niedziela, 29 kwietnia 2012

Godfather:Odcinek 19

Nałożyłem na siebie ciepłą, czarną bluzę i wyszedłem w pośpiechu z domu. Wsiadłem do jednego ze swoich aut i z piskiem opon ruszyłem do miejsca, w którym znajdował się Ralf ze swoimi ludźmi. Osobiście chciałem zobaczyć i załatwić tego sukinsyna Siwego. Nauczę go, że nie pogrywa się ze mną i moimi ludźmi, a w szczególności nie tyka się mnie ani Alexa. Tak bardzo chciałem być na miejscu, że jechałem ponad 200km/h. Do tego oczywiście, jak zawsze, nie przestrzegałem przepisów panujących na drodze. Dzięki temu na miejscu byłem w niecałe 20 minut. Rolf czekał już na mnie na zewnątrz. Nie wierzę, że ten szczur Siwy ukrywał się w takich slamsach... Ale z drugiej strony co się dziwić, w końcu rozwścieczył mnie, a sądzę, że zdaje sobie sprawę co to znaczy mnie wkurwić. Wysiadłem z samochodu trzaskając drzwiami i ruszyłem w stronę Rolfa mierząc go lodowatym i dominującym spojrzeniem.
-Prowadź...
Uśmiechnąłem się do niego z satysfakcją, trzymając łapy w kieszeniach swoich luźnych spodni. Odwzajemnił ten uśmiech najwyraźniej ciekawy tego, jakie im zapewnię widowisko. Wszedł do jednego z obskurnych budynków, a ja ruszyłem za nim. Zeszliśmy tam jakimiś schodami na dól i to co zobaczyłem, wcale nie wyglądało tak jak ta dzielnica. Skurwiel umiał się ustawić. W tych cholernych podziemiach miał zajebisty apartamencik. Na końcu pomieszczenia zauważyłem ludzi Rolfa trzymających tego kutasa Siwego. Podszedłem do niego, podciągnąłem lekko spodnie i kucnąłem przed nim bo przez to, że był na kolanach nie miałem jego gęby na równi ze swoją twarzą.
-I co szczurze? Myślałeś, że przede mną uciekniesz?
Zaśmiał się i splunął mi w twarz. Jednak jakieś tam jaja ma... Musiałem się opanować, bo byłem gotowy go zabić, a nie po to tu przyszedłem. Przetarłem z twarzy jego ślinę i zaśmiałem się.
-Nie wiem, czy chłopcy ci przekazali, ale nie zamierzam cię zabić, ani bawić się twoją krwią jak to mam w zwyczaju... O nie, nie... To byłoby zbyt proste.
Posłałem mu pogardliwy uśmiech, a on momentalnie zmienił swą postawę i zobaczyłem w jego oczach strach.
Tak, tak wiem, że jest hetero i dlatego to jest takie zabawne.
-Rozbierzcie go.
-Co?! Nie! Zostawcie mnie skurwysyny!!
Zaczął szarpać się z chłopakami, więc stałem i wymierzyłem mu silny cios, który go zamroczył a im ułatwiło to zadanie. Kiedy go rozbierali, ja sam pozbywałem się własnych ubrań.
-Jeśli chcesz Rolf możecie się przyłączyć, jednak ja zabawię się pierwszy.
Uśmiechnął się i popatrzył z mężczyznami po sobie. Również się rozebrali, a ja rozejrzałem się po pokoju. Trzeba... Albo nie, w końcu jest nas wystarczająco aby dać sobie z nim radę.
-Przekręcie go na brzuch i ma klęczeć z wypiętą do mnie dupą.
Słuchali mnie bo i im sprawiało to frajdę. Widząc przed sobą jego poślady i brak możliwości obrony uśmiechnąłem się.
-Zrobimy z ciebie męską dziwkę i będziesz pracować dla któregoś z moich klientów.
Dochodził już do siebie i starał się stawiać opór, lecz trzymało go pięciu facetów, więc nie miał szans. Złapałem się za penisa i poruszałem kilka razy dłonią po całej jego długości. Nie potrzebowałem wiele, bo już po chwili sterczał mi gotowy do akcji. Siwy wyklinał mnie i wrzeszczał, ale nie wiem co mówił, bo w tym momencie nie docierały do mnie żadne jego słowa. Liczyło się tylko to, że zemszczę się za Alexa. Ująłem w dwa palce swojego penisa i uśmiechnąłem się.
-Nie martw się... Będzie bardzo bolało, a ja na pewno się o to postaram!
Po tych słowach nakierowałem na jego odbyt penisa i bez uprzedzenia oraz jakiegokolwiek przygotowania pchnąłem biodrami od razu wypełniając jego wnętrze.Po pokoju rozszedł się krzyk, a przyznać muszę, że aż i mnie zabolał od tego penis. Jego krzyki były jednak dla mnie satysfakcją i nic z nich sobie nie robiłem.
-PRZESTAŃ!
-Słucham? Ja dopiero zaczynam!
Złapałem go mocno za biodra. Nie patrząc na to, że jest tak ciasny, że ledwo mogę się w nim ruszać, zacząłem pchać w niego biodrami raz za razem. Krzyczał i próbował uciekać, ale nie miał z nami szans. Mój penis wynurzał się z niego niemal cały tylko po to by w sekundę zagłębić się w jego dupie po same jaja. Jebałem go brutalnie i agresywnie, jak pies sukę i już po chwili poczułem, że tarcie się zmniejsza. Rozszerzyłem jego pośladki i zauważyłem, że po jego udach spływa krew. O tak! Cóż za wspaniały widok! Aby bardziej go bolało do swojego kutasa, który był w nim dorzuciłem dwa palce. Był jednak tak ciasny, że już po chwili czułem ukłucia w podbrzuszu i doszedłem w nim. Wyjąłem penisa i patrzyłem jak wypływa z niego sperma wymieszana z krwią.Podniosłem się i przeszedłem na przód. Mój penis dalej sterczał i domagał się kolejnych pieszczot. Za jego blond kudły uniosłem mu głowę i klęknąłem przed nim. Wiedział o co chodzi i za nic nie chciał otworzyć gęby. Spojrzałem na Rolfa i uśmiechnąłem się. Kucnął za nim i bez uprzedzenia wszedł w jego dupę. To sprawiło, że Siwy otworzył mordę aby krzyknąć, a ja ten moment wykorzystałem i zatkałem mu usta swoim ospermionym penisem. Jebałem go w gardło aż dławił się i niemal wymiotował. Ale nie zamierzałem przestać. Ralf też pierdolił go jak szmatę i to było piękne. Opadł z sił i przestał się stawiać. Wiedział już że obdarliśmy go z dumy i wszelkiego co możliwe. Spojrzałem na jednego z chłopaków i zawołałem go. Szepnąłem mu kilka słówek do ucha, a on poszedł powiedzieć to Ralfowi. Tamten zaśmiał się i wyszedł z dupy Siwego. Chłopak położył się na podłodze i nabił na swojego kutasa Siwego. Teraz naprawdę wyglądał on jak dziwka. Wtedy do akcji wkroczył Ralf i pomimo, że w dupie Swiego był już kutas on wepchnął mu jeszcze swojego i razem z chłopakiem pierdolili jego dupę. Ja pchałem dalej swoimi biodrami w jego gardło co jakiś czas przytrzymując jego łeb przy swoim kroczu. Po jakiś 10 minutach doszedłem i spuściłem się w jego usta. Wysunąłem penisa i spojrzałem w jego oczy.
-Połykaj!
Posłuchał od razu a ja zaśmiałem się. Wstałem i ubrałem ciuchy.
-Ralf zabawcie się ile chcecie. Ja wracam do domu. Potem przywieście mi tą dziwkę do moich podziemi. Kasę wypłacą wam moi ludzie.
Ubrany opuściłem pokój i wybrałem się do domu. Myślałem teraz o Billu bo chciałem go przeruchać. Zabawne, tylko jego dupa potrafiła mnie tak naprawdę zaspokoić. Jak tylko dorwę go w swoje łapy to dziś będzie tracił przytomność przez seks ze mną. Samo wyobrażenie sobie jego przerażonej i wykrzywionej w bólu twarzyczki sprawiało, że mój kutas stał na baczność. Cholera, ile taki gówniarz może ze mną zrobić. Bill przygotuj się na ostre jebanie, jak tylko wrócisz z tych cholernych zakupów... Mam głowę pełną ciekawych pomysłów co do pozycji i co do zabawek... Wsiadłem do samochodu, ale przez moje myśli penis aż zaczął mnie boleć. Kurwa nigdy się nie masturbuję, bo używam na dziwkach, ale teraz nie mam tu żadnej. Rozsunąłem spodnie i wyjąłem członka obejmując go od razu dłonią. Zacząłem poruszać na nim palcami i zamknąłem od razu oczy. Wyobraziłem sobie leżącego przede mną Billa i mojego kutasa zatopionego mocno w nim. O tak suko! Jesteś moja! Pchałem w niego mocno, a on aż przesuwał się na łóżku krzycząc bym przestał bo to boli. Płakał, ale gdy tylko spowalniałem on krzyczał bym nie przestawał. Jebany masochistyczny dziwkarz! Zrzuciłem go z łóżka i oparłem plecami o bok wyrka, tak, że jego dupa była w górze. Wszedłem w niego leżąc w połowie na łóżku, a dłońmi opierając się o podłogę i poruszałem tyłkiem. Boże! Wypełnienie go aż po same jaja, które mi blokowały głębsze wejście w niego było zajebiste. Bill jęczał i błagał o więcej. Zrozumiał, że to ja jestem jego panem i tylko ja jestem wstanie dać mu taką przyjemność o jaką prosi. Czułem, że dochodzę...
-O tak suko! Jesteś mój! Jedyny który umie zaspokoić swego Pana kurwo!
W tym momencie doszedłem zalewając swoją rękę spermą. Otworzyłem oczy i spojrzałem na własne nasienie z fascynacją.
-Bill ty dziwko... Zobacz do czego mnie zmusiły fantazje o tobie...
Zaśmiałem się i zacząłem zlizywać z palców własną spermę. O tak... wyrucham go za wszystkie czasy!

