sobota, 19 maja 2012

Godfather:Odcinek 22


Spałem w najlepsze, kiedy obudziły mnie słowa tej suki.
-Tom! Co to ma być do kurwy za farba czy chuj wie co na moim dywanie w pokoju?! Dobra wiem, że lubisz mnie straszyć, ale to już przesada! Myślałem, że znowu mi coś zrobiłeś, ale starannie obejrzałem swoje ciało. Co to ma być?!
Zacisnąłem dłonie w  pięści i usiadłem na łóżku… Nadal  byłem cały we krwi… Spojrzałem na Billa z mordem w oczach.
-Farba kretynie?!
Wrzasnąłem krzywiąc się z bólu. No tak…  On miał wtedy zastrzyki, które mu podałem. Ja odczuwałem wszystko  ponownie, bo takich cudeniek tu nie miałem.
-Żadna farba sukinsynie! To moja krew! W-Wynoś się z mojego pokoju, bo nie ręczę za siebie!
W  końcu podniosłem się z łóżka i ledwo stojąc na nogach spojrzałem na niego spod byka.
-Uprzedzałem, że jak na mnie spojrzysz to Cię zapierdolę!
Miałem siny cały nadgarstek i dłoń po tym jak potraktował go wczoraj... Pełno śladów po ugryzieniach i siniaków, które zdobiły praktycznie całe moje ciało niczym tatuaże. Moje ramie było w opłakanym stanie przez pęknięty szew, a mój odbyt... Tak dziwię się, że nie dostałem zapaści przez to co w nim wczoraj robił! Na trzęsących się nogach podszedłem do niego, złapałem za bluzkę jaką miał na sobie i uniosłem. Było to okropnym błędem,  bo nogi nadal mi się trzęsły. Złapałem się za podbrzusze, na którym miałem wielkiego siniaka od wbijanego rogu od biurka. Trzęsło się całe moje ciało, tak słaby nie byłem jeszcze nigdy… Nawet jak do mnie strzelali, dźgali nożami, czy dawali łomot prętami byłem w lepszej kondycji niż teraz.  Widziałem, że był w całkowitym szoku i przyglądał się mi badawczo. Nagle poczułem na sobie jego łapy. Byłem na niego tak cholernie wściekły, a kiedy mnie dotykał miałem ochotę odepchnąć go z taką siłą, żeby wyleciał przez okno z mojego pokoju i wylądował na krzakach róż tuż pod nim. Ale... był wczoraj pijany,  dlatego pozwalałem dotykać się bo i tak nie miałem siły bronić się… Byłem jak bezbronne dziecko. Posadził mnie na łóżku, a ja spojrzałem na niego i skrzywiłem się bo siedzenie sprawiało mi nie lada problem…
-Wynoś się! Nie chcę na ciebie patrzeć suko! A tym bardziej nie chcę abyś patrzył na mnie!!
Zbladłem widząc jego uśmiech na ustach. Tak wredny, zadowolony i… zboczony uśmiech… Przeraził mnie. Tak, mnie Godfathera przeraziła suka. Moja własna dziwka miała teraz nade mną przewagę. Nie chciałem jednak tego pokazać. Mierząc go wściekłym, a przede wszystkim badawczym wzrokiem wstałem i podszedłem najpierw do krzesła stojącego przy biurku. Zacząłem szukać komórki, co nie wychodziło mi przez trzęsące się całe ciało. Chciałem zadzwonić do Connora, żeby przywiózł mi trzy zastrzyki… Jednak prawda jest taka, że chciałem ten telefon aby mieć pewność, że pomoc mam pod ręką… Ale… poddałem się opadając na kolana, które ugięły się pode mną i usiadłem  na podłodze. Nie byłem wstanie wystać 2 minut na nogach… Cholera! Usłyszałem, że Bill idzie w moją stronę. Spojrzałem na niego widząc na jego mordzie  szeroki uśmiech. Nachylając się nade mną sięgnął moje spodnie. Odnalazł w nich telefon i uśmiechnął się jeszcze bardziej.
-Tego szukałeś?
Wyciągnął w moją stronę dłoń, więc chciałem odebrać telefon… Ale on zaśmiał się głośno i odwróciwszy się do mnie plecami cisnął nim przez pokój. Moja własność zakończyła swoją podróż na ścianie i w kawałeczkach opadła na podłogę.
-Ty suko!! Zapłacisz mi za to!!
Wydarłem się i miałem już wstać, kiedy znowu jęknąłem z bólu przymykając jedno oko. Bill opierając dłonie na swoich biodrach odwrócił się do mnie.
