesa. Zatkało mnie. W gabinecie był William. Dlaczego?! Nie taki był przecież plan!
-Tom Kaulitz…
Zaczął siedząc przy biurku i rzucił na jego blat teczkę, jaką mu dałem.
-Dużo informacji na twój temat. Zawadzasz nam w interesach Kaulitz. Usuń się a nie odczujesz mojego gniewu hm?
O czym on pierdoli?! Zawadza nam? To dlatego włamałem się do jego domu? Nagle po pomieszczeniu rozległ się głośny, szaleńczy śmiech. Powoli przekręciłem głowę w bok i zobaczyłem, że to Tom. Śmieje się. N-nie mógł nic gorszego zrobić niż wyśmiać Williama.
-A teraz ty słuchaj…
Nagle usłyszałem kliknięcia kilku odbezpieczanych broni. Było tu pełno… ludzi którzy wcześniej robili za pracowników. Ruszyłem w stronę Williama aby go bronić, ale w ostatniej chwili poczułem szarpnięcie za rękę i ponownie stałem przy Tomie.
-W tej teczce nie ma nic więcej jak stosu bzdur. Nic o mnie nie wiesz, za to ja… wiem o tobie wszystko i…
Skinął głową na jednego z ludzi. Ten podszedł do niego i pokazał mu jedną z teczek. Mina Williama z sekundy na sekundę zmieniała się a jej koloryt… Cóż, był on blady jak kreda.
-Czego chcesz?
-Jego. Sprzedasz mi Billa i opuścisz ten kraj nigdy nie wracając. Mam tyle dowodów na twoje nielegalne interesy, że poszedłbyś siedzieć na lata o ile byś dożył w więzieniu…
O-on mu grozi! Chce mnie?! To jakiś żart. Spojrzałem przerażony na Williama, starając się uwolnić z ucisku Toma.
-Nie słuchaj go! Nie oddawaj mnie! Słyszysz?! WILL!
Poczułem w oczach łzy. Jakiś mężczyzna podał jakiś papier Williamowi. Dostał także długopis. Przez dłuższą chwilę patrzył na papier.
-Will! NIE! PROSZĘ CIĘ! NI..mmmm
Tom zakrył mi usta dłonią. Szarpałem się z nim ale to nic nie dawało. Miałem rację… On jest kimś więcej za kogo się podaje. William coś naskrobał, ten sam mężczyzna wziął papier i podchodząc do nas odwrócił to w naszą stronę. N-nie wierzę! Sprzedał mnie za 5 milionów euro?! NIE!
-Wyjedź z kraju i nigdy więcej nie wracaj. A ty… należysz teraz do mnie.
Przerzucił mnie przez ramię jak worek ziemniaków i ruszył w stronę drzwi. Spojrzałem na Williama płacząc jak dziecko i wyciągając w jego stronę ręce.
-WILL! NIE RÓB MI TEGO! BŁAGAM!
Ale on nic innego nie robił, jak tylko spojrzał w bok jakby nie chciał na mnie patrzeć. Z-zostałem znowu sprzedany?! Znowu?!