Godfather:Odcinek 18


Rano obudziły mnie jasne promienie słońca, które z upartością jakiegoś maniaka muskały moją nie wypoczętą gębę. No ni chuja muszę wstać…. Wkurzony usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. Pogoda dziś dopisywała więc chociaż tyle z tego. Powinienem przemyśleć całą strategię związaną z Siwym, ale bez kofeiny? Nie ma bata, żebym był w stanie dokonać czegoś tak wspaniałego. Uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni drapiąc się po brzuchu. Włączyłem ekspres, wcześniej podkładając swój ulubiony żółty kubek i usiadłem na blacie kuchennym machając nogami. Kiedy kubek został zapełniony  ciepłą, pachnącą kawą zeskoczyłem z blatu i zabrałem go. Usiadłem w kuchni przy stole jak na porządnego homo sapiensa przystało i siorbiąc kawę wlepiałem nieprzytomny wzrok w okno. Muszę najpierw trzeźwo funkcjonować bo inaczej chuj wymyślę. Sięgnąłem po komórkę i zadzwoniłem do Alexa.
-No cześć zdechlaku. Jak samopoczucie? 
-Bywało gorzej, ale lepiej również…
-Ja miałem tu wczoraj szkolenie swojej dziwki… dlatego nie bardzo pracowałem nad Siwym… Ale niebawem się za to zabieram. 
-Szkolenie mówisz… 
-Zbyt dużo, żeby tu o tym teraz pieprzyć. Odwiedzę cię dziś wieczorem, zapewne już z planem w głowie. Trzym się.
-Na razie
Rozłączyłem się z nim i dopiłem swoją kawę. Włożyłem kubek do zlewu i drapiąc się po brzuchu skierowałem swoje kroki do pomieszczenia uważanego przeze mnie za moje biuro. Otworzyłem szufladę i wyjąłem z niej całą stertę papierów. Zabrałem się za ich przeglądanie i rozpisywanie. Zawsze mnie to cholernie pochłaniało, a gdy zajmowałem się tym, traciłem kontakt z rzeczywistością. Kiedy w końcu skończyłem, przetarłem palcami swoje zmęczone  oczy i spojrzałem na zegarek, który wisiał na przeciwległej ścianie. 
-Kurwa już ta godzina?! Cholera! – zerwałem się z obrotowego, skórzanego krzesła. Nie było sensu zajmować się wszystkim. Teraz musiałem jedynie rozplanować wszystko jak trzeba z Siwym. Potem zajrzę do swojego braciszka, żeby zobaczyć jak z nim po wczorajszych naszych zabawach. Właśnie! Ten kretyn miał jechać dziś na zakupy. Na moim czole między brwiami pojawiła się sporej wielkości zmarszczka. Zastanawiałem się czy ja w ogóle poinformowałem o tym Conora. Wziąłem drugi raz tego dnia telefon w rękę i wybrałem do niego numer. Krótko i zwięźle poinformowałem go o co chodzi i zakończyłem rozmowę. Wróciłem do swojego pokoju i na gołą dupę ubrałem dresowe spodnie. Usiadłem na łóżku i pogrążyłem się w dręczących mnie od dłuższego czasu myślach. Dobra… To można zrobić tak. Trzeba znaleźć kryjówkę tego sukinsyna, złapać go i… no właśnie. Kula w łeb to za mało na takie ścierwo. Zrobimy z niego męską dziwkę i będzie wykorzystywany w gejowskich filmach porno. A to, że jest hetero bardziej utwierdza mnie w tym, że ten plan jest dobry. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wiedziałem, że to jest Conor. Przez telefon kazałem mu zadzwonić, żebym wiedział, że przyszedł. Nie poszedłem mu otworzyć, bo wiedział, że sam ma wejść i zabrać Billa. Potem mamy spotkać się na mieście i odbiorę mojego braciszka. Słyszałem jak rozmawiają, ale nie reagowałem. Ufałem Conorowi, ale Billowi mniej. Chociaż wiedziałem, że moje wczorajsze argumenty na pewno go utwierdziły w tym, że lepiej ze mną nie zadzierać. Po pewnym czasie usłyszałem jak opuszczają dom i odjeżdżają. Położyłem się na chwilę na łóżku i wtedy wpadł mi do głowy zajebisty pomysł związany z Siwym. Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem, wstałem po komórkę i wybrałem odpowiedni numer.
-Ralf? Słuchaj mam dla ciebie zlecenie, a wiesz że lepiej niż ja nikt ci nie zapłaci.
-Zdaję sobie z tego sprawę, więc nawijaj o co chodzi.
Uśmiechnąłem się w duchu bo ekipa Ralfa była znana jako psy topiące.
-Znajdziesz mi kryjówkę Siwego, wybijcie wszystkich jego ludzi, lecz sukinsyna obezwładnijcie i zostawcie dla mnie, jasne?
-Interesy z tobą to czysta przyjemność Godfather. Jak tylko będziemy go mieć to dam ci znać.
-Nie mogę się doczekać. W takim razie do usłyszenia Ralf.
Rozłączyłem się i z szerokim uśmiechem usiadłem na łóżku. Tak, zdecydowanie wszystko idzie po mojej myśli. Rozejrzałem się po pokoju nieco znudzony i zastanawiałem się co tu można porobić. Suki nie mam w domu, Alex dychający w gnieździe… Właśnie wtedy w oko wpadła mi kamera. Faktycznie… Zapomniałem sprawdzić ile razy szczytował wtedy Billy. Sama myśl o tym sprawiała, że szeroko się uśmiechałem. Podszedłem do telewizora. Kamera była z nim ciągle podłączona kablami, więc tylko przewinąłem ją na odpowiedni moment. Zasiadłem wygodnie na swoim wielkim łóżku wlepiając wzrok w TV. Widziałem na nagraniu jak wychodzę z pokoju, a Bill zostaje sam przykuty do łóżka. Pamiętam to dobrze, a nawet bardzo dobrze.
-Tom! Wracaj tu słyszysz?! Tom!!
Czyli to krzyczał po tym jak zamknąłem za sobą drzwi. Złączyłem dłonie przed sobą i oparłem na nich brodę. Bill zaczął się szarpać z kajdankami, a to sprawiło że poczuł wibrację bo jęknął. Na jego niewinnej twarzy pojawił się zboczony grymas przyjemności. Rozchylił usta i zmarszczył swoje gęste, praktycznie identyczne brwi jak moje. 
-T-Tom ty sukins…AH! Cholera! Mmm… 
Muszę przyznać, że wydawane przez niego dźwięki cholernie mnie jarają. Jego oddech znacznie przyśpieszył a ja obserwowałem to uważnie.
-C-cholera… ja… 
Uniosłem do góry brew ze zdziwienia, bo to chuchro właśnie dochodziło. Tak szybko?! Zagryzł swoją dolną wargę i po chwili jęczał jak dziwka, a zaraz po tym jego brzuch zalała biała sperma. Uśmiechnąłem się widząc dreszcze na jego ciele po orgazmie, ale to nie koniec. W końcu miał dalej na członku obręcz wibrującą i wibrator w dupie. Nie myliłem się. Zaledwie po kilku minutach jego członek znowu stał na baczność, a on już mniej hamował jęki. Po jakieś półtorej godzinie oglądania Bill miał 5 orgazmów. Jego brzuch lśnił od spermy. Przewinąłem trochę taśmę. Widziałem właśnie chyba końcowe orgazmy Billa. Jak on to robi sukinsyn… Teraz wyglądał jak prawdziwa dziwka. Rumiane policzki, spocone ciało, mokre włosy… Zaraz czy on… 
-mmm… oh… tak ja… mmm w-więcej… j-jeszcze chwilę… jaaa
Jęczał i poruszał biodrami. Jego wzrok był nieprzytomny. Z kącika wargi płynęła mu ślina. Czyżby taka dawka przyjemności działa na niego jak pigułka gwałtu. Drżał na całym ciele, ale jednocześnie emanowała z niego aura pełna seksu… pełna chęci aby go dotykać i spełnić jego potrzeby. Spojrzałem w dół na swój członek. Zajebiście stanął mi… W tym momencie Bill doszedł po raz ostatni przed tym jak wszedłem do niego ja. Nagle po pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu. Aż podskoczyłem do góry. Odebrałem i zaraz po poznanym głosie uśmiechnąłem się.
-Godfather… Mamy go. Czekamy na rogu Alei koło klubu Kongo. To chyba Twoje nie?
-Nawet nie wiecie jak mi z nieba spadacie. Zaraz tam będę
Uśmiechnąłem się bo już wiem na kim wyładuję to napięcie i ciśnienie w gaciach. Biedny Siwy na swojego pierwszego mężczyznę wybierać moją osobą… uuuu….

