sobota, 15 grudnia 2012

Monsters in my Head: Rozdział 2

Nie wiem czemu, ale ogarnia mnie strach, że nie będziecie tak chętnie czytać tego opowiadania jak Godfathera. Wiem, że Godem wypromowałam, że tak to powiem swoją twórczość, ale serio mam pewne obawy. Może po porostu moja dynia jest inna i tyle. Sądzę, że to to. W końcu sama jestem w szoku, że od końca kwietnia na moim blogu było ponad 23000 osób! Jest to szok, ale nie wiecie jak miły. Poza tym, szokuje mnie też to, że ludzie w ogóle tak zachwycają się moim poprzednim opowiadaniem. Nie rozumiem tego i pewnie nie zrozumiem. Dla mnie było ono denne do tego stopnia, że żal dupę ściska... Cholera coś mnie dziś wzięło na samokrytykę i to nie na niskim poziomie a wręcz zaawansowanym... Dobra bez dalszego pierdolenia o tym jakie moje opowieści są do dupy zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i nie zostanie zlinczowany... Oby...
Przechodząc dalej... Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy czytają moje pożal się boże opowiadania. Dziękuję, że jesteście i komentujecie. Co prawda nie wszyscy komentują, ale i oni mają ode mnie dedytkę.
Dobra nie pierdolę. Zapraszam do czytania...



