piątek, 28 grudnia 2012

Monsters in my head: Rozdział 4

Witam Was!
Otóż przybywam do Was z nowym rozdziałem ;] Mam nadzieję, że przypadnie do gustu i będziecie komentować. Każdy komentarz motywuje do pisania naprawdę :] W tym rozdziale będzie dużo akcji i mam cichą nadzieję, że jej nie spierdoliłam. Tak, jak większość wybrała podzieliłam to co napisałam na dwie notki. Dlatego mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe ;]
Chciałabym też życzyć Wam Szczęśliwego Nowego Roku! Dużo picia, Twincestów i w ogóle najlepszego ode mnie dla Was kochani! :*:*
Nie nudzę Was już dłużej i zapraszam do czytania moich wypocin, które jak pisaliście kochacie i za to ja kocham Was :*:*:*



Szarpnąłem skutymi rękami i zmarszczyłem brwi. Spojrzałem na Toma z ogromną złością i wyrzutem. Wiecie tak jak skarcony przez właściciela kot, który chodzi własnymi ścieżkami.
-Rozkuj mnie!
-Ooo...No proszę. Trafił mi się dość dziki kotek.
Zaśmiał się i ruszył w moją stronę z tym swoim cwanym uśmiechem na japie. Czy wspominałem już, że ten człowiek mnie wkurwia? Boże! Jak mogłem dać się tak łatwo złapać?! Swoją drogą to ten drań wygląda jakoś inaczej... Co to może być? hmm... Mam! Ściął dredy i teraz ma normalne włosy. Muszę przyznać, że lepiej mu w tych kłakach. Kto w ogóle wymyślił noszenie takiego posklejanego gówna na głowie? Ani to estetyczne, ani przyjemne w dotyku... Fuck! Co ja odpierdalam?! Mam ważniejszy problem niż analizowanie powstania dredów!
-Powiedziałem, żebyś mnie rozkuł!
Warknąłem ostro w jego stronę. Zatrzymał się przede mną, pochylił się i dmuchnął mi dymem papierosowym prosto w twarz. Przekręciłem głowę w bok i zakasłałem. Co on odwala? Jeśli chce mnie zabić poprzez rozwinięcie we mnie raka, to zajmie mu to kurwa trochę. Posłałem mu wściekłe spojrzenie.
-Wiesz Bill... Czegoś tu nie rozumiem. Wściekasz się, kiedy tak naprawdę wściekły mogę być tylko ja. Włamałeś się do mojego domu, próbowałeś coś ukraść i byłeś na tyle bezczelny, że zrobiłeś to wiedząc o mojej obecności w domu. Jak myślisz? Kto ma większe prawo aby być wściekłym? Ja czy ty?
C-co za dupek?! Będzie mnie teraz umoralniał?! Doskonale wiem, że to co robię nie jest niczym dobrym! Ale nie mam wyboru!
-Ja... bo skułeś mnie jak jakiegoś wściekłego psa!
-Bo okradasz ludzi? Po co? Satysfakcja z łupów?
Boże! Gdybym nie miał skutych rąk to przysięgam dostałby kopa prosto w mordę!
-Nie robię tego bo chcę...
Mruknąłem cicho pod nosem i spojrzałem gdzieś w bok. Myśli, że jest taki wszechwiedzący? Nie wie co leży mi na sercu i duszy. Nie ma pojęcia przez co przeszedłem.
-Zaraz... chcesz powiedzieć, że jesteś do tego zmuszany?
Otworzyłem szeroko oczy i szybko na niego spojrzałem, przez co moje długie, czarne włosy zsunęły mi się z ramion. Byłem przekonany, że powiedziałem te słowa na tyle cicho aby nie był w stanie ich zrozumieć. Powoli pokręciłem kłową aby zaprzeczyć i zaraz po tym spuściłem głowę w taki sposób, że moje długie włosy zakryły mi twarz niczym kurtyna w teatrze scenę. Kim lub czym jesteś Tom? Przez lata żyłem z tym co noszę w sercu, a nagle pojawia się w moim życiu ten człowiek i wszystko zaczyna się walić. Dlaczego?
-Bill, spójrz na mnie.
-Nie chcę!
-Spójrz...
-N-nie!
Nagle poczułem na swoim podbródku dwa palce i znowu to uczucie tak jakby popieścił mnie prąd. Drżąc, chciałem szarpnąć głową aby pozbyć się palców Toma, ale nie udało mi się to bo naprawdę silnie mnie trzymał i z łatwością uniósł moją głowę do góry. Nasze oczy spotkały się. Oboje wpatrywaliśmy się w siebie. Nie wiem co to było, ale chyba gra spojrzeń. Kto dłużej wytrzyma. To dla mnie za wiele. Ten człowiek sprawia, że staję się jeszcze słabszy niż byłem czy jestem. Z całej siły szarpnąłem głową do tyłu i przez to wylądowałem z krzesłem na podłodze. Skrzywiłem się od bólu jaki odczułem w plecach. Szlag! Czy ostatnio muszę mieć non stop pod górkę?! Po pomieszczeniu rozniósł się głośny śmiech. To był Tom. Śmiał się jak głupi i przez to jego papieros wypadł mu z ręki, lądując na podłodze.
-Mógłbyś łaskawie nie rżeć jak koń i mnie podnieść? Krzesło wbija mi się w plecy.
-Jasne, jasne...
Nawet kiedy mnie podnosił to śmiał się jak idiota.
-Możesz mi powiedzieć, co cię tak bawi?
-To, że serio jesteś jak kot. Nawet w ich stylu upadasz - słodko i śmiesznie.
Zmierzyłem go wściekłym wzrokiem i uśmiechnąłem się sztucznie niczym modelka na wybiegu.