Godfather:Odcinek 17


Biłem go dopóki nie osunął się na zimne, kremowe kafelki. Wtedy do mnie dotarło co właśnie przed chwilą zrobiłem. Patrzyłem chwilę na niego z lekkim zaskoczeniem, po czym chowając dłonie w kieszenie spodni odwróciłem się.
-Trzeba było mnie nie wyprowadzać z równowagi. Masz za swoje i to na własne życzenie. 
Wypowiedziawszy te słowa opuściłem łazienkę i pokój Billa. Poszedłem do siebie. Potrzebowałem przemyśleń. Najpierw akcje z Alexem a teraz to chuchro… To naprawdę nie jest na moje nerwy. Rozebrałem się do końca i postanowiłem wziąć prysznic, aby chociaż trochę się zrelaksować. Udałem się do łazienki i wszedłem do kabiny. Puściłem ciepłą wodę, która koiła moje obolałe mięśnie. Naprawdę bycie szefem całego tego gówna zaczyna odgrywać się na moim zdrowiu. Odchyliłem do tyłu głowę powodując, że warkoczyki opadły mi na plecy i pozwoliłem strumieniowi obmywać mi twarz. Muszę jeszcze przemyśleć sprawę z tym pierdolonym Siwym… Jebany tchórz… Przetarłem dłonią twarz i od razu wziąłem się za dokładne mycie swojego ciała. Dopiero teraz zauważyłem, że mam na nim kilka zadrapań. Ehh… Kolejne blizny ozdobią moje ciało… Chociaż szczerze to mam nadzieję, że jednak obejdzie się bez tego. Opukałem się dokładnie i po zakręceniu wody opuściłem kabinę prysznicową. Sięgnąłem po puchaty, biały ręcznik i dokładnie wytarłem do sucha swoje ciało, a ręcznik na sam koniec zawiązałem na biodrach. Pocierając jedną dłonią obolały kark polazłem do pokoju, ze spodni wyjąłem paczkę fajek i po umieszczeniu jednego z papierosów między wargami odpaliłem go i zaciągnąłem się nim. Popalając fajorkę patrzyłem na swoje drzwi. Westchnąłem dość głośno i wróciłem do pokoju Billa. Nadal był w łazience, ale już nie leżał, a siedział. Przyjrzałem się mu uważnie. Nieźle go pobiłem, bo na jego ciele były już widoczne siniaki, a z niektórych miejsc na ciele leciała mu krew. 
-Ułaaa… Trochę mnie poniosło… 
Ukucnąłem, zaciągnąłem się na nowo papierosem i ująłem w dłoń podbródek Billa i dokładnie go obejrzałem. Starał się mi wyrwać, ale nie wyszło mu to. Cóż… z wargi leciała mu krew… Mogłem chociaż nie celować w twarz. Przyglądałem mu się, jakbym oglądał jakiś towar na półkach. Przyznać muszę, że taki poobijany, wystraszony i do tego bezbronny podobał mi się jeszcze bardziej. Wstałem i jednym szybkim ruchem pozbyłem się swojego ręcznika. Zaciągnąłem się ponownie fają i po chwili wypuściłem szary dym nosem.
-T-Ty c-chyba… ż-żartujesz…
Wyjąkał coś, a ja uśmiechnąłem się do niego jeszcze szerzej. Cały drżał. Jego ręce, nogi, podbródek… Nachyliłem się by popatrzeć mu w oczy.
-A wyglądam na takiego? Jeśli nie chcesz dostać znowu nauczki, to wiesz co masz robić dziwko, prawda?
Zamknął oczy obejmując się rękoma w tali, a jego drobne ciało zaczęło drżeć jeszcze bardziej.
-No nie!  Nie rycz mi tu tylko rób to co do ciebie należy!
Szarpnąłem go za włosy, zmuszając tym samym do pozycji klęczącej. Pomimo, że drżał, płakał i ledwo trzymał się na nogach, złapał w dłoń mojego penisa  i już po chwili mi obciągał jak rasowa kurwa.  Po policzkach płynęły mu łzy, a ja odczuwałem satysfakcję. 
-O tak… Do tego się tylko nadajesz Billy… Do bycia moją posłuszną suką!
Położyłem dłoń na jego głowie zaciskając palce na jego kruczych kudłach. W drugiej dłoni ciągle miałem papierosa, którego teraz przyłożyłem do ust i zaciągnąłem się, ale zaraz wypuściłem dym prawie się nim krztusząc, bo Bill zaczął lizać moje jaja. Spojrzałem na niego z góry i pociągnąłem go za włosy, a zaraz po tym on pisnął.
-One nie potrzebują twojego zainteresowania, tylko mój kutas!
Ryknąłem nad nim tak głośno, że aż podskoczył. Bez słowa ponownie zatopił w ustach mojego kutasa. Uśmiechnąłem się wrednie widząc, jak cholernie się mnie boi. Po raz kolejny zaciągnąłem się papierosem i zaraz po tym zgasiłem peta na ramieniu Billa. Po tym po łazience rozległ się przerażający krzyk chudzielca, a jednocześnie mój głośny, psychopatyczny śmiech.
-Nie obijaj się!
Szarpnąłem go za kudły i na siłę wepchnąłem mu w usta kutasa. Po tym trzymając go nadal za te czarne, lśniące i zadbane włosy sam nadawałem tempo, a było ono naprawdę szybkie. Czułem jak mój penis dotyka tyłu jego gardła, a on ma już odruchy wymiotne. Nie przejmowałem się tym ani przez chwilę. W końcu poczułem dobrze znane mi ukłucia w podbrzuszu i tą zajebistą falę przyjemności. Doszedłem spuszczając się mu w ustach. Z szerokim bananem na mordzie wyjąłem kutasa z jego ust i widząc, że ma zamiar wypluć moją spermę, ukucnąłem i ująłem w dłoń jego podbródek uniemożliwiając mu to.
-O nie nie nie kotku… Połkniesz to na moich oczach. Rozumiemy się?
Spojrzał na mnie całkowicie zaskoczony, a ja bezczelnie wpatrywałem się w te jego przerażone ślepia. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo pobudzał mnie jego strach. Zamknął oczy, a po chwili z wielkim trudem połknął to co mu kazałem. Uśmiechnąłem się i poklepałem jego policzek otwartą dłonią. 
-Grzeczny chłopiec. Widzisz? To nie takie trudne. Zaśmiałem się, a on przekręcił głowę w bok. Uśmiechnąłem się jedynie i wstałem. Poszedłem do swojego pokoju, wziąłem spodnie i wróciłem do niego. Sięgnąłem do kieszeni spodni i wyciągnąłem z niej pokaźny plik banknotów i rzuciłem mu go pod nogi.
-Jutro pojedziesz z jednym z moich ludzi i kupisz sobie jakieś porządne ciuchy oraz leki, aby pozbyć się tego jak teraz wyglądasz.
Widząc, że gówniarz chce coś powiedzieć uśmiechnąłem się i szybko wszedłem mu w słowo.
-To nie prośba, a rozkaz. 
Odwróciłem się do niego plecami, żeby udać się w końcu do swojego pokoju, kiedy coś mi się przypomniało. Wróciłem do niego i ukucnąłem naprzeciwko niego przysuwając swoje usta do jego ucha.
-I jeszcze jedno. Spróbuj uciec, a o morderstwie naszej matki będą trąbić w wiadomościach, gazetach i wszelkich mediach, bo tak będzie ono spektakularne. Ale nie chcesz mieć jej na sumieniu i nie uciekniesz, prawda?
Uśmiechnąłem się i spojrzałem w jego przerażone oczy.
-To co narobiłeś w pokoju wysprzątasz do 10 rano i głęboko w dupie mam to czy będziesz w stanie ruszyć palcem czy też nie. 
Zaśmiałem się i wstałem. Przerzuciłem przez ramię swoje spodnie i poszedłem do swojego pokoju. Ulokowałem się na łóżku z zamiarem zaśnięcia, ale długo zasnąć nie mogłem. Wtedy zauważyłem na szafce kamerę. Ciekawe co ten kretyn tu wyczyniał. Zapaliłem światło i podszedłem do telewizora. Odnalazłem odpowiednie kable i podłączyłem nimi kamerę do telewizora. Przewinąłem kasetę do odpowiedniego momentu i włączyłem. Usiadłem na łóżku obserwując wszystko uważnie. Pierwsze to co zobaczyłem to siebie jebiącego Billa i zaraz po tym usłyszałem głos Alexa. Kiedy skończyłem Bill został sam w pokoju. Leżał dość długo na łóżku zwinięty w kuleczkę. Płakał? Możliwe. Po kolejnych 10 minutach usiadł na łóżku przecierając oczy. Widząc to uśmiechnąłem się. Rozsiadłem się wygodnie na łóżku.
-Pieprzony zboczeniec!
Uuu… Ładnie o mnie mówi nawet, jak nie ma mnie w pobliżu. Pomyślałem i obserwowałem dalej. Objął rękoma głowę i wtedy zaskoczył mnie totalnie. Zaczął drzeć się, jakby był chory psychicznie, zerwał się z łóżka i zaczął wszystko zwalać z półek i szafek. W ten sposób wyładował swoją frustrację? Muszę przyznać, że od tej strony to ja go jeszcze nie znałem. Po chwili kamera upadła, ale nie wyłączyła się. Widziałem kawałek nóg Billa i słyszałem jak głośno oddycha. Po chwili usiadł na ziemi i mogłem się domyślić, że właśnie łka w kolana, które obejmuje rękoma. 
-Nie zniosę tego! Czym on się stał? O-oddaj mi mojego Tom! Oddaj go! Jeszcze nikt… mnie tak… tak nie upokorzył! Tom chcę cię z powrotem! Chcę z powrotem swojego brata! 
Oglądałem to, a raczej słuchałem z uśmiechem na ustach. Po jego ostatnich słowach rozległ się głośny płacz, a na telewizorze pojawił się niebiski ekran – koniec kasety. Siedziałem tak chwilę, aż w końcu zacząłem śmiać się w głos. Czyli wtedy jak mnie prosił… haha to dlatego, że jego ciało wygrało z rozsądkiem! Nie wierzę w tego idiotę. Wstałem i wyłączyłem kamerę i telewizor. Wróciłem na łóżko z szerokim uśmiechem nadal temu niedowierzając. Cóż zostawię przemyślenia o Siwym na jutro. Ziewnąłem i nakryłem się kołdrą. Teraz pora spać.

Godfather:Odcinek 16


-Alex do cholery! Otwórz oczy!
Uderzyłem go z otwartej dłoni raz w jeden policzek i raz w drugi. Tracił naprawdę dużo krwi, a ta była wchłaniana przez moją bluzę. Nie tylko moja bluza z białej zmieniała kolor na czerwony, moje dłonie również były całe we krwi. Zacisnąłem mocno szczęki, aż było widać ruch moich mięśni na policzkach i tak samo mocno zacisnąłem palce na dociskanej przeze mnie bluzie. Zamknąłem oczy opuszczając głowę, a przez ten ruch moje warkoczyki zsunęły się po moich ramionach na przód i teraz wisiały w powietrzu kilka centymetrów nad ciałem Alexa. Nie możesz mi tego zrobić brachu… 
-G-Godfather… N-nie pasuje ci t-taka mina… W-wyglądasz z nią przekomicznie… 
Moje zimne jak lód, nieczułe serce na moment się zatrzymało po to by po chwili bić ze z dwojoną siłą. Szybko podniosłem głowę by patrzeć na Alexa. Miał otwarte oczy i uśmiechał się blado. Wyglądał naprawdę niedobrze. 
-Connor! Przyprowadź szybko auto! Migiem!! 
Wyjąłem klucze z kieszeni spodni Alexa i rzuciłem je Connorowi. Zawsze miał dobry refleks, więc złapał je od razu w biegu. Zaraz po tym wyciągnąłem z kieszeni komórkę i zadzwoniłem do swojego osobistego lekarza. Przecież do szpitala go nie zawiozę. Raz przez to, że jest po postrzale i psy zaczęłyby zbyt węszyć, a dwa przez to jaki interes prowadzimy. Skończyłem gadać z doktorkiem i dalej uciskając ranę Alexa posłałem mu szeroki uśmiech.
-Napędziłeś mi niezłego strachu. Jakbyś wyciągnął kopyta to normalnie odnalazłbym cię w piekle i sam pośmiertnie zajebał!
Zaśmiał się i od razu skrzywił. Musiałem wyglądać inaczej niż normalnie, ale Alexa naprawdę uważałem za brata z krwi i kości. Pomógł mi w najgorszym dla mnie momencie, po tym jak skończyłem na ulicy. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdyby wtedy nie wyciągnął do mnie pomocnej dłoni to mogłoby mnie już dawno nie być na tym zapyziałym świecie. Connor podjechał pod nas samochodem. Westchnąłem bo teraz czekało nas najgorsze, a mianowicie – przeniesienie go do samochodu. 
-Alex…
-T-taa… wiem, róbcie swoje…
Uśmiechnąłem się, bo zabawne jak potrafimy porozumieć się bez słów. Connor podszedł do nas i wspólnie podnieśliśmy go z ziemi. Wykrzywił się i pomimo widzianego na jego twarzy cholernego bólu nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Przenieśliśmy go do samochodu i położyliśmy z tyłu. Sam usiadłem koło niego aby dalej dociskać ranę. Connor naprawdę sprostał zadaniu, bo w naszym tajnym gnieździe gdzie znajdowały się wszystkie potrzebne rzeczy żeby lekarz mógł spokojnie zająć się Alexam, znaleźliśmy się w pięć minut. Tak, tak… Mogłem go zabrać do siebie… Do podziemi, bo tam również były przeróżne środki. W końcu jak jakaś pizda zaciążyła to bez wahania miała ciążę usuwaną i to bez względy na to czy tego chciała czy nie. To ja tu rządziłem i jak mówiłem pod nóż to nie miała nic do gadania. Wysiedliśmy z samochodu i wspólnie z Connorem zanieśliśmy Alexa do gabinetu. Tu było bardziej czysto i przede wszystkim profesjonalnie, a to było podstawą. John od razu pokazał nam gdzie mamy go położyć , a my postępowaliśmy zgodnie z jego wskazówkami i kiedy był gotowy do wszystkiego, opuściłem z Connorem pomieszczenie. Mogłem zostać w środku, bo nie takie rzeczy się już widziało czy robiło, ale musiałem od razu zajarać, bo inaczej rozjebie mnie od środka. Oparłem się swoimi nagimi i lekko poranionymi plecami o ścianę, zginając jedną z nóg w kolanie i stopę opierając również o ścianę. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i wsunąłem między wargi jednego, którego odpaliłem szybkim ruchem od razu zaciągając się jego przyjemnym, kojącym, nikotynowym dymem. Odchyliłem głowę do tyłu by oprzeć ją o nierówną powierzchnię ściany i wypuściłem z ust smugę szarego, drażniącego oczy dymu.
-Connor, czy tylko mi się wydawało… Ale z mojej obserwacji całej akcji wynika, że tego skurwysyna Siwego tu nie było…
Przekręciłem lekko głowę w bok by na niego spojrzeć i w tym samym czasie zaciągnąłem się ponownie. Zmarszczył brwi w zamyśleniu .
-M-Masz rację… Nie widziałem go. 
-Fuck! 
Wypuściłem dym nosem i w napływie wkurwienia uderzyłem z pięści w ścianę.
-Jebany tchórz! Dopadnę go osobiście, a z flaków zrobię zabawki dla swoich kochanych piesków! 
Byłem wściekły, że ten kutas nie miał na tyle jaj, żeby stanąć ze mną twarzą w twarz! Ale jeszcze się z nim policzę, w końcu wybiłem mu prawie wszystkich ludzi. Poczekam tylko aż Alex będzie po operacji i wtedy pojadę do domu, żeby wszystko dobrze zaplanować. 
Po koło 50 minutach John wyszedł z gabinetu i powiedział mi, że stan Alexa jest ustabilizowany ale musi on dużo wypoczywać. Wszedłem do niego. Był już przytomny, co mnie trochę zaskoczyło. 
-Ładnie stawiać nas wszystkich tak na nogi? Jak się czujesz?
-J-jakby potrącił mnie czołg, przejechał walec, a na koniec zdeptała parada lesbijek… Ale ogólnie się trzymam.
-hahaha… Nawet będąc w takim stanie myślisz tylko o dupach. Zabrać cię stąd do domu?
-Nie… Jakoś tutaj czuję się bezpieczniej. Co z siwym?
Westchnąłem głośno i usiadłem na krawędzi jego łóżka. 
-Widzisz kutasa w ogóle tam nie było, a tych co tam byli sam rozpierdoliłem. Wrócę do domu i przemyślę plan, żeby go dopaść. Już jest chodzącym trupem, bo jego ludzie próbowali mi zabić brata. Będę tu jutro, a dziś zostawię ci ochronę. Chociaż nie odważą się tu przyjść, nie po tym co było. 
-Dobra to spierdalaj, bo chcę iść spać.
Zaśmiałem się razem z nim i wyszedłem z pokoju. Udałem się od razu do ludzi i kazałem im zostać z Alexem, a Connora o szczególną ochronę, bo to jemu z moich ludzi ufałem najbardziej. Zabrałem od niego kluczyki i pojechałem prosto do domu. Byłem padnięty, a do tego cały ujebany we krwi. Powrót do domu nie zajął mi dużo czasu i całą drogę pokonałem w bardzo szybkim tempie. Zaparkowałem samochód jak zawsze na podjeździe i po otwarciu drzwi wszedłem do domu. Przekręciłem zamek i westchnąłem. Miałem zamiar udać się prosto do swojego pokoju, ale przypomniałem sobie o tym cholernym idiocie – Billu. Dlatego zamiast iść do siebie poszedłem do pokoju Billa. Otworzyłem drzwi jego pokoju.
-Co jest do…
Pokój wyglądał jak po przejściu tornada… Istny Armagedon. 
-Co tu się do chuja stało? 
Po podłodze było pełno porozrzucanych ubrań. To co wcześniej znajdowało się na szafkach, czy półkach teraz leżało w nieładzie na podłodze. Tak, jeszcze tego mi kurwa brakowało. Na ziemi znajdowało się też szkło, zapewne od żarówki z lampki, która powinna znajdować się na nocnej szafce przy łóżku, a nie w strzępach na podłodze. W całej stercie tych poniszczonych rzeczy dostrzegłem swoją kamerę, o dziwo całą. Podniosłem ją i odstawiłem bezpiecznie do swojego pokoju. Wiedziałem, że jeśli coś się tu stało, to mam to pięknie zapisane na kasecie. Wróciłem do tego rozpierdolonego pomieszczenia. Nie odważyli by się tu włamać. Poza tym, przecież jak tu wchodziłem drzwi były zamknięte na zamek. Zmarszczyłem brwi i po chwili usłyszałem szum wody. Wszedłem do łazienki i zobaczyłem tam tego kretyna Billa siedzącego pod prysznicem i obejmującego swoje nogi. Czyli to ta pizda tak rozpierdoliła ten pokój. Wybrał naprawdę zły moment.
-To co zrobiłeś z pokojem…
Mruknąłem na tyle głośno, żeby to usłyszał opierając się o futrynę i spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem. Podniósł głowę i szybko wstał.
-Wszystko posprzątasz dziwko rozumiesz?! 
Warknąłem i zrobiłem krok w jego kierunku przyjmując od razu naprawdę bojową postawę. 
-N-nie zbliżaj się do mnie gwałcicielu! Popaprany psycholu! 
Zatrzymałem się, ale nie dlatego, że mi ten kretyn tak kazał. Po prostu jego słowa totalnie mnie zaskoczyły, a dodatkowo i jego postawa. Jakieś 4 godziny temu sam mnie błagał, żeby jebać go do upadłego, a teraz stawia mi się?! 
-Tss…
Mruknąłem i uśmiechnąłem się. Podszedłem do niego, a on wręcz wcisnął się plecami w ścianę.
-Czy nie mówiłem ci tego wcześniej? Jesteś kurwa moją osobistą dziwką i nawet jak nie dasz mi tego co chcę, to sam  to wezmę. Poza tym wybrałeś zły moment suko, bo jestem naprawdę nakurwiony i tym co powiedziałeś oraz zrobiłeś będziesz rozładowaniem tych negatywnych emocji!! 
Wydarłem się na niego i zauważyłem, że jego nogi zaczynają się trzęść. Czy chciałem go jebać? Definitywnie nie! Rozładuję to w inny sposób. Zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem go pięścią w brzuch. Zgiął się w pół i upadł na kolana, a wtedy podniosłem jego głowę za włosy i wymierzyłem mu w mordę mocnego ciosa. Z wargi popłynęła mu krew i kiedy upadł na kafelki zacząłem go bez opamiętania kopać. Załączył się we mnie agresor, a to na co byłem wściekły wyładowywałem właśnie na Billu. Podniosłem go za kudły opierając o ścianę i nie pozwalając mu upaść zacząłem nawalać z pięści go po brzuchu i wszystkim co było możliwe. 