-Wiesz braciszku… To śmieszne, bo właśnie przypomniałem sobie poprzednią noc…
Te słowa mnie sparaliżowały i spojrzałem na niego szybko. Jednak moja duma, którą chciał mi wczoraj odebrać odezwała się co rusz i zaśmiałem się.
-Tak i jak? Podobało się? Jeśli tak to będziesz musiał tylko to zapamiętać i dobrze wyryć w dyni, bo na tym koniec! A teraz wynoś się stąd!
Nie podobało mi się to. To nie tak do kurwy miało wyglądać! Cholera! Gdybym był tylko trochę bardziej silny… Ale po tym co było wczoraj było to niemożliwe! Bill ukucnął przede mną z szerokim uśmiechem.
-Wczoraj to raczej Ty…
Przybliżył swoje usta do mego ucha.
-..Byłeś moją suką Tom… i… spodobało mi się to!
Co proszę? Nie no on żartuje, prawda? Zacisnąłem szczęki i właśnie miałem uderzyć go z misia, kiedy wstał. Patrzyłem co robi. Podszedł do pozostałości po moim telefonie. Dostrzegłem to czego szukał!
-Nawet się nie waż!! Oddawaj ją!
-Ta karta mi się przyda… Nawet nie wiesz, jak bardzo braciszku. Poza tym muszę jakoś poinformować twoich wiernych kundli, że wyjeżdżasz na wczasy ze swoją dziwką…
Zaśmiał się i mijając mnie opuścił mój pokój. Wstałem jakoś i chciałem za nim pójść, kiedy drzwi od mojego własnego pokoju zatrzasnęły mi się przed nosem i usłyszałem szczęk przekręcanego zamka. Zamarłem i kopnąłem w drzwi.
-Ty wredna, parszywa kurwo!! Otwieraj!! ZAPIERDOLĘ CIĘ!!
Ponownie kopnąłem w drzwi, ale i tak nie usłyszałem nic za nimi. Fuck! Wróciłem na łóżko i trzymając się za brzuch, położyłem się na wyrze na boku. Byłem wściekły, wystraszony i obolały. Nie wiedziałem czego spodziewać się po tej kupie gówna. Po co były mu te numery?! Co on do cholery kombinuje?! Zamknąłem w końcu oczy i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Nie dane było mi pozbycie się tego uporczywego bólu, bo Bill mi to uniemożliwił pozbywając się mojej komórki. Nie wiem, być może chciał żeby czuł to co on… Chociaż z drugiej strony, czy ten niedojebany chłopataś w ogóle zdaje sobie sprawę, że jechał na morfinie jaką mu podałem? Pewnie nie…  Obudziłem się późno… Znaczy w sumie jak wróciłem do domu była noc, lecz teraz za oknem świtało. Chciałem wstać i sprawdzić, która może być godzina, ale ból przenikający przez całe moje ciało w ogóle na to nie pozwolił. Znowu zmorzył mnie sen i zamykając oczy ponownie zasnąłem…

*

Otworzyłem oczy i… Doznałem całkowitego szoku. Za oknem było ciemno. Przespałem cały dzień! Pytanie, czy ten kutas tu był… A może zamknął mnie spierdolił i tyle będzie po nim? Jakoś głęboko w środku czułem, że takie marzenia są tylko snem. Ból nieco zelżał, dlatego mogłem w końcu jasno myśleć. Usiadłem powoli i delikatnie na łóżko, przetarłem dłonią twarz i rozejrzałem się po pokoju. Właśnie! Boże jaki ja jestem głupi… Wstałem z wyrka i w lekkim rozkroku podszedłem do jednej z szafek znajdującej się w pokoju. Otworzyłem dolną szufladę i zacząłem ją przeszukiwać. Jest! Miałem rację. Na jej dnie, głęboko pod dokumentami odnalazłem zapasowy klucz od swojego pokoju. Wyjąłem go, ucałowałem i podszedłem drzwi. Wsunąłem kluczyk w zamek i przekręciłem. Nim jednak wyszedłem z pokoju, ubrałem się aby nie chodzić nago i wywiać jak najdalej z domu. To śmieszne, ale w takim stanie w jaki obecnie się znajdowałem, nie czułem się bezpiecznie we własnym domu. Ubrałem na bokserki luźne spodnie, na tors zarzuciłem dużych rozmiarów t-shirt. Ubrany po cichutku opuściłem pokój. Właśnie mijałem drzwi Billa, kiedy przypomniałem sobie o karcie… Nie, nie… Pokręciłem na boki głową. Godfather ty kutasie spierdalaj stąd póki możesz… Tak, właśnie takie myśli miałem, ale i tak zawsze działem wbrew sobie. Przysłuchiwałem się dość długo w panującej w domu ciszy, czy coś dzieje się za drzwiami… Ale nie było nic. Absolutna cisza. Może go nie ma, bądź tak naprawdę zamknął mnie, żeby spokojnie móc pospać? Wlazłem po cichu do pokoju. Było w nim ciemno... Czyżbym miał rację, że spał? Spojrzałem na ziemię i wtedy zauważyłem na niej dresowe spodnie, w których Bill był u mnie kilka godzin temu… Usłyszałem westchnięcie, ale pomyślałem, że to przez sen.