-Czy możesz mnie łaskawie rozkuć...
Powiedziałem ze słodyczą w głosie po to, aby po chwili przybrać wrogie spojrzenie niczym polujący, dziki kot.
-...abym mógł solidnie skopać ci dupę i obić buźkę?
Warknąłem w jego stronę. Byłem wściekły. Gdybym tylko mógł to gryzłbym i drapał w tym momencie. Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Chcesz ze mną walczyć? No proszę. Zgoda. Jednak jeśli wygram to odpowiesz na każde moje pytanie. KAŻDE. Bez wyjątku. Szczerze i bez kłamania.
Uniosłem jedną ze swoich gęstych brwi do góry i z takim wyrazem twarzy wpatrywałem się w niego. Hmm... Z moją zwinnością... Nie ma on szans!
-Zgoda. Ale jeśli wygram ja to puścisz mnie wolno i zapominamy o tym co miało tu miejsce.
-Dobra. Mogę nawet wtedy dorzucić te papiery, które próbowałeś wykraść z mojego sejfu.
-Zgoda!
Nie mogę przepuścić takiej okazji. Jeśli wrócę do Williama bez papierów to nawet nie chcę myśleć, co ze mną będzie. Nie spuszczałem wzroku z chłopaka. On sam bacznie mnie obserwował. Podszedł do mnie i zaczął zdejmować mi kajdanki. Gdy tylko poczułem, że moje ręce są wolne to bez chwili zastanowienia rzuciłem się do przodu tak, że moje ręce dotykały ziemi, a nogą zamachnąłem się tak aby kopnąć Toma w twarz. Jednak po raz kolejny tego wieczoru doznałem szoku. Pomimo, że zrobiłem to raptownie, Tom bez problemu obronił się od mojego ataku, zatrzymując moją nogę dłonią. Zrobiłem oczy wielkie jak pięciozłotówki. Chłopak uśmiechnął się do mnie cwanie i wtedy poczułem na mojej kostce jego silne palce. Szarpnął mnie za nogę z taką siłą, że gdy mnie odrzucił wylądowałem na ścianie, uderzając w nią z plecami. Siła uderzenia była tak wielka, że na parę sekund straciłem oddech. Krzywiąc się z bólu, spojrzałem na niego wściekły. Jak bardzo można mylić się w stosunku do drugiego człowieka? Zerwałem się na równe nogi i rzuciłem się na Toma z pięściami. To wszystko zaczynało mnie naprawdę irytować. Unikał spotkania z moimi pięściami w taki sposób, jakby nie sprawiało mu to najmniejszej trudności. Czy to w ogóle możliwe?! Jestem najlepszy w branży, a zawdzięczam to swojej zwinności i szybkości. Nie mogę przegrać! Potrzebuję tych papierów! Udało mi się w końcu drasnąć go otwartą dłonią. Dokładniej paznokciem jednego palca. Na jego policzku powstała czerwona kreska, a już po chwili leciała z niej krew. Odskoczyłem od niego, zdmuchnąłem z twarzy jedno z niesfornych pasemek i posłałem Tomowi wredny uśmiech. Stał w miejscu, przesunął kciukiem po ranie i spojrzał na palec na którym była teraz jego krew. Szczerze to myślałem, że się wścieknie a on spojrzał na mnie i posłał mi szeroki uśmiech. Słowo daję, nie rozumiem tego człowieka i szczerze boję się go w jakikolwiek sposób rozpracować.
-Wiesz Bill... Ten pseudonim naprawdę pasuje do twojej osoby. Jesteś jak prawdziwy kot. Zwinny, giętki, zadziorny... No i drapiesz. Do całości podobno przynosisz pecha osobą u który się zjawiasz. Jesteś jak Black Cat, którego powinno się omijać.
Patrzyłem na niego, ciągle stojąc w odpowiednio bezpiecznej odległości. Wiedziałem, że jak tylko stracę czujność on to wykorzysta. Poza tym po co on mi to mówi?! Domyślam się czemu tak mnie nazwano, a on nie musi mnie z tym uświadamiać.
-A wiesz co jest w tym wszystkim najzabawniejsze, Bill?
-Niby co? nie omieszkasz mnie o tym poinformować, co?
-Zgadłeś. Najśmieszniejsze jest to, że ja wcale nie chcę tego kota omijać szerokim łukiem. Intrygujesz mnie.
Ok. Teraz to udało mu się mnie zwalić z nóg. Czego on ode mnie chce do cholery?!
-Bez wzajemności.
Mruknąłem, kłamiąc bez mrugnięcia okiem. Potrzebuję tych dokumentów aby nie oberwać po dupie. Wygram z nim. Muszę! Znowu rzuciłem się w jego stronę. Uśmiechnął się do mnie cwanie.
-Dlatego, że ze mną jest odwrotnie to w końcu biorę to na poważnie. Koniec zabawy.
Nim cokolwiek zdążyłem powiedzieć na jego słowa, Tom stał przede mną i kopnął mnie z kolana w brzuch. Zgięło mnie w pół i straciłem oddech. Tom jednak nie był łaskawy, jak kilka minut wcześniej i już po chwili czułem uderzenie między łopatkami, które powaliło mnie na podłogę.
-T-to...jeszcze nie koniec...
Wysapałem unosząc się na łokciach. Tom złapał mnie za fragment mojej bluzki i podniósł.
-Wybacz, ale niestety to koniec.
Po jego słowach dostałem mocno z pięści w twarz. Oczy Toma i jego pięść były ostatnimi rzeczami jakie widziałem zanim straciłem przytomność.