Godfather:Odcinek 15


Zaśmiałem się pod nosem, a moje wargi wykrzywiły się w złowieszczym uśmieszku. Ani trochę nie przejmowałem się starciami z tymi kretynami. Wręcz byłem z tego powodu zadowolony, bo czeka mnie chociaż trochę rozrywki, a nie rutyna, rutyna i jeszcze raz rutyna. Co prawda w mojej branży o rutynie nie można było raczej mówić, ale ja należałem do niegrzecznych i bardzo rozrywkowych chłopców. Naciągnąłem na swoją zgrabną, jędrną, seksowną dupę spodnie, a na klatę nałożyłem jedynie bluzę. Wszedłem na chwilę do swojego pokoju by zabrać ze sobą swoją jedyną matkę, żonę i kochankę w jednym - ukochaną broń. Schowałem ją za paskiem spodni i posłałem szeroki uśmiech Alexsowi.
-Jestem gotowy. Rozwalmy kilku idiotów bracie.
Zaśmiałem się, a Alex odwzajemnił mój uśmiech. Pod względem brutalności i całego interesu tylko on dogadywał się ze mną idealnie. Zabawne jak to lata życia na ulicy potrafią zmienić człowieka. Czy żałuję tego kim się stałem? Pff... Chyba żart! Jestem z tego powodu szczęśliwy. Opuściliśmy dom i udaliśmy się do czarnego, sportowego auta Alexa. Przed wejściem do samochodu spojrzałem na okno od pokoju Billa. Oby idiota wziął do siebie moje groźby, bo jak nie, to normalnie sikę skatuję! Usiadłem na miejscu pasażera obok Alexa i utkwiłem wzrok w przedniej szybie.
- Godfather nie zrozum mnie źle, ale czy on przypadkiem nie jest twoim bratem bliźniakiem?
Przez chwilę nie wiedziałem o co mnie w ogóle Alex pyta, dopóki nie przypomniałem sobie w jakiem akcji mnie przyłapał.
-Aa.. Chodzi ci o Billa? Tak jest moim bratem bliźniakiem, a do tego od dziś moją suką. Czemu? Bo po tym jak skończyłem przez niego na ulicy, nienawidzę go bardziej od glin. Dlaczego go jednak pierdolę? Bo gdy go zgwałciłem czułem się tak, jak jeszcze nigdy z żadną pizdą czy kutasem. 
-Widzę, że znasz mnie dobrze, bo uprzedziłeś moje wszystkie pytania... Oprócz jednego. Czy nie pozostawia to faktu, że jest on dalej twoim bratem?
Zaśmiałem się i spojrzałem na jego profil, bo po zadaniu pytania odpalił silnik i ruszył. 
-Alex, żeby była całkowita jasność. Brata mam jednego i jesteś nim tylko ty. Ta dziwka? Nadaje się jedynie do jebania, bicia i poniżania. A i jeszcze jedno. Bill należy do mnie i jego ciasnymi zwieraczami nie zamierzam się dzielić z nikim. Nooo chyba, że będę chciał poeksperymentować to możesz już się czuć zaproszony. 
Puściłem mu oczko, a on zaśmiał się kręcąc na boki głową.
-Jesteś najbardziej pojebanym człowiekiem jakiego znam.
-Ależ dziękuję za komplement Alex.
We dwójkę wybuchliśmy śmiechem, ani trochę nie przejmując się tym, że jedziemy na rzeź. W sumie rzeź to chyba ja zrobię, bo oni nie mają co się ze mną równać. Spojrzałem na swojego towarzysza i uśmiechnąłem się szeroko.
-Alex nie każ czekać naszym chłopakom... Ba! Przez opóźnienie ominie nas najciekawsza i najlepsza zabawa! 
Poruszyłem gęstymi, czarnymi brwiami i zaśmiałem się głośno. Sięgnąłem za pas swoich spodni i wyjąłem broń. Odblokowałem ją i z fascynacją obserwowałem jej lśniącą powierzchnię. 
-Gaz do dechy! 
Nie musiałem tego dwa razy powtarzać, bo Alex od razu wdepnął pedał gazu i wyjechaliśmy na jedną z najbardziej ruchliwych dróg. Tak, to była kolejna rzecz na mojej liście, którą uwielbiałem - szybka jazda. Nie była co prawda na pierwszym miejscu, bo pierwsze zajmował oczywiście seks, ale też stała wysoko w rankingu. Na zakręcie zarzuciło nam nieźle dupą auta, na co ja zacząłem śmiać się jak jeszcze bardziej pojebany niż byłem. A pod dynią miałem naprawdę nierówno. Zauważyłem, że światła na skrzyżowaniu zmieniają kolor, więc uśmiechnąłem się szeroko.
-Dawaj Alex! Rozbijmy kilka aut! 
-Godfather widzę, że dopiero teraz dobrze się bawisz co?
Spojrzał na mnie kątem oka i z uśmiechem na mordzie przyśpieszył jeszcze bardziej. Przemknęliśmy na czerwonym jak strzała, wywołując tym na skrzyżowaniu niezłe zamieszanie. Odwróciłem się by spojrzeć przez tylną szybę i zobaczyłem zderzone czołowo dwa osobowe samochody, w tym jednego w płomieniach. Jak myślicie, jaki mam teraz wyraz twarzy? Tym bardziej, że moje tęczówki uchwyciły wychodzącą, stojącą całą w płomieniach postać... Widać na mojej twarzy fascynację równą tej dziecięcej, satysfakcję, że spowodowała to moja osoba oraz szeroki uśmiech, który już po chwili przemienił się w śmiech godny psychopaty. Usiadłem normalnie i głaszcząc dłonią broń spojrzałem na Alexa. 
-Masz dodatkowe punkty za "pieczeń" hahah!
Sięgnąłem do schowka i wyjąłem paczkę fajek. Jednego papierosa umieściłem między wargami i odpaliłem zaciągając się przyjemnym, nikotynowym dymem. 
-Godfather ty naprawdę jesteś chory... Nie na darmo nazywali cię dzieckiem szatana.
Zaśmiał się przyglądając mi kątem oka. Wypuściłem dym z ust i wyszczerzyłem się, po czym zacmokałem i pokręciłem na boki głową. 
-Błąd Alex! To ja jestem ojca szatana, a ten gówniarz i tak w swych działaniach pozostaje setki milionów lat za mną.
-Wybacz pomyłkę.
Uśmiechnął się skupiając na drodze przed nami. Nic dziwnego, bo zbliżaliśmy się powoli do jednego z moich klubów gdzie odbywała się cała zabawa. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że pomimo iż ja się ani trochę tym nie spinam z Alexem jest całkiem inaczej. Po kilku minutach dojechaliśmy do klubu. Była strzelanina. Choler… istny pokaz moich kochanych fajerwerków. Wzrokiem zacząłem szukać jednego z godniejszych zaufania ludzi zaraz po Alexie -  Connora.  Gdzie jesteś? W końcu wypatrzyłem go wśród całego zgiełku. Alex zaparkował bezpiecznie auto, a ja po odblokowaniu broni szybko podbiegłem do Connora.
-Jak się sprawy mają?
-Jesteśmy na równi z nimi, ale sądzę, że sprzedał nas jeden z naszych… Zbyt dobrze wiedzieli ilu jest tu nas i mają przewagę liczebną…
-Który sprzedał?
-Posądzamy Davida po tym jak upokorzyłeś go przy nas….
Tak sytuacja, kiedy chciał przeruchać dziwkę, a zamiast tego dostał po mordzie przy wszystkich i opierdol, że to ja tu mówię co robimy a co nie. Od razu wyczaiłem gówniarza po stronie naszego wroga i strzeliłem mu w łeb. Jebną, jak długi ale tym pokazałem siebie i zaczęli do nas strzelać. Szybko schowałem się za drzewo i westchnąłem. Widząc minę Jacka i Alexa domyśliłem się,  że jest ich o wiele więcej. Cholera... Ruszyłem w stronę jednego z aut strzelając niczym rambo. Strzeliłem w jednego i tylko z ironia im rzuciłem.
-Tylko tyle was jest suczki?! Chętnie bym się z waszymi dupami zabawił,  ale to zostawię na potem! Wiecie zaleta jebania zwłok jest taka, że nie marudzą!
Zacząłem się bezczelnie śmiać idąc dalej wprost na gości. Alex krzyknął coś do mnie i mnie wyprzedził. Zawsze chciał dawać mi jak mniej ryzyka na spotkanie ze śmiercią. Wyminął mnie i biegnąc zaczął strzelać do wszystkiego co się ruszało, oczywiście z rozróżnieniem którzy to nasi a którzy nie. Rozejrzałem się.. Cholera.. Rzuciłem się w jego stronę,  po drodze potrącając ramieniem Connora. Zrobiłem wślizg powalając Alexa na ziemie, a sam szybko przekręciłem się na brzuch i zacząłem strzelać do kolesia, który oddał  wcześniej strzał i gdyby nie ja Alex gryzłby piach. Strzeliłem tamtemu w głowę, po czym spojrzałem na Alexa. 
-Kurwa Ty jak pierdoliłeś dawniej o tej śmieci,  to na serio chcesz wyciągnąć kopyta? 
Widziałem, że jest zaskoczony tym, jak szybko znalazłem się przy nim i uśmiechnąłem się do niego wstając i wyciągając dłoń by pomóc mu wstać.
-Dalej bracie,  pokażmy im,  jak to jest jak się z nami zaczyna hm?
-Jasne dzięki za uratowanie mi dupy…
-Nie czas na gadanie! Alex! Godfather! 
Był to Connor. Alex odwrócił się, a ja usłyszałem strzały. A po chwili Alex runął na ziemię z przestrzelonym na wylot ramieniem… Ale czy tylko tym? Był prawie cały we krwi, a cała akacja działa na mnie jak jakaś pierdolona scena w zwolnionym tempie! 
-Alex!!
Podniosłem głowę i spojrzałem na nich takim wzrokiem, że chyba nawet Lucek w swoim piekiełku takiego nie ma. Alex wstał z moją pomocą, a ja spojrzałem na chłopaków.
-Spróbujcie się wtrącić,  a was też rozpierdole! To moja wojna jasne?!
Schyliłem się i wyciągnąłem z pasa Alexa jego drugą broń.  Po tym ruszyłem biegiem na samochód w ogóle nie przejmując się, że jestem sam. Kolesie powychodzili z auta, a ja zacząłem do nich strzelać jak rasowy zabójca na wyprostowanych przed siebie rękach, które tylko odchylałem do poszczególnych ludzi. Padali jak muchy, a ja się tym nie przejmowałem. Jeden koleś zaczął uciekać, więc wskoczyłem na maskę auta i przebiegłem po jego dachu. Zeskoczyłem z niego i zamiast strzelać w kolesia wskoczyłem na niego uderzając  go z całej siły bronią, roztrzaskując czaszkę. Upadł na ziemie i wtedy zobaczyłem jeszcze jednego czającego się, tym razem na Connora. Przewróciłem oczami i zacząłem biec w stronę jego i chłopaków, więc mogli pomyśleć, ze chcę rozwalić ich za to, że mój brat właśnie leży i wykrwawia się na jebanej ziemi, a oni nie potrafili go uratować! W tym momencie pojawiła się przed Connorem gęba kolesia z bronią jaką trzymał w łapie, a on pewnie myślał już jak mu się fajnie żyło. Reszta chłopaków nie zdążyłaby zareagować, ale nie ja. Wyjąłem nóż jaki ukryłem za pasem tuż przed wyjściem tu z auta i rzuciłem nim tak, że wbił się w skroń faceta i ten runął na ziemie. Widząc, że już wszystkich rozpierdoliłem, odwróciłem się i strzeliłem w bak auta tych kolesi, a to wybuchło. Podbiegłem do Alexa rzucając na bok obie bronie. Nie wiedziałem, jak go dotknąć, a do tego był on kurwa nieprzytomny. Zdjąłem szybko bluzę z siebie i przyłożyłem ją do jego rany.
-Alex do cholery nie zostawiaj mnie! Pamiętasz?! Zawsze i wszędzie razem! Cholera!!! Alex! 