-Przyszedłeś do mnie się zabawić?
Podskoczyłem do góry słysząc ten głos. Spojrzałem na miejsce skąd dobiegał i zagryzłem wargę. Teraz nie liczyła się kłótnia czy ostra wymiana zdań. Nie miałem szans w tym stanie, a on pewnie się przebudził. Po prostu zmyję się stąd jak najszybciej i tyle.
-Nie, szukam po prostu karty. Potrzebuje morfiny... i nie wiem skąd przyszedł ci do głowy taki odjebany pomysł Bill..
Mruknąłem pod nosem dalej patrząc na spodnie. Tak, a miałem nie kłócić się z nim. Walnąłem się na czworaka i w tej pozycji zacząłem szukać spodni, które spuściłem z oczu po to by spojrzeć na Billa.
- Nie przeszkadzaj sobie, znajdę tylko kartę i spadam z twojego pokoju...
Podszedł do mnie i położył dłoń na moim karku.
-Skoro już tu jesteś, to co nam szkodzi? Odrobina przyjemności jeszcze nikogo nie zabiła.
Nie bardzo wiedziałem co się dzieje. Poczułem, jak skubie wargami płatek mojego ucha,  po czym zaczął go mocno ssać…  Dopiero gdy dotarły do mnie jego słowa, które potwierdził na moim uchu, zdrętwiałem. Czułem alkohol, a on z alkoholem kojarzył mi się z jednym…
-B-Bill...
Zamruczałem gardłowo, próbując opanować to co się działo w moim wnętrzu. Pomimo, że pił nie zmienia to faktu, że było przyjemne to co robił.
-Znowu piłeś... C-czemu?
Szepnąłem lekko drżącym głosem i spojrzałem kątem oka na jego profil. Mój wzrok już całkowicie przyzwyczaił się do panującej tu ciemności.
-Sranie w banie, wcale nie piłem. Ja smakowałem.
Mruknął jakby zdenerwowany,  klękając przede mną. Pociągnął mnie do siebie i zaczął przytulać do siebie jak pluszowego misia. Nie ruszałem się kiedy przytulał mnie do siebie, ale wiedziałem że w razie co spierdolę. Nie chciałem ani zrobić krzywdy jemu bo był pijany i nie zapamiętałby wymierzonej kary,  ani żeby on zrobił to samo mi co wtedy. Po chwili chyba mu się to znudziło, bo pochylił się i złożył kilka drobnych pocałunków na moich wargach. Czując te ciepłe, wilgotne usta na swoich, zamknąłem oczy i oddawałem każde jego muśnięcie.  Jego dłonie już błądziły po moich plecach i pośladkach ukrytych pod materiałem dżinsów i bokserek. Przesunął wargi na moje ucho i zagryzł je delikatnie. Zadrżałem, gdy mnie ugryzł i czułem, jak mocno zaczął mnie ściskać.
- Powiedz Tom, chcesz tego? Przyznaj się...pragniesz mnie…
Szeptał mi wprost do ucha, owiewając je ciepłym oddechem. Ramionami przyciskał mnie jeszcze mocniej do siebie, chyba żebym mu nie uciekł. Nie rozumiałem tego.. Dlaczego zawsze po alkoholu mnie chciał... tylko po nim... Bo jakoś na trzeźwo nie przejawiał takiego zainteresowania mną.
- T-Tak pragnę, a teraz idź spać.. jesteś pijany Bill...
Mówiąc to nie byłem już tego taki pewny. Nie był aż tak silny jak wtedy... czemu.. Czyżby rzeczywiście tylko „smakował”?
- Pragnę cię, jak nikogo innego... ale Ty to wiesz... Bo nie raz to ci demonstrowałem…  A teraz naprawdę, idź spać.
Zaplótł sobie mojego warkoczyka na palec i bawił się nim przyglądając się uważnie tej czynności. Po chwili uśmiechnął się nieco kpiąco… A ja odczułem jakiś niewytłumaczalny niepokój… Czemu?
-Nie będziesz mówił mi co mam robić. Nie chcę spać. Chcę ciebie. Mam na ciebie ochotę i mam zamiar wziąć sobie to, czego chcę.