12 komentarzy:

  1. Super. I nie mów więcej, że jest to beznadziejne. Mis się cholernie to podoba, a z odcinka na odcinek, jest jeszcze lepiej. :D
    Widać, że i Tom jest jakiś.. nietypowy. Skoro on jedyny, potrafił obronić się przed uderzeniami Billa, to coś musi w tym być. Ciekawe, co będzie, jak Czarny się obudzi.
    Z niecierpliwością będę czekać na kolejną część. :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi ta akcja kojarzy się z jakąś mangą, gdzie też był gostek i złapany złodziej, przez co przeczuwam, że będzie ciekawiej, ciekawiej i ciekawiej między nimi.
    Tom jest strasznie pewny siebie i właściwie bawi się Billem.
    Głupi Billu - dał się złapać, dał się pokonać, ale mam nadzieję, że nie da się tak łatwo przekonać do odpowiedzi na pytania i będzie walczył. :D Tom może mieć wtedy niemały orzech do zgryzienia, a właściwie... xD Chyba wiesz, co mi chodzi po głowie... :D
    W każdym razie ten rozdział to cisza przed burzą.
    Wybacz tak niekonstruktywny komentarz, ale piłam Colę na pusty żołądek, a to źle na mnie działa. ;)
    Weny, Kochana :*
    Ri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ri a to taka manga jest? xD Nawet nie wiedziałam xD

      Usuń
  3. Ach, ale mnie ten Twój Tom intryguje... ;) Strasznie jestem ciekawa, co mu chodzi po głowie.
    To opowiadanie podoba mi się w równym stopniu, co "Godfather", mimo że napisałaś dopiero cztery rozdziały. Masz ogromny dar do pisania, więc rób to tak długo, jak będziesz w stanie.
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No... podoba mi się ten kot w Billu... W ogóle iczyłam na to, żeby Tom wygrał ten pojedynek, ciekawi mnie jakie pytania mu zada :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super...
    .
    Alien.
    .