Godfather:Odcinek 14


Wyjąłem ze szlufek swoich o dwa numery za dużych spodni pasek i odpiąłem w nich guzik. Spodnie od razu zsunęły się z moich bioder i opadły na podłogę, a ja wyszedłem z ich materiału. Zostawiłem je za sobą i z wrednym uśmieszkiem podszedłem do Billa. Złapałem go za te krucze, długie kudły i mocnym szarpnięciem spowodowałem, że upadł przede mną na kolana. Jego twarz znajdowała się teraz na równi z moim sterczącym i pulsującym kutasem.
-Dalej suko! Wiesz co masz robić, prawda?!
Warknąłem patrząc na niego wściekłym, dominującym i pożądliwym wzrokiem. Był na kolanach i patrzył na mojego członka przez lekko przymrużone powieki, które były zapewne wynikiem bólu jaki zadałem mu przez torturowanie jego cebulek od włosów. Oparł dłonie o moje uda i niepewnie, drżącymi wargami obiął mojego penisa. Uśmiechnąłem się, bo w końcu robił to co mu kazałem i do tego poznał swoje miejsce. Była to dla mnie miła odmiana i ciekawiło mnie to, jak dalej będzie sobie radził, dlatego nic nie robiłem i obserwowałem go tylko z góry. Bill zaczął powoli poruszać głową drażniąc mojego penisa kolczykiem jaki miał w języku. Jego jama ustna była wręcz stworzona do przyjmowania mojego penisa. Odchyliłem do tyłu głowę pomrukując z przyjemności. W Billu chyba coś pękło, bo wyjmował mojego penisa i ciepłym, wilgotnym językiem lizał starannie całą długość mojego przyjaciela i drażnił jego główkę końcówką języka. Z mojego gardła co chwilę padały pomruki przyjemności, jaką ten jebany gówniarz potrafił mi dostarczyć. Patrzyłem na niego z góry, by móc uważnie obserwować to, jak mój penis zanika w jego ustach. Cholera... Jak mnie to jarało! To, że pierdolę własnego brata i to dlatego, że ten pojebaniec sam mnie o to poprosił! W końcu pokazał mi, że stał się moją suką, więc teraz pora pokazać mu jakie jego Pan lubi zabawy. Zacisnąłem palce na jego kudłach i sam zacząłem nadawać tempo jakie mi najbardziej odpowiadało. Uśmiechałem się wrednie pod nosem. Tego co miałem za sekundę zrobić Bill na pewno się nie spodziewał. Złapałem go mocno za włosy i z całej siły docisnąłem jego twarz do swojego krocza, a mój penis znalazł się głęboko w jego gardle. Bill zaczął dławić się wielkością mojego penisa. Miał nawet odruchy wymiotne, a ja śmiałem się tylko widząc jak stara się odepchnąć mnie od siebie. Odsunąłem go na chwilę od swojego penisa by złapał powietrze i gdy to zrobił powtórzyłem to co wcześniej z tym, że teraz zatkałem mu palcami od wolnej dłoni nos. O Tak... Teraz mój kochany braciszek dławił się moim kutasem i dusił nie mogąc w żaden sposób złapać powietrza. Patrzyłem na to wszystko z fascynacją, tym bardziej że z jego oczu ponownie leciały łzy. Po chwili puściłem jego nos i za włosy odsunąłem od siebie jego głowę. Przyglądałem się jak łapczywie łapie powietrze i patrzy na mnie z przerażeniem.
-No co tak patrzysz? Poza tym... wiesz...
Zaśmiałem się i podniosłem za włosy wyżej jego głowę, tak aby patrzył prosto w moje gangsterskie oczy. Jedyne co mógł z nich wyczytać to fascynację i radość z tego jaki zadawałem mu ból.
-Kocham to Bill... Ten strach w twoich oczach... Pobudza mnie jak nic na tym świecie... Bój się mnie, bo to ja tu rządzę dziwko!
Z całej siły szarpnąłem jego kudły słysząc zaraz pisk jaki wydobył się z jego krtani. Ułożył swoje drżące, kościste dłonie na moim nadgarstku.
-B-boli...
Poskarżył się, ale nie powiedział bym przestał. To wywołało szeroki uśmiech na moich ustach, bo znaczyło to tylko jedno - jest tak pojebany, że bardzo chce bym go pierdolił.
-Bo kurwa ma boleć! Masz czuć co to ból i kurwa czując go ma ci stawać! Będziesz do chuja masochistyczną suką uwielbiającą mój dotyk!
Warknąłem, a raczej wydarłem się do niego i przy okazji szrpnąłem jeszcze mocniej jego hebanowe włosy.
-T-Tom...
Po tym jednym, krótkim słowie jego policzki ozdobiły przezroczyste łzy. Ten obraz jest najpiękniejszym jaki tylko mogę oglądać. Sięgnąłem po swój skórzany pasek od spodni i pchnąłem Billa na łóżko. Szybkim ruchem przekręciłem go na brzuch. Był dla mnie jak piórko. Praktycznie w ogóle nie czułem bym używał wobec niego minimum swojej siły. Ujrzałem jego wypięty w moją stronę tyłek.  Zacisnąłem mocno palce na pasku i zamachnąłem się.
-AAAA! TOM!!! NIE!!! AAA!!
Rozległ się głośny dźwięk po zderzeniu mojego paska ze skórą Billa no i te jego jebane krzyki.
-Zamknij się! Chcesz, żebym cię jebał?! To będzie to kurwa na moich warunkach, jasne?!
Znowu go uderzyłem z całej siły paskiem, a jego pośladki zaczęły robić się czerwone.
-D-dob..rze... TOM!!
Wyginał się z bólu jaki odczuwał, bo dawałem mu raz za razem. Zacisnął palce na pościeli i płacząc starał się znieść to co mu dawałem. Muszę przyznać, że to była miła odmiana. Zastanawiał mnie tylko jeden fakt: czy robi to dlatego bo się naprawdę poddał, czy dlatego bo serio chce mieć mnie głęboko w sobie? W sumie... Jebać to, bo w tym momencie jest to mało istotne, po prostu zamierzam się nieźle zabawić. Gdy tak leżał złapałem w końcu za pasek, zrobiłem szybko pętlę i zarzuciłem mu ją przez głowę na szyję. Od razu pociągnąłem za koniec paska przez co pętla na jego szyi mocno się zacisnęła. W tym samym czasie bez przygotowania i jakiegokolwiek ostrzeżenia wszedłem w niego mocnym i brutalnym pchnięciem zagłębiając się w nim cały. Bill pisnął i zacisnął palce na obręczy paska. Wypiął się mocniej w moją stronę by ułatwić mi chyba dostęp do siebie.
-O tak... Grzeczna suczka!
Uderzyłem go z otwartej dłoni w pośladek, a zaraz po tym mocno go pchnąłem. Nie szczędziłem go. Robiłem i miałem zamiar robić z nim co tylko chciałem. Przyznanie się przez Billa do tego, że chcę mnie poczuć w sobie, było tym czego chciałem. Mocniej pociągnąłem za pasek powodując, że obręcz na szyi Billa jeszcze bardziej się zacisnęła. Dusilem go i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Nie oszczędzałem też jego szczupłego i jędrnego tyłka, który jechałem z coraz większą szybkością i brutalnością.
-O tak! Jesteś mój!
Wrzasnąłem i pochyliłem się nad nim wgryzając się w jego szyję zębami. Poczułem w ustach krew i do uszu od razu dobiegł mnie pisk Billa. Popuściłem nieco obręczy, ale gdy moje jaja znowu mocniej się obijały o jego poślady ponownie traciłem panowanie i zacząłem go na nowo dusić. Czułem, że w środku jest wilgotny, a to znaczyło, że znowu krwawi. Spojrzałem na jego szyję i ślad zębów jaki na niej widniał. O tak... musisz być oznaczony przez swojego Pana braciszku. Złapałem go mocno za biodra puszczając pasek i zacząłem jebać jeszcze mocniej i brutalniej. Teraz kiedy się nie dusił słyszałem jak... jęczy... Tak! Było tej suce dobrze! Zabawne... Jego jęki tylko motywowały mnie do większej akcji i jebałem go mocniej. Wtedy usłyszałem, że ktoś wszedł do pokoju. Spojrzałem w bok. Był to Alex.
-S-szefie... jest ważna spr...
Nie skończył bo przymknąłem go szybko ruchem dłoni.
-C-czekaj momemt!
Wydyszałem i sięgnąłem do penisa Billa. Był sterczący i pulsujący... Mała sukaaa.. Zaśmiałem się pod nosem i nachyliłem do jego ucha.
-Masz dojść dziwko razem ze mną jasne?! Bo jak nie, będziesz biedny!
Ugryzłem go w płatek uszny pozostawiając i tu krwiste ślady po swoich zębach. Po tym złapałem go tak mocno za biodra, że moje paznokcie wbijały się w jego skórę robiąc rany, a moje biodra napierały na jego pośladki z taką siło, że po pokoju rozchodziły sięmoje jęki rozkoszy, jego piski i krzyki rozkoszy oraz przede wszystkim zderzanie się naszych ciał.
-T-Tom! J-ja zaraz... zaraz dojdę! Mocniej!!!
Zaśmiałem się jedynie i zrobiłem tak jak chciał. Po chwili po pokoju rozeszedł się krzyk mojego imienia i moje mruknięcie. Doszedłem w nim, ale szybko z niego wyszedłem patrząc, jak na jego uda wypływa moje nasienie wymieszane z jego krwią. Przekręciłem go przodem do siebie, wpchnąłem w usta penisa, a on sam poruszał kilka razy głową na moim członku.
-Mów Alex..
-Szefie.. Zaczęła się ta wojna... Pamiętasz? Wtedy co kazałeś mi zebrać chłopaków... Doszło do stać z grupą siwego...
Spojrzałem na niego i skrzywiłem się.
-Fuck całkowicie o tym zapomniałem...
Przeniosłem wzrok na Billa i uśmiechnąłem się do niego. Może to go zmyliło bo po chwili dostał z liścia w japę.
-Następnym razem Panie jasne?! Pamiętaj uciekniesz pożałujesz!
Po tych słowach zostawiłem go i ruszyłem do Alexa zbierając ciuchy po drodze.
-Jaka jest sytuacja?
-Nie jest ciekawie...
-Czyli się zabawimy...
Uśmiechnąłem się ubierając ciuchy.