Słysząc jego słowa chciałem już odpowiedzieć, ale naparł na mnie swoim ciałem tak, że oboje wylądowaliśmy na podłodze. On rzecz jasna wylądował na mnie, a ja skrzywiłem się z bólu. Wpił się wargami w moją szyję i zaczął przygryzać dość mocno jej skórę, by pozostawić tam ślad… Swój ślad, tak jakby chciał aby każdy wiedział, że należę tylko i wyłącznie do niego.  Jęknąłem głośno czując jego zęby na szyi, które raz za razem zatapiały się w niej dość mocno.
-N-Nie zrobiłbyś mi tego po raz dugi prawda? Powiedź, że nie...
Szepnąłem drżąc pod nim. Nie ze strachu lecz z tego co robił. Chciałem mieć pewność... a może raczej wiedzieć co odpowie… Czy rzeczywiście stał się on pierwszym człowiekiem w moim życiu, którego zacząłem się obawiać?
-Bill odpowiedź mi...
On jednak nie odpowiadał przez długą chwilę, ponieważ zajął się kompletnie moją zaczerwienioną już szyją, a konkretnie jej prawą stroną. A ja pojękiwałem lekko od bólu jaki zadawał mojej biednej szyi. Zaczął przygryzać mocno miejsce za moim uchem, gdzie również na pewno powstała sporych rozmiarów malinka. Oblizał wargi i uśmiechnął się lubieżnie, patrząc prosto w moje oczy.
-Nie stawiaj się, to oszczędzę ci bólu.
Odpowiedział cicho, a już po chwili wpił się w moje usta. Nie wierzyłem w to co usłyszałem. Czyli jednak ta suka zrobiłaby to jeszcze raz! Rozchylił  językiem moje wargi  i wtargnął do ich wnętrza, głaszcząc podniebienie jak i policzki językiem. Dłońmi podążył do skraju mojej koszulki, którą szybko podciągnął w górę. Długimi paznokciami zaczął drażnić moje sutki tak, by po chwili sterczały. Jęknąłem od jego dotyku jakim obdarzałeś w tym momencie moje sutki. A gdy na nowo mnie pocałował oddałem pocałunek, lecz kiedy udało mi się uwolnić spojrzałem w bok.
-Czym będzie się to różniło od gwałtu.. to jest szantaż...
Pokręciłem głową i zepchnąłem go z siebie. Nie miałem ochoty na seks, nie jak był w takim stanie. Wstałem patrząc na niego i ponownie pokręciłem głową.
-jesteś...
Nie dokończyłem machając ręką  zrezygnowany i ruszyłem do wyjścia z pokoju. Bill siedział na podłodze, unosząc jedną brew do góry, głowę przekręcił lekko w bok tak, że patrzył na mnie kątem oka, a usta ułożył  w niezadowolony "dzióbek".
-Czy ty mi właśnie odmówiłeś?
Zapytał podnosząc się z podłogi.
 -Tak właśnie to zrobiłem.
Warknąłem idąc przed siebie kiedy poczułem szarpnięcie, bo złapał mnie za ramię, odwrócił szybko w swoją stronę i popchnął na ścianę, do której przyparł mnie własnym ciałem. Przez tak raptowne zagranie z jego strony uderzyłem tyłem głowy o powierzchnię ściany. Zabolało.
-Czy jeszcze się nie nauczyłeś, że mi się nie odmawia?
Słysząc jego słowa chciałem odpyskować, ale nie zdążyłem, bo on tak po prostu spoliczkował mnie. Przekręciłem głowę w bok od siły uderzenia,  a w żyłach normalnie mi się gotowało. Drugą ręką już dawno przytrzymywał moje nadgarstki nad moją głową i patrzył mi wrogo w oczy. Szarpnąłem rękami, żeby wyswobodzić się ale znowu miał napływ tej jebanej sił, a to mnie przeraziło.
- P-Puszczaj mnie dupku!
Warknąłem agresywnie chcąc się uwolnić z tego stalowego uścisku.
- Słyszysz co mówię?  Puszczaj ale już!
Wrzasnąłem niskim głosem, patrząc na niego z mordem w oczach. Czułem jak piecze mnie polik od liścia, ale nie przejmowałem się nim.
-Bądź grzeczny, to może cię puszczę.
Warknął na mnie i przyparł mocniej do ściany. Zacisnął chude palce na moich nadgarstkach i wbił w nie pazury.
-Będziesz robił to, czego będę chciał?
Robił to co chcesz? Nie no gościu ciebie Bóg opuścił. Pokręciłem głową, krzywiąc się od wbijanych przez niego w moje nadgarstki paznokci. Znowu dostałem z liścia tym razem w drugi policzek.
-Zła odpowiedź kochanie, masz być posłuszny.