    OdpowiedzUsuń
  6. wiedziałam że Tom wygra i nie będzie zbyt delikatny ale żeby aż do utraty przytomności? lekkie zdziwko..xD
    ciekawa jestem przebudzenia Billa.. może nagI, przywiązany do łóżka?? kusząco brzmi ;P ale wszystko zależy od ciebie Nerisa i czekam na kolejny odcinek

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że Tom wygra.Mam nadzieje, że zaopiekuje się kotkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak zapowiadałaś-odcinek jest pełen akcji. Bardzo mi się podobał.
    Szczerze to co do tej walki byłam jednak przekonana, że Bill wygra. No w końcu to jest Black Cat- szybki, wygimnastykowany i zwinny. A tu takie zaskoczenie. Jednak wygrał Tommy.
    Jestem ciekawa co się stanie po przebudzeniu Billa.
    A tak a propos to Tom go pobił aż do nieprzytomności? O.o
    Nasz Tom 'wybawiciel' zmienił się w bezlitosnego drania!
    Ale chyba to lubię w Twoich opowiadaniach najbardziej. Te niespodziewane zwroty akcji, brutalność i zaskakujące zachowania bohaterów. Podziwiam Cię za to!
    Nie pozostaje mi nic innego jak niecierpliwe czekanie na kolejny odcinek.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Neriso, po pierwsze muszę Ci powiedzieć coś, o czym Ci jeszcze chyba nie wspominałam, a co stanowi istotny elemnt Twojej twórczości.
    genialnie opisujesz fragmenty akcji - bójki, pościgi, wyścigi i inne takie-takie :D widać dynamikę i akcja wtedy absolutnie porywa!
    poza tym - świetna kreacja Billa. takie zwinny, szybki, gibki i giętki. wyjęty rodem z filmów akcji.
    a Tom... hm. Tom, jako element zagadki i zaskoczenia, bardzo mnie intryguje. początkowo ratuje Billa, a teraz zupełnie bez serca obija mu śliczną buźkę? coś tu jest nie tak ;)

    odcinek bardzo mi się podobał i jestem strasznie ciekawa jak to się wszystko rozwinie.

    jeśli chodzi o życzenia, to bardzo za nie dziękuję! życzenia ode mnie niedługo pojawią się na blogu, więc zapraszam serdecznie.

    mam jeszcze pytanko: kiedy pojawią się następne odcinki na pozostałych blogach? tzn. na "Nothing ever went (...)", bo jestem uzależniona od tego opowiadania i na "Crown of thorns", bo mnie to kręci :D

    ściskam i całuję!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ehh. Wybacz, wybacz, wybacz, wybacz.Wybaczysz? Nie chciałam aby tak wyszło. Miałam to skomentować już dawno temu. Ehh, ale chyba myszy tak mają, że ciągle na nic czasu nie mają.
    Ok.
    Hmm, zaraz, Bill musi to robić? Czyli jest zmuszany. Czyli zrobił coś czego nie powinien zrobic i teraz za to płaci...
    Co on takiego nabroił?!
    Ehh, Bill zawsze musi coś nabroić. Chyba każdy Bill.
    Ale Tom nie lepszy. Kim on do cholery jest? Mistrz sztuk walki czy co? Io co chodzi z tymi papierami? Same pytania na które mam nadzieje dostaniemy odpowiedź.
    I zgodzę się z nikolą. Świetnie opisujesz akcję, bitwy, ucieczki itp. Jesteś w tym naprawde dobra. Podziwiam cię za to. A teraz Szczęśliwego nowego roku żyxczę :D

    OdpowiedzUsuń