Godfather:Odcinek 13


Z coraz większą ciekawością opuściłem podziemne partie swojego domu i gdy znalazłem się w jego środku, udałem się drewnianymi, dębowymi schodami na górę. Stanąłem przed drzwiami za którymi znajdował się Bill i przez pewien czas zastanawiałem się czy wchodzić, czy może pozwolić mu się dalej męczyć. Spojrzałem na zegarek umieszczony na jednym z moich nadgarstków. Według niego nie było mnie prawie dwie godziny, a na tyle było kasety w kamerze i właśnie to mnie przekonało, aby jednak wejść. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka od razu mierząc wzrokiem Billa. To co zobaczyłem aż podniosło mi ciśnienie krwi. Leżał na tym łóżku przykuty, drżący na całym ciele… Był cały mokry od potu, jakby ktoś wylał na niego całe wiadro wody. Policzki miał czerwone, a głowę przekręconą w bok. Oddychał bardzo szybko i nierównomiernie przez rozchylone usta, a z jednego kącika ust ciekła mu strużka śliny. To przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Spojrzałem na jego brzuch. Cały był brudny i polepiony, aż na myśl nasuwało się pytanie – Ile razy on szczytował? Sprawdzę to potem na kamerze. Podszedłem do łóżka, ukucnąłem przy nim  i spojrzałem w jego oczy. Były nieprzytomne od rozkoszy jaką doznał i osnute lekką mgiełką przyjemności. Uśmiechnąłem się i palcem starłem strużkę śliny, a następnie zlizałem ją z opuszka. 
-Tak powinieneś wyglądać zawsze braciszku… Suka, która chce więcej i więcej…. 
Zaśmiałem się i wstałem. Podszedłem do jego nóg patrząc na jego ciągle pulsującego penisa. Złapałem za wibrator i wyjąłem go z niego. Jego dziurka mocno pulsowała i nabrała naprawdę sporawych rozmiarów. Nie mogłem tego nie uwiecznić na kamerze. Podszedłem do niej i włożyłem nową kasetę. Nacisnąłem przycisk po czym powróciłem do Billa. Zdjąłem mu z penisa wibrującą obręcz i rozkułem ręce i nogi. Był bez sił i do tego tak bezbronny… Jarał mnie tym jeszcze bardziej. Ale postanowiłem nic z nim nie robić. Lepiej niech dojdzie do siebie, bo jakbym teraz zaczął działać, to bym kurwa rozpierdolił go od środka. Zaśmiałem się mierząc wzrokiem jego całe ciało i ruszyłem do wyjścia. Chyba jednak źle oceniłem jego stan, bo zdążył mnie złapać za nadgarstek, co mnie zaskoczyło. Nadal dysząc i będąc na wpółprzytomnym poprosił gestem bym się schylił do niego, co też zrobiłem. Usłyszałem coś, co mnie totalnie rozbawiło.
-J-jesteś skurwysynem Tom… A-ale nie martw się… Z-zabiję Cię… R-rozumiesz?
Zacząłem śmiać się jakby ktoś mi opowiedział najśmieszniejszy dowcip na świecie.
-Dziękuję braciszku za te wszystkie komplementy… Ale słyszałem je już nie raz… Poza tym… 
Mruknąłem i odwróciłem się do niego przodem z szerokim i wrednym uśmiechem. Wyrwałem mu swoją rękę i nachyliłem się do jego ucha.
-Wiesz Billy… Stajesz się już… 
Zacząłem i w tym momencie bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wsadziłem w jego odbyt dwa palce na co on jęknął i wygiął swoje ciało.
-… Moją suką… Osobistą kurwa dziwką. Pomimo, że udajesz zupełnie co innego… 
Dokończyłem, a po ostatnim słowie zacząłem poruszać w nim palcami. Był uparty jak mało kto, ale zamierzałem go złamać. Będzie tak, jak mu zagram i on kurwa ma się tego nauczyć. Zaczął jęczeć wijąc się pode mną, a ja wyprostowałem się, aby móc lepiej obserwować jego ciało. Robił przy tym takie zboczone i niewinne miny, że od samego patrzenia zaczął mi już stawać. Co zabawniejsze… Zauważyłem, że i jemu zaczął rosnąć przyjaciel. Uśmiechnąłem się jednym kątem ust.
-Billy jesteś prawdziwą suką i należysz do mnie. Zapamiętaj to! 
Zaśmiałem się obserwując jak jego palce zaciskają się na prześcieradle znajdującym się pod nim. 
-N-nie dam się… Tom… N-nie zrobisz… ze mnie… D-dziwki! 
Warknął między jękami, a to mnie tylko bardziej pobudzało. Widać było, że jego kruche, drobne ciałko mówi zupełnie co innego niż jego wyszczekana jadaczka. Zacząłem cholernie szybko poruszać w nim palcami, tak że prawie całe wychodziły i wchodziły w niego, a on prawie krzyczał z przyjemności. Zrobiłem to specjalnie po to, by po takiej dawce rozkoszy wyjąć z niego palce. Rozbudzonego, nierówno oddychającego i ze sterczącą pałą postanowiłem go takiego zostawić, bo i tak już wygrałem co udowodnił mi przed chwilą. Ruszyłem w stronę drzwi, ale znowu poczułem na ręce palce Billa. Spojrzałem na niego pytająco i przygotowałem się na kolejną falę wyzwisk skierowanych w moją stronę. Spojrzałem w jego zamglone oczy i czekałem. 
-T-Tom… N-nie zostawiaj… m-mnie tak… P-proszę… 
No to kurwa mnie zaskoczył. Przyglądałem mu w osłupieniu i zastanawiałem się o co mu dokładnie chodzi. 
-Sam sobie na to zasłużyłeś
Warknąłem wyrywając mu swoją rękę. Byłem zmęczony już tą całą sytuacją, więc postanowiłem iść do swojego pokoju. Odwróciłem się po raz kolejny w stronę drzwi. Usłyszałem, że Bill siada na łóżku, a zaraz po tym usłyszałem jego błagalny ton głosu.
-T-Tom… B-błagam…W-wejdź we mnie! 
O mało nie potknąłem się o własne nogi, kiedy to usłyszałem. Odwróciłem się szybko w jego stronę i przyjrzałem jego sylwetce. 
-P-proszę Tom… 
Mówiąc to zaczął dotykać swojego ciała. Nie wiem czy to kurwa jakiś podstęp czy ki chuj, ale uśmiechnąłem się bo w końcu wygrałem.
-Tylko kurwa nie licz na to, że będę delikatny! Przerucham cię suko tak, że nigdy w życiu nie będziesz myślał o siedzeniu!
Warknąłem rozpinając spodnie i idąc w jego stronę. W głowie miałem plan. Sam chciał, więc teraz będzie zabawa… Taka, że następnym razem zastanowi się milion razy zanim poprosi mnie o to bym go pierdolił… 