Wyszeptał lodowato. Jego głos w tym momencie mógł zamrozić nawet gorącą skałę wydobytą z wnętrza ziemi. Wsunął kolano pomiędzy moje uda i zmiażdżył nim moje przyrodzenie.
-Będziesz grzeczny?
 Słysząc jego słowa spojrzałem na niego spod byka wściekły.
-Niech Cię szlag...
Jęknąłem głośno czując co robi z moim przyrodzeniem. Poczułem ból w okolicach podbrzusza i zamknąłem oczy przygryzając dolną wargę. Poczułem muśnięcie na jednym z  zaczerwienionych policzków,  po czym znów w niego dostałem.
-Zła odpowiedź.
Wściekły znowu miałem zamiar stawić się, ale odwrócił mnie do siebie tyłem. Odpiął moje spodnie i opuścił je wraz z bokserkami do moich kolan. Przyparł mnie całym ciałem do ściany, a jego  przyrodzenie ukryte pod materiałem spodni ocierało się o moje nagie pośladki. Zadrżałem czując, jak ociera się o moje pośladki. W głowie huczało mi jedno: nie rób mi tego kolejny raz... Byłem jednak twardy i dumny, nie zamierzałem mu się dać. Położył głowę na moim ramieniu i przygryzł moją szyję. Znów zostawił w kolejnym miejscu malinkę.
-Powiedziałeś, że mnie pragniesz. Powiedz jak bardzo.
Szepnął jadowicie do mojego ucha i naparł na mnie jeszcze mocniej. Jego palce zakleszczyły się na moich nadgarstkach. Jęknąłem głośno czując na swojej szyi kolejne ugryzienie, po jego słowach wbiłem się bardziej w zimną powierzchnię ściany.
-P-Pragnę trzeźwego Billa, a nie pijaka...
Powiedziałem wrednie i zaśmiałem się głośno. Zacisnąłem szczęki czując jak miażdży mi nadgarstki po tym co powiedziałem.
- Powiedziałem już... Puszczaj mnie do cholery...
-W twoich snach.
Warknął kpiąco rozpinając swoje spodnie. Czułem już wcześniej jak cholernie jest podniecony i to przez materiał jego spodni plus bokserek. Opuścił nieco materiał od bokserek, tak wiedziałem to…
-Przyznałeś się, że pragniesz. Ślicznie. Tylko kto ci powiedział, że jestem pijany? To tylko kilka łyków, a ty od razu robisz ze mnie alkoholika.
Rozsunął moje pośladki i zaczął ocierać się główką penisa o mój odbyt. Zadrżałem cały od tego co robił. To nie może być prawda, nie zrobiłby mi tego na trzeźwo. Nie odważyłby się... Zacisnąłem dłonie w pięści i oparłem czoło o ścianę. Byliśmy bliźniakami, dlatego czułem, że on odczuwa jak drżę, a to jedynie dawało mu satysfakcję.
-No dalej, proś bym rżnął cię jak sukę, a może znów chcesz oglądać swoją krew?
Roześmiał się głośno i pchnął lekko biodrami przez co główka jego penisa znalazła się we mnie. Jęknąłem drżąc cały kiedy wszedł we mnie czubek jego członka. Od razu się spiąłem, a spięte mięśnie zacisnęły się na jego penisie.
-P-Przestań...
Szepnąłem czując, jak trzęsą mi się nogi. Nie zamierzałem błagać o rżnięcie bo nie chciałem seksu...A na pewno nie chciałem być rżnięty, a rżnąc jego…  Przed oczami miałem sytuację z tamtej nocy. Zadrżałem mocno i zagryzłem wargę. Wiedziałem, że dziś w tym pokoju dojdzie do tego samego co wtedy. Nie będę błagać o seks ani o to żeby przestał mi to robić… Dlatego zmierzało to w jednym kierunku.
-Chyba nie dosłyszałem, mówiłeś coś?
Nachylił się nade mną ,przez co wszedł we mnie głębiej.
-No dalej, mówiłeś coś suko?
Wyszeptał w moje ucho kpiącym tonem. Jęknąłem głośno, czując jak jego członek we mnie wchodzi.
-Sam jesteś suką... Jeżeli myślałeś, że ze mnie ją zrobisz myliłeś się... Nie będę się płaszczyć przed takim gównem jak Ty!
Przełożył moje ręce tak, by znajdował się na moich plecach. Schylił się nieco i zaczął sięgać coś z ziemi. Nie widziałem co, lecz gdy poczułem pasek chciałem się wyrwać, ale skutecznie mi to uniemożliwił. Szybko uwięził moje ręce na  plecach, przez co raz-miał wolne ręce, dwa-byłem w kropce, bo nie mogłem nic zrobić. Położył  jedną rękę na moim czole i odchylił moją głowę  bym położył ją na jego ramieniu. Drugą rękę położył na moim biodrze i wszedł we mnie kilka milimetrów głębiej.