Godfather:Odcinek 12


-Rusz się z tego łóżka, a zabiję Cię suko! Słyszysz?! Odpowiadaj kurwa! – wrzasnąłem rzucając go na łóżko jak szmacianą laleczkę. 
-D-dobrze Tom…  - tyle wyjąkał rycząc jak dzieciak w poduszki i zwijając się w kłębek. Uśmiechnąłem się i opuściłem na kilka minut pokój. Wróciłem z dość sporą reklamówką rzeczy i od razu wyłapałem przerażony wzrok Billa, który zaczął szczelnie okrywać się kołdrą. Muszę gówniarzowi pokazać, że mi się nie odmawia. Od dziś wykonuje on każde moje polecenie i tego suka ma się trzymać. Wyjąłem dwie pary kajdanek i ruszyłem w jego stronę. Drżał, jak wystraszony zając  czujący obecność drapieżnika. Złapałem go za jedną z tych jego chudych rąk i rzuciłem kajdanki na łóżko. Bill zanosząc się coraz bardziej płaczem zaczął ponownie się ze mną szarpać. 
-Jednak nie rozumiesz co?! – krzyknąłem i wierzchem dłoni  uderzyłem go w odpowiednie miejsce z odpowiednią siłą w kark przez co stracił on przytomność. Zrzuciłem z niego kołdrą i zabrałem się za skuwanie rąk i nóg. Miałem plan, aby go stępić i właśnie go realizowałem. Uśmiechnąłem się widząc to jego kruche ciało. Ocknął się i widząc nad sobą moją postać chciał wstać, ale skute ręce i nogi poprzypinane do metalowych ram łóżka skutecznie mu to uniemożliwiły. Spojrzał na mnie przerażony i zaczął szarpać się z kajdankami. 
-C-co ty chcesz zrobić?! Rozkuj mnie! 
Uśmiechnąłem się do niego wrednie i wyjąłem z reklamówki sztucznego penisa. Jego oczy rozszerzyły się i zaczął kręcić na boki głową.
-N-nie… Proszę… Nie rób tego… T-Tom…
Słuchając go wyjąłem z tej samej reklamówki żel i zacząłem smarować nim sztucznego członka. Tak, mogłem zrobić to brutalnie i na sucho, ale pamiętam jak krwawił i im bardziej go rozwalę tym dłużej będę musiał czekać z jebaniem jego dupy. 
-Miałeś swoją szansę. Nie chciałeś po dobroci, to masz tak! – Zaśmiałem się nakładając dość sporą ilość żelu na dłoń i wmasowałem ją w jego pośladki. Nie ułatwiał mi tego, bo rzucał się na boki tylko po to aby mi to uniemożliwić. Zapomniał tylko o tym, że miałem więcej siły od niego, plus ja nie byłem skuty tak jak on. Po wmasowaniu żelu złapałem w dłoń zabawkę, którą wcześniej trzymałem w rękach. Nakierowałem ją na jego wejście, a że znowu skurwiel się rzucał, zrobiłem to szybko i na pewno boleśnie. 
-Aaaa! – wydarł się na całe gardło drżąc na tym drobnym ciele, które do tego wygiął w niemalże idealny łuk. Z jego oczu po raz kolejny poleciały słone łzy, a klatka piersiowa poruszała się nierównomiernie zdradzając tym samym, że bardzo ze sobą walczy.
-W-wyjmij to ze mnie! Tom!! – zacisnął dłonie w pięści a ja tylko się zaśmiałem. Wepchnąłem głębiej w niego sztuczną zabawkę, przyglądając się jak wije się od bólu. Cóż… To nie było wszystko. Z wrednym uśmiechem włączyłem maksymalne wibracje w wibratorze. Bill od razu zapiał, a to była melodia dla mych uszu.
-Tom! Skurwysynie! D-dla…cze… AHH!! 
-Bardzo niewyraźnie mówisz wiesz? HAHAHAHA 
Znowu zajrzałem do reklamówki i ukucnąłem przy łóżku. Mała, zakłamana suka… Już mu zaczął stawać. Zaśmiałem się i złapałem jego penisa. Nałożyłem na niego nakładkę wibrującą, którą oczywiście ustawiłem na najwyższe obroty i teraz obserwowałem reakcje ciała Billa. Wił się od tego i walczył ze sobą. Jednak już wiedziałem, że jest mu dobrze. Z szerokim uśmiechem podniosłem się z dębowej podłogi i szybkim krokiem udałem się do swojego pokoju. Otworzyłem wielką szafę stojącą w rogu pokoju i wyjąłem to czego szukałem – kamerę. Zmieniłem na niej kasetę na 2 godziny i wróciłem do pokoju, w którym był Bill. Wyginął się we wszystkie strony i już dało się słyszeć jego ciche pojękiwania. Jego twarz była wykrzywiona w grymasie przypominającym ból wymieszany z przyjemnością. Na policzkach był już lekko różowy. Postawiłem kamerę na szafce przy łóżku, tak, że miałem go w obiektywie w całej okazałości i włączyłem ją. 
-Jesteś suką! Wijesz się od czegoś takiego… HAHAHA Ciekaw jestem, jak będziesz wyglądać jak wrócę hahaha
Wtedy otworzył lekko zamglone i zapłakane oczy, patrząc na mnie z przerażeniem. 
-C-co?! C-chyba mnie tak nie zostawisz?! Tom! Tom!!! 
Tak… Nie słuchałem go już, bo opuściłem pokój zamykając za sobą drzwi. Miałem do załatwienia sporo spraw związanych z interesami. Zejdzie mi się z tym z około 2h… Ciekaw jestem ile do tego czasu Bill będzie miał orgazmów. Śmiejąc się pod nosem udałem się jeszcze raz do swojego pokoju by wziąć prysznic. Cały czas miałem uśmiech na japie i widok wijącego się na łóżku Bill przykutego i takiego bezbronnego. Dobrze mu tak. Musi wiedzieć gdzie jest jego miejsce. Stanąłem na środku łazienki i zdjąłem najpierw koszule, a potem bluzę. Odpiąłem pasek przy spodniach, a te zsunęły mi się z bioder i opadły na kafelkową podłogę. Wyszedłem z ich materiału i w podobny sposób pozbyłem się bokserek. Wszedłem do  kabiny prysznicowej wcześniej rozsuwając ruchome, szklane drzwiczki. Odkręciłem wodę ustawiając na odpowiednią dla siebie i przełączyłem jej strumień na deszczownicę. Stałem spokojnie,  kiedy ciepłe krople wody zaczęły zalewać moje całe ciało. Odchyliłem do tyłu głowę pozwalając wodzie spływać po mojej,  jeszcze zaspanej  twarzy. Przetarłem ją jedną dłonią i schyliłem się  po nawilżający żel pod prysznic. Nalałem dość sporą ilość na dłoń i dokładnie zacząłem myć swoje ciało. Dochodząc do wniosku że jestem już dokładnie umyty, spłukałem z siebie pianę i zakręciłem wodę, wychodząc z kabiny cały mokry. Podniosłem leżące na podłodze bokserki, spodnie, bluzę i koszulkę  i wrzuciłem je do wiklinowego kosza z brudną bielizną. Powoli podszedłem do dużego lustra i stojąc przed nim dokładnie przyjrzałem się swojemu lustrzanemu odbiciu. Miałem idealnie wyrzeźbione ciało po godzinach przesiadywania w siłowni, która znajdowała się w „podziemiach” mojego wielkiego domu. Pomimo , że moje ciało było pięknie umięśnione, zdobiły je przeróżnego rodzaju blizny,  które nabyłem podczas walk jakie stoczyłem przez zostawioną już za sobą młodość. Uśmiechnąłem się do własnego odbicia i sięgnąłem z szafki puchaty,  kremowy ręcznik. Wytarłem nim dokładnie ciało i zawiązałem go  szczelnie na biodrach. Opuściłem łazienkę po wcześniejszym umyciu zębów i  poszedłem do swojego pokoju. Wlazłem do garderoby i zacząłem przebierać w ubraniach. Zdecydowałem się na oczywiście luźne, czarne spodnie dobierając do nich białą, także luźną koszulę na krótki rękaw i za dużą o dwa numery czarną bluzę z kapturem. Położyłem ciuchy na łóżku i wróciłem do garderoby po czarne bokserki, które szybko wrzuciłem na swój zgrabny tyłek. Wróciłem do łóżka i założyłem spodnie. Następna była biała koszulka,  a po niej zarzuciłem na swoje umięśnione ramiona bluzę. Wyjąłem spod ciuchów warkoczyki rozrzucając je na ramionach i usiadłem na łóżku. Wciągnąłem na stopy białe skarpetki i sięgnąłem do nocnej szafki po ulubione perfumy,  którymi dość mocno się wypryskałem. Wyszedłem z pomieszczenia jak burza i poszedłem do drzwi wejściowych. Naciągnąłem na nogi biało-czarne adidasy, a na  nos założyłem duże, przeciwsłoneczne, czarne okulary. Musiałem pogadać z facetem, który okradł nas na dość sporą kasę. Chociaż już za dobrze wiedziałem, jaka to będzie rozmowa… W sumie to już całkowicie się przestawiłem na tryb nocny. Dla takiego chorego człowieka jakim się stałem, dzień był nocą, a noc była dniem... Byłem buntownikiem, szefem okropnej mafii.. Każdy kto zadarł z nam wiedział, że żywot jest jego krótki. Tak było i teraz. Westchnąłem pod nosem i udałem się do podziemi. Stałem w pomieszczeniu gdzie do krzesła przywiązany był nagi mężczyzna. Ukucnąłem przed nim łącząc ze sobą dłonie, przedramiona opierając o uda i wpatrywałem się w niego z dość dużą fascynacją, przekręcając głowę na boki jak zaciekawiony drapieżny ptak.
-Mmm... Dziś się zabawię i to miło... A wiesz czemu? 
Facet pokręcił na boki głową. Na odpowiedź z jego ust liczyć nie mogłem, bo były zakneblowane. Zaśmiałem się jedynie pod nosem. 
-Bo będziesz dziś moją zabawką Złociutki...HAHAHA 
Mój psychopatyczny śmiech rozniósł się echem po pustym, lochowatym pomieszczeniu. Zagwizdałem na chłopaków i wstałem. Trzech cholernie dobrze zbudowanych mężczyzn weszło do środka.
-Chyba nie wiesz, że z nami się nie zadziera co suko?!  - Wziąłem od jednego z chłopaków duży, wojskowy nóż i wbiłem go w udo mężczyzny. Trysnęła krew, rozległ się głośny, stłumiony krzyk a ja z fascynacją dziecka zacząłem obracać nóż w jego udzie. Wyjąłem go po chwili i zlizałem z niego krew. Następnie pociąłem mu klatkę piersiową, ramiona… Odsunąłem się od niego w końcu i kiwnąłem głową na chłopaków.  Złapali faceta i podnieśli go z krzesła. Ruszyłem za nimi na środek pokoju gdzie bujał się na łańcuchu wielki hak. Uśmiechnąłem się i z fascynacją dziecka patrzyłem jak moi ludzie nabijają na niego faceta. Wisiał teraz z 2 cm nad ziemią z hakiem w ramieniu zanurzonym na wylot. Krew... Zajebista ciecz, która pobudzała moje zmysły i ciało... zaczęła strumieniami płynąć po jego ciele. Wyjąłem z kieszeni spodni gumkę. Następnie rozpiąłem pasek spodni, a te od razu pod wpływem grawitacji opadły mi na kostki wraz z bokserkami. Na mocno sterczącego już penisa naciągnąłem gumkę i podszedłem do faceta. Płakał wiercił się i mruczał coś, ale nie wiem co przez knebel. Złapałem jego uda, unosząc je do góry i usłyszałem tłumiony krzyk. Cóż... Każdy ruch jego ciała powodował ruch haku a mi... więcej jego krwi. Bez ostrzeżenia wszedłem w niego i od razu zacząłem go jebać. Był heteroseksualny. Tak, wiedziałem o tym doskonale. Ale jebało mnie to. Krew... przez to, że pierdoliłem go jak szmatę zaczęła lecieć mu krew z odbytu. 
-Oh tak!
 Pierdoląc kolesia zlizywałem z jego pleców krew i ocierałem się własną klatą o jego plecy by mieć więcej krwi na sobie. Boże to właśnie kochałem. To dla mnie zwierzyna. Jej krew i ciało należy do mnie. Pierdoliłem go w ekspresowym tempie rozwalając wewnątrz niego wszystko co możliwe, bo po prostu chciałem spełnienia. Kiedy spuściłem się w nim wyszedłem z niego i zacząłem zlizywać więcej krwi z pleców. Oblizałem usta, jak psychol i przesuwając go z hakiem nad wannę patrzyłem na jego nieprzytomne ciało. Jak wrócę z zabawy z Billem będę mieć w czym wymoczyć ciało i czego się napić. Zaśmiałem się i udałem pod prysznic. Wyszedłem z kabiny po dokładnym umyciu. Oczywiście koszula i bluza nadawały się do wypierdolenia. Okazało się, że mamy jeszcze jednego kolesia. Jednak jedno ciało na dziś mi starczy. Miałem lepszy pomysł. Ten drugi też był heteroseksualny. Zrobimy z niego dziwkę i będzie zarabiać ciałem na spłatę tego co wisi. Kazałem chłopakom przeruchać go na drugą stronę i to tak przez tydzień. Jak zobaczą, że sam zaczyna obciągać i wypinać się w ich stronę mają załatwić  na niego klienta. Pożegnałem ich i ruszyłem na górę do mojej jedynej suki. Ciekawe w jakim jest stanie i ile zaliczył orgazmów. Zaśmiałem się pod nosem lubieżnie oblizując usta.