-Masz mi coś do powiedzenia?
Zadrżałem raczej ze złości i obawy przed bólem. Wiedziałem, że tamte rany jeszcze do końca się nie zagoiły, a czekały mnie właśnie następne.
-Goń się !
Warknąłem na jego pytanie niczym wściekły pies i szarpnąłem się, jakby to niby miało mi pomóc w uwolnieniu się. Zsunął dłoń na moją szyję i zacisnął na niej palce, aż lekko mnie poddusił.
-Nauczę cię pokory....gówniarzu.
Warknął w moje ucho. Słysząc jego wściekły głos, wiedziałem co nastąpi dlatego zamknąłem oczy i mocno zagryzłem wargi. Bez skrupułów wszedł we mnie szybko i do końca. Wydałem z siebie zagłuszony jęk i zadrżałem. Bolało i to niemiłosiernie. Jęknął cicho w moje ucho i uśmiechnąłem się opierając skroń o mój policzek.
-Żebyś czuł teraz to co ja. Nawet nie wiesz jaki ciasny jesteś. Przyjemnie ciepły, w sam raz do rozpychania. Jakbym cię znów rozdziewiczał, wiesz?
W jego głosie można było wyczuć wyraźną satysfakcją
-Lepiej, żebyś mnie nie puszczał, bo zapierdolę cię szczylu!
Warknąłem i zaraz po tym jęknąłem głośno, bo zaczął szybko się we mnie poruszać, przez co do oczu napłynęły mi niekontrolowane łzy. Ponownie zagryzłem wargę i zadrżałem. Zagryzałem ją tak mocno, że w końcu przeciąłem ją i poczułem metaliczny smak w ustach. Głaskał palcami moją pogryzioną szyję, a jego skroń ocierała się o mój policzek przy każdym ruchu. Nie kontrolował się już, poruszał się coraz szybciej, coraz mocniej, tym samym wchodząc we mnie coraz głębiej i brutalniej. Położył rękę na moim brzuchu i przysunął mnie bliżej siebie, lecz nie odsuwał mnie zbytnio od ściany, byśmy chyba nie padli. Nie zwracał uwagi na moje pogróżki. Pchnął jeszcze mocniej przez co odbiłem się od ściany. Jeżeli myślałem, że to co mi wtedy robił było gorsze, myliłem się. Odezwały się wszystkie rany jakie zadał mi ostatnim razem, do tego jego ruchy... Wtedy doszedł szybko…  Nie wiem czemu, ale teraz czułem, że nie zrobi tego tak szybko. Czułem wszystko dwa razy mocniej niż ostatnio. Nie podobało mi się to, a od bólu było mi niedobrze. Poczułem, jak mnie dociska  do siebie, a jego ruchy są coraz bardziej brutalne. W głowie pulsowało mi jedno : przestań albo skończ już.. Tego pragnąłem w tym momencie najbardziej. Jęknąłem głośno puszczając wargi od kolejnego mocnego pchnięcia i poczułem jak obiłem się znowu o zimną, twardą ścianę. Drżałem już cały…  Nie wiedziałem też czy krwawię czy nie… Jednak miałem nadzieję, że nie… Puścił moją szyję i położył obie dłonie na moim brzuchu. Pociągnął nieco moje biodra w swoją stronę, tak że byłem zmuszony do pochylenia się, a jemu znacznie ułatwiło to wchodzenie we mnie. Bez krępacji pchał mnie jak tanią sukę, jak wynajętą na godzinę sukę, wiedząc że musi się szybko zaspokoić. Tu było trochę inaczej… Mnie miał dotąd, dopóki będzie tego chciał. Czułem, że właśnie tak myśli. Złapał mnie mocno za biodra i pchnął mocniej niż dotychczas by po chwili zacząć poruszać się dwa razy szybciej niż wcześniej. Pojękiwał nade mną z przyjemności. Oddychałem szybko przez nos starając się łapać powietrze. Jak dalej tak pójdzie to zrzygam się tu przed nim. Moje całe ciało drżało mimo mej woli. Nie chciałem, żeby cokolwiek zdradzało to jaki przeżywam w tej chwili ból. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, kiedy zacząłeś mnie tak szybko i brutalnie posuwać. Nie chcę już.. przestań... proszę... to powtarzałem w myślach i właśnie wtedy ze mnie wyszedł. Zacząłem oddychać szybko przez usta. Zaczął ściągać z siebie spodnie i bokserki, ale zaraz złapał mnie za skrępowane ręce i pociągnął w stronę łóżka. Po drodze zgubiłem spodnie łącznie z bokserkami. Ułożył mnie na plecach, a raczej na rękach, które zaczęły mnie ciągnąć niesamowitym bólem. Widząc co chce zrobić, złączyłem mocno uda. Jednak były tak słabe, że z łatwością rozchylił je, uklęknął na łóżku i wszedł we mnie szybko i do końca. Jęknąłem głośno ponownie czując łzy w oczach i przekręciłem głowę w bok, żeby nie patrzeć na niego. Zaczynałem rozumieć tych których gwałciłem. Poruszałem się na łóżku w przód i tył kiedy mnie posuwał. Chciałem, żeby ten koszmar się skończył. Trącił koniuszkiem języka kącik warg i przyglądał mi się uważnie. Czułem na sobie jego głodny wzrok Dłonie zaciskał mocno na moich udach, nie puszczając ich ani na chwilę. Zamknąłem oczy czując, że łzy chcą wydostać się na zewnątrz. Nie zamierzałem na to pozwolić. Znowu zagryzłem obolałe już wargi i nie wydobywałem z siebie żadnych jęków. Poczułem, że lekko zwolnił i miałem nadzieję, że po prostu zmęczył się lub znudził tą zabawą.  Byłem w cholernym błędzie, bo nachylił się nade mną, tuż nad moim uchem i wyszeptał.
-Jedno słowo.
Wiedziałem o co chodziło. Chciał, żebym błagał o litość i o to by przestał. Wiedział, że zrozumiem przekaz, ale nie przestawał ruszać biodrami. Jego ruchy były słabsze, ale nadal szybie.  Miałem jeszcze strzępy dumy i nie dam mu się po prostu poniżyć przez błaganie o to by przestał. Choć tak bardzo chciałem się przełamać.
-P-P...Pierdol się.
Warknąłem i zadrżałem od razu. Bolało mnie już wszystko i miałem dość… Wiedziałem z czym wiąże się ta moja odpowiedź i przerażało mnie to. Jak na życzenie zaczął poruszać się w morderczym tempie, może nawet mocniej niż wtedy przy ścianie. Jęknąłem wyginając się pod nim. To tak cholernie bolało. Robił to kilka chwil, by w końcu znów zwolnić.
-Widzę że masz dość, mnie nie oszukasz. Zostawię cię, a ty popłaczesz się. Twoje łzy będą moczyć czerwone policzki, a ty będziesz zanosić się głośnym szlochem. Powiedz to jedno słowo, a zostawię cię...dam spokój.
Wyszeptał w moje ucho i polizał je delikatnie. Czekał  na moją odpowiedź, nie zmieniając tempa w którym się we mnie poruszał. Wiedziałem do czego zmierza. Nigdy mnie nie zeszmaci. Może mnie brać na 100 różnych sposobów, ale nie usłyszy tego jebanego jednego słowa. Spojrzałem na niego z mordem i bólem w oczach. Wiedziałem, że odgadnie co chciałem tym przekazać. Złapałem powietrze w płuca przygotowując się na kolejne tortury. Wiedziałem, że zaraz specjalnie zada mi ból. Wyprostował się i złapał w dłonie moje biodra, uniosł je nieco w górę i zaczął znów poruszać się tak samo szybko co poprzednio. Tym razem nie skończyło się na kilku ruchach. Miał zamiar zaspokoić się do końca. Tym razem ból był nie do wytrzymania, zrobiło mi się czarno przed oczami, a po polikach popłynęły w końcu łzy. Z mojego gardła wydobył się w końcu krzyk gdy powoli złączył moje uda i wszedł we mnie po same jądra. Już mnie tam nie piekło, bo paliło. Moje ciało nie drżało, a trzęsło się całe od mojej walki z samym sobą.
-Mała szmata.
Wysyczał przez zęby i w tym samym momencie doszedł w moim wnętrzu. Poruszał się jeszcze kilka chwil, by w końcu wyjść ze mnie. Wsunął pode mnie dłonie i odpiął pasek z moich nadgarstków. Gdy tylko to poczułem chciałem od razu uciec. Jednak ciało chciało czegoś innego - odpoczynku. Odsunął  się ode mnie i wstał z łóżka.
-Spieprzaj stąd.
 Słyszałem ten jego wredny głos i nawet nie był wstanie wyobrazić sobie, jak bardzo chciałem stąd spierdalać. Oprócz tego przekręciłem się na bok i po prostu zwymiotowałem na podłogę. Drżałem cały i było mi cholernie zimno. Stał jeszcze przez chwilę przyglądając się mojej zmaltretowanej postaci. Jego wzrok był zimny, przepełniony pustką i jakby cieniem satysfakcji. Straciłem przytomność, a gdy otworzyłem powoli oczy zobaczyłem, że jestem u siebie w pokoju. Skuliłem się w kłębek, bo nie miałem na sobie żadnego ciucha, a zakrywała mnie jedynie kołdra. Zobaczyłem nad sobą Billa. Czyli to on mnie tu przytaszczył. Spojrzałem na niego z ogromną nienawiścią w oczach i rzuciłem krótkie.