Godfather:Odcinek 11


Wczoraj wypiłem trochę za dużo przez co odważyłem się na to do czego doszło. Co jak co, ale ten kościotrup był w końcu moim bratem. Jednak źle się stało – dla niego, bo było mi zajebiście. Nikt do tej pory nie dał mi takiej przyjemności, jak ten jego ciasny, zgrabny tyłek. Na samo wspomnienie o nim znowu miałem ochotę znaleźć się w Billu. Obserwowałem go uważnie i mogę przyznać, że to w jakim był stanie cholernie mnie pobudzało. Siniaki, pogryziona szyja i uszy, zadrapania… Do całości dochodziło drżenie jego ciała, które całkowicie przeczyło temu jaką przyjął postawę. Patrząc mu bezczelnie w oczy z łobuzerskim, przybliżyłem się do niego jeszcze bardziej. 
- Nie bój się, nie zamierzam tego powtórzyć… przynajmniej na razie… - zaśmiałem się cicho widząc przerażenie w jego oczach, które było lustrzanym odbiciem moich. Wybrałem na ofiarę własnego brata… Cóż… jedyne co mogę stwierdzić, to to że masz teraz przejebane Billy. Wziąłem go na ręce owiniętego szczelnie w kołdrę. Pomimo, że się mnie bał i wyglądał tak, jakby chciał mnie zabić, nie stawiał oporu. Położyłem go na łóżku przyglądając się pościeli. Było na niej sporo krwi i wiadome było czyja to krew. 
- A teraz uparty, buntowniczy braciszku leż, to szybciej do siebie dojdziesz. Dałem ci zastrzyk przeciwbólowy, więc nie powinieneś odczuwać bólu…
-Dziękuję za ulżenie mi w cierpieniu wielmożny, wielki bracie, a teraz zjeżdżaj stąd! – syknął mierząc mnie wściekłym wzrokiem i położył się na dużych, aksamitnych poduszkach naciągając kołdrę po samą szyję. Tego właściwie się spodziewałem. Pomimo, że sięmnie bał był jak osa… Podobało mi się to w nim. Zaśmiałem się patrząc na niego i podszedłem do krzesła, na którym wcześniej siedziałem . Usiadłem na nim wygodnie obserwując Billa z zadziornym uśmiechem na ustach.
- A co jeśli powiem, że stąd nie pójdę? Chciałbym zauważyć Bill, że to jest MÓJ dom, a ty jesteś tu tylko gościem. – mruknąłem unosząc jedną z czarnych, gęstych brwi do góry i złączyłem przed sobą dłonie. 
-Trzeba było nie być takim dumnym i upartym, a nie cierpiałbyś aż tak bardzo,,, - zaśmiałem się mierząc go uważnie, a raczej kołdrę pod którą się cały schował.
-Dobra TWÓJ, ale sam dałeś mi do cholery ten pokój, więc bądź kurwa tak miły i WYPIERDALAJ z mojego pokoju!  - warknął spod kołdry, a ja zaśmiałem się głośno. No proszę… Jak widać mój braciszek ma też pazurki… Proszę… Proszę…
-Jakoś nigdzie się nie wybieram, chętnie sobie popatrzę na twoją osobę, której przez 4 lata nie miałem „przyjemności” oglądać… - wtedy kołdra opadła, a mi ukazała się odkryta do połowy sylwetka Billa.
-Dlaczego jeszcze tu jesteś? Dlaczego dręczysz mnie swoją obecnością? Czego ty ode mnie oczekujesz?! – uśmiechnąłem się widząc w jego oczach złość, która była wytłumaczalna w każdym calu. Ale po 4 latach chciałem zadawać mu ból… cierpienie… a na jego nieszczęście po wczorajszej nocy dochodziło też to, że gówniarz mnie po porostu podniecał i fascynował.
-Niczego od ciebie nie oczekuję, po prostu tu sobie siedzę – wzruszyłem ramionami i zdjąłem bluzę łącznie z koszulką, bo w tym pokoju było strasznie gorąco. Ukazałem tym samym swoje idealnie umięśnione ciało. Bill przekręcił głowę w bok, aby na mnie nie patrzeć a ja zacząłem sobie chodzić po pokoju.
-Nie bój się… na razie nic ci nie zrobię… - podszedłem do szafki z książkami i zacząłem je przeglądać – A… Właśnie… Łap! – wyjąłem z kieszeni moich luźnych, o dwa numery za dużych spodni  pudełko i rzuciłem je Bilowi – Masz tu jeszcze jeden zastrzyk, bo rozwalone ramię plus boląca dupa… hmm… To musi boleć… - widziałem jak złapał opakowanie i położył je na szafkę nocną.
-Zrobić ci ten drugi zastrzyk? Bo sam tego raczej nie zrobisz co? – wróciłem do krzesła i usiadłem na nim patrząc na Billa. – Widzisz gdybyś się nie malował jak laska i do tego od razu zrobił wczoraj to co kazałem to nic by nie było. –powiedziałem bawiąc się jontem wyjętym wcześniej z opakowania. 
-Nie pouczaj mnie szmaciarzu, bo źle skończysz. 
Słysząc to aż zagotowało mi się w żyłach.
-SZMACIARZU?! – warknąłem wstając gwałtownie z krzesła i patrząc na Billa z mordem w oczach – Nazwij mnie tak jeszcze raz, a przerucham cię moim gnatem, że jego wylot wyjdzie ci mordą!! – warknąłem.
-Szzzmaciarzzzzz – mruknął przeciągle, a ja ruszyłem w jego stronę z zamiarem wyjebania mu w tą jego sweetaśną mordę, ale chyba się przestraszył bo zaraz dodał.
-Dobra zrób mi ten zastrzyk, ale jeśli poczuję tą igłę to tak skopię ci jaja, że już w życiu nie będziesz mógł ruchać! – powiedział patrząc na mnie spod byka. Nie wiem czemu ale tym tekstem tak mnie rozbawił, że od razu się opanowałem. Uśmiechnąłem się tylko kątem warg patrząc na niego dominująco.
-Nie pluj się już tak – mruknąłem i podszedłem do szafki. Wyjąłem strzykawkę i nałożyłem igłę-  Gdzie chcesz? W dupę, czy w rękę?
-W dupę? Chyba śnisz kochany! W ramię. Szybko i bezboleśnie – warknął na mnie przekręcając głowę w bok.
-No proszę… Boimy się igieł. Taki twardziel? – zaśmiałem się głośno patrząc na jego ramię.
-Nie boję się tylko to nieprzyjemne… - burknął pod nosem, a ja bez ostrzeżenia wbiłem mu igłę w rękę robiąc zastrzyk i słysząc jego syknięcie.
-Przez moment będzie cię cholernie bolało ramię, ale szybko ci przejdzie. – podszedłem do kosza na śmieci i wyrzuciłem strzykawkę. Wróciłem do krzesła i nałożyłem na siebie koszulkę i bluzę. 
-Kuruj się, a ja spadam bo mam więcej na głowie niż panisko siedzące na dupie w chacie – rzuciłem krótko i już miałem wychodzić, kiedy sobie coś przypomniałem. Podszedłem do niego z szerokim uśmiechem na ustach, złapałem go za włosy i odchyliłem jego głowę w bok. Przybliżyłem usta do jego ucha.
-I jeszcze jedno… Nie opuścisz tego domu… Nie wyjdziesz bez mojej zgody i będziesz mnie słuchał, jak suka słucha swojego pana. A jak nie… Zabiję cię, ale nim to zrobię, będę na twoich oczach w okrutny sposób zabijał tą kurwę zwaną naszą matką – wyszeptałem mu w ucho i zaśmiałem się. Tak wiedziałem gdzie uderzyć w brata… Pomimo, że ja matki nienawidziłem, on ją szanował i kochał. Przesunąłem językiem po jego policzku i puszczając jego włosy ruszyłem z zamiarem opuszczenia jego pokoju. Czułem przerażenie i paraliżujący strach bijący od niego. 
-K-kim ty jesteś? – wyjąkał drżącym ze strachu głosem, a ja jak spojrzałem na niego z cwanym uśmiechem przez własne ramie, zauważyłem jak obejmuje się rękami i cały drży.
-Twoim bratem w nowym, lepszym wydaniu… Na pewno słyszałeś o Godfatherze… Hmm.. Właśnie stoi przed tobą w całej okazałości… - uśmiechnąłem się szeroko i odwróciłem do niego przodem. Miał tak bardzo przerażoną minę, że myślałem że mi tu zaraz zemdleje. Szeroko otwarte oczy, trzęsące się ramiona… 
-Uuu… Po minie wnioskuję, że jednak wiesz kim jest teraz twój braciszek… - zaśmiałem się pod nosem jak psychopata. Ruszyłem w jego stronę z dłoniami w kieszeniach. Ponownie się nad nim nachyliłem, a moje usta po raz kolejny znalazły się na wysokości jego ucha.
-A swoją drogą Billy… Tak cholernie mi się stawiałeś w nocy… Niby tego nie chciałeś, płakałeś i krzyczałeś, ale jak ściskałem twojego penisa to był on sztywny i twardy.. Wręcz gotowy do akcji… Jesteś pierdolonym masochistą wiesz suko?! – wymruczałem w jego ucho i wyprostowałem się. Nie obejmował się już rękoma. Siedział na łóżku i miał czerwone policzki. Jego ciało drżało, a dłonie zaciśnięte były na kołdrze, ale to pewnie przez to, że się mnie bał. Po chwili po jego policzkach popłynęły przezroczyste, słone łzy.
-Oj… Nie płacz Bill… Co prawda upokorzyłem cię i odebrałem to co do mnie należy… Ale powinieneś się cieszyć, że od dziś będziesz moją dziwką. – ukucnąłem przed łóżkiem i złapałem go za podbródek siłą przekręcając jego twarz w kierunku swojej.
-A teraz masz mnie pocałować! 
-N-Nie… Nie chcę! – krzyknął i płacząc, drżąc jak liść na wietrze energicznie pokręcił na boki głową.
-Słucham?! – warknąłem wściekły. – Jesteś moją suką, która ma słuchać tego co jej karzę! – wstałem i nie hamując się ani trochę uderzyłem go w twarz tak mocno, że całkowicie upadł na łóżko. Dotknął policzka łkając jak dziecko, a ja złapałem go za włosy i z całej siły szarpiąc za nie posadziłem na łóżku. Po pokoju rozległ się pisk Billa, a jego drobne dłonie złapały mój nadgarstek.
-Skoro suko nie rozumiesz po dobroci, to załatwię to w swoim stylu! - warknąłem mu prosto w twarz z ani trochę nieukrywaną wściekłością.