W... wypierdalaj stąd...
Mój głos był pusty, jakbym mówił zza grobu. Wiedziałem ile dla mnie zrobił, bo czułem iż nie mam na sobie krwi i mam obmytą twarz, ale nie byłem wstanie na niego patrzeć. Nie po tym, jak zostałem po raz drugi zgwałcony i to przez to chuchro... Ani po tym, jak mnie poniżył policzkując, wiążąc i wyzywając. Wiedziałem, że posłucha. Kiedy wyszedł od razu usnąłem… Wiedziałem, że był pijany i to tak samo jak wtedy.. Widziałem butelkę i nie było to kilka łyków… Jak tylko rano wstanę udam się do Alexa. Nigdy więcej nie wejdę do tego pokoju, chyba że z bronią palną bądź białą. Jak dojdę do siebie na pewno pokażę tej wywłoce, kto tu jest czyją suką. Miałem nim się nie dzielić. Ale teraz poużywa sobie, na moich oczach, na nim każdy mój pracownik a mam ich koło 30. Zgwałci go 30 mężczyzn, więc następnym razem pomyśli zanim podniesie na mnie rękę i fiuta! 

6 komentarzy:

  1. I w takich momentach cieszę się, że jednak zddecydowałaś się nie pisać perspektywy Billa. Bo przez to, co on teraz zrobił... uczucia Toma zapewne była takie samej jak wtedy jego.
    Doszłam do wniosku, że jeśli Tom dalej byłby taki słaby, to przydałyby się mu jakieś metalowe majtki na zamek. Chociaż, przypuszczając... Bill pewnie paznokciami jakoś by mu je otworzył i po raz kolejny zgwałcił.
    A tego, że Cię kochaaaaaaam, to już chyba nie muszę powtarzać, nie? *-*
    Jak mi się urządzenie wcześniej wyłączyło z braku baterii w najbardziej ekscytującym momencie, to aż skakałam ze złości. Co Ty ze mną robisz kobieto? o.O
    Ciekawi mnie, czy Bill mimo wszystko był jeszcze odrobinę trzeżwy? No, i jak by to wyglądało, gdyby kompletnie nic nie pił...
    Nie jestem pewna czy ten pomysł z jakąkolwiek bronią przeciwko Billowi jest dobry. Bo zawsze może się odwrócić i znów Tom będzie zagrożony.
    Ten odcinek jest po prostu świetny!
    I tylko takie małe wtrącenie, co do treści: zdarzają Ci się powtórzenia.
    Ale trzydziestu mężczyzn na biedny tyłek Billa to "trochę" dużo O.O On to w ogóle przeżyje? Przypuszczając, że do tego dojdzie, bo kto wie?
    Kto wie, co ty jeszcze wymyślisz?
    Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeellllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam Cię! :D
    Zdrówka! ^^ I weny, rzecz jasna ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW. Świetny odcinek jak zawsze! LUUBIĘ TO :D Czekam na nn i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wole jak Tom pieprzy Billa, a nie na odwrót. Miejmy nadzieje że to sie zmieni;) czekam z niecierpliwością na kolejny odc :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W po ciężkim dniu pracy (siedem godzin na kasie w supermarkecie powtarzając "Dzień dobry, zapakować?", by zarobić na obóz harcerski, zmęczona wchodzę na Twojego bloga i doznaję szoku widząc rozdział dwudziesty drugi (byłam nastawiona na niedzielę, a tu taka przemiła niespodzianka). Billem kierowała chęć zemsty, chciał pokazać Tomowi jak się czuł, gdy go gwałcił, a że jego brat był słaby i nie mógł się wystarczalnie bronić to skorzystał z okazji po raz drugi. Od początku tego opowiadania nie przypuszczałam, że kiedykolwiek Tom będzie uległy. To musi być wielka plama na honorze Goodfathera. Nie chciałabym być w skórze Billa, kiedy brat nakaże swoim ludziom by "odpowiednio zajęli się drugim bliźniakiem". Chyba nie muszę wspominać, że umieram z ciekawości? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. NIeeeeeeeeeeeeeeee, niech Tom sie nim nie dzieli ! ma być tylko jego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. "Pragnę cię, jak nikogo innego... " *.*

    EnQ

    OdpowiedzUsuń