Byłem naprawdę wściekły na tego chłopaka. Do moich uszu dobiegł dźwięk szurania stopami po podłodze. Dobrze, że koleś zrozumiał przekaz i raczył opuścić mój pokój. Tylko, że po chwili usłyszałem stuknięcie metalu o metal. Zmarszczyłem brwi, ale nie ruszyłem się.
-Bill, czyli tak masz na mię.
Nie nie wierzę! On nadal tu jest?!
-Co do twojego wcześniejszego pytania. Matka uczyła mnie wielu rzeczy, ale kto by jej słuchał?
Zacisnąłem mocno szczęki, ale im dłużej słyszałem jego głos, tym bardziej kontrolowałem swoją wściekłość. Ponownie tego dnia zerwałem się do siadu. Spojrzałem na niego z mordem w oczach i wyrwałem mu z rąk tablicę z moimi danymi, którą wcześniej zdjął.
-Wybacz, ale czy mógłbyś iść powkurwiać kogoś innego albo sprawdzić czy nie ma cię gdzieś indziej?
-Owszem, mógłbym. Jednak wolę poręczyć twoją osobę. W ogóle...
Złapał za krzesło i postawił je koło mojego łóżka. Boże! Czy do tego człowieka trzeba mówić drukowanymi literami?! Sądzę, że nawet to nie zdołałoby dostać się do jego ograniczonego umysłu. On jest takim idiotą że ręce, nogi, mózg na ścianie! Zarzucił sobie kostkę na kolano i usiadł w tym swoim luzackim stylu. Prychnąłem pod nosem widząc jego pozę. Opuścił na chwilę łeb, aby poprawić sobie spodnie i gdy podniósł na mnie wzrok... Zamarłem. Tak, może wydawać się wam to śmieszne, ale świat w tym momencie zatrzymał się dla mnie. Moje serce na tą krótką chwilę przestało bić. Na serio. Wiem, że to niemożliwe, ale tak właśnie było. Ten jego przeszywający, lodowaty wzrok... Wyglądał dokładnie tak samo, jak mojego szefa. Zacisnąłem mocniej palce na metalowej tabliczce, którą mu za brałem.
-... Powinieneś być mi wdzięczny. Po pierwsze uratowałem ci życie, chociaż jak zdążyłem zauważyć - dla ciebie nic nie znaczące. Po drugie, nie powiedziałem że była to próba samobójcza. Nie myślałeś nad tym, dlaczego nie ma u ciebie idioty po psychologii bombardującego cię dennymi pytaniami?
On jest taki sam jak William! Ten wyraz twarzy, spojrzenie... Wszystko zbierające się w całość i mówiące ci, że masz być wdzięczny za to co masz. Wierzcie mi lub nie, ale w tym momencie bałem się tego człowieka. Pewnie zastanawialiście się, czy kiedykolwiek odczuwałem strach. W końcu nie bojąc się tego co będzie, próbowałem odebrać sobie życie. Otóż, strach jest zakorzeniony w każdym z nas, więc naturalnie że i ja go nie raz odczuwałem, tak jak i teraz. Zabawne ilu rzeczy człowiek jest w stanie się bać... Dobra za długo milczę. Jeszcze ten wrzód na dupie to odkryje, a wtedy kaplica. Coś czuję, że wtedy to bym szybko się go nie pozbył.
-Może mam paść na kolana przed swoim "wybawicielem" i ucałować stópki, hę?
Bycie chamskim miałem we krwi. Maski także umiałem przybierać. Niech wie, że ja go się nie boję i tymi minami nie zagna mnie w kąt. Znaczy, boję się go, ale on o tym wiedzieć nie musi. W ogóle to ten facet zachowuje się tak, jakby miał rozdwojenie jaźni. Z jednej strony jest wesoły, optymista aż pawia można puścić, a zaraz staje się całkowitą odwrotnością. Człowiek, kurwa, zagadka. Takich właśnie nienawidzę. Nigdy nie wiesz co tworzy się w głowie takiego barana, a to potrafi być wkurwiające. Niby wygląda normalnie, ale nie wiesz jaką przybierze on maskę. A ja coś czuję, że ten koleś ma ich kilkanaście.
-Jeśli myślisz, że takimi tekstami  mnie stąd wywalisz, to jesteś w błędzie. Powiedź mi lepiej czemu to zrobiłeś. Nie wierzysz w Boga czy we własne siły?
Boże! Co on do cholery książkę pisze?! Zrobiłem i już, nie? Co mu do tego?
-Aktualnie to ja nie wierzę w nic... Dasz mi już spokój?
-Wiesz o tym, że człowiek który w nic nie wierzy, tak naprawdę boi się wszystkiego?
Jezu zaraz odznaczę swoją pięść na jego ryju! Uwierzcie mi, ledwo się kontrolowałem. Co on kurwa filozof? A może wbrew pozorom należy do jakiegoś klubiku poetyckiego? Przewróciłem oczami i położyłem się na łóżku, oczywiście plecami do niego.
-Długo zamierzasz bawić się w pięcioletnie dziecko, które myśląc, że czegoś nie ma to tak będzie?
-A ty długo zamierzasz płaszczyć dupę na tym krześle, wkurwiając mnie z sekundy na sekundę?
-Ty mały...
Warknął na mnie i usłyszałem, że wstał z krzesła. Jeden zero dla mnie. Jednak zaraz po tym po sali rozległ się  dzwonek komórki.
-Halo? Cholera! Zapomniałem. Zaraz tam będę.
Usiadłem na łóżku, po tym jak usłyszałem, że idzie do wyjścia.
-Wychodzisz? Oj... Jak możesz?!
Powiedziałem z wyczuwanym, udawanym przejęciem w głosie. Tak, chciałem na do widzenia mu dokopać. On natomiast uśmiechnął się do mnie cwanie i bez słowa odszedł. Co to kurwa miało być?! Ten jego uśmiech był tak...szczery? A może mi się wydawało. Skurwiel! Naprawdę mnie zaskoczył tym wyrazem twarzy. Rzuciłam się na łóżko zakrywając się szczelnie kołdrą. Dupek...
(...)
Chcę wam powiedzieć, że ten kretyn przychodził do mnie codziennie jak byłem w szpitalu. Po tygodniu w końcu mnie wypisali. Nie mam pojęcia po kiego grzyba mnie tu tyle trzymali. Mój "wybawiciel" mówił prawdę. Nie powiedział nikomu prawdy o moim topieniu się. W końcu zrobił chociaż jedną, pożyteczną rzecz. Chyba nie wiedział, że mnie wypisują, bo tego dnia nie przyszedł. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę. Miałem serdecznie dość jego chorej paplaniny. Zachowywał się tak, jakby pozjadał wszelkie rozumy. Oczywiście ciągle próbował wyciągnąć ode mnie informację, czemu to chciałem zrobić ale nie ugiąłem się. To moja sprawa. A jemu nic do tego. Po godzinie czternastej byłem przed drzwiami do mojego mieszkania. Zastanawia mnie to osiedle. To , jak zostało zbudowane. Na pewno widzieliście nie raz na japońskich bajkach, jak wyglądają takie mieszkania. Jeden wielki korytarz, a na nim kilka drzwi. Każde do innego mieszkania. Zaskakujące jest to, że wbrew pozorom takie mieszkania wcale nie są malutkie. Jak dla mnie są wystarczające. Duży pokój - który u mnie robi za salon, mały pokój - sypialnia, kuchnia sporych rozmiarów w której znajduje się wszystko co potrzebne. No i oczywiście łazienka. Co prawda wanny w niej nie było, ale mi w zupełności prysznic wystarcza. Mały przedpokój i to cały mój majątek. Zamknąłem za sobą drzwi i kładąc klucze na szafce, którą miałem na buty, westchnąłem. Dalej będę prowadził te monotonne życie. Zdjąłem buty i wszedłem do salonu, gdzie usiadłem na sofie. Odchyliłem do tyłu głowę, a moje kruczoczarne włosy rozsypały się po moich ramionach. Czym jest życie? Zapewne wielu z was zadawało sobie to pytanie i to nie raz... Jak Eurypides określił los każdego z nas "nasze życie to walka". Czy to prawda? Ja uważam, że tak. Czy myślicie tak, jak ja? No bo sami zobaczcie... Każdy człowiek boryka się z jakimiś problemami, niepowodzeniami, zadaniami z którymi musi stanąć twarzą w twarz i zmierzyć się z nimi. Pewnie teraz uważacie, że sam sobie przeczę bo z tego co mówię powinienem szanować życie, brać z niego tyle przyjemności ile mogę  i zmierzyć się ze swoimi problemami. Jednak na pewno zgodzicie się ze mną, że są pewne sytuacje przez które człowiek staje na krawędzi, a jego los to jeden, wielki znak zapytania. Człowiek jest stworzeniem myślącym abstrakcyjnie. Co mam na myśli? Otóż to, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć czyhających na nas niebezpieczeństw. Życie jest drogą. Czasem prostą a czasem z zakrętami, a znajdujące się na tych zakrętach przeróżne znaki to nasze doświadczenie. Każdy człowiek jest inny. Dlatego problemy są zupełnie inne i dotykają różnych sfer życia. Każdy z nas dźwiga na swych barkach zupełnie inny problem. Ile problemów tyle różnych spojrzeń. Czym jest więc życie? Ulotną chwilą? Doświadczeniem? Przygodą? Nie wiem, jak wy ale ja uważam, że każdy dźwiga swój własny bagaż a w nim każdy nosi swoje różne problemy. Wiecie co mi właśnie wpadło do głowy? Życie jest jak jeden wielki obraz, a farby, kredki czy pastele to nasze problemy. Każdy z nas tworzy swój osobisty, odrębny obraz. Wiecie jakie byłoby moje dzieło? Mój obraz? Od góry do dołu byłby czarno-biały. A wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim? A to, że moje życie trwa. Jak długo jeszcze? Każdy niby ma swój własny licznik, ale ja naprawdę chciałbym aby mój już stanął. Z moich chorych rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Ciekawe kto to... Podszedłem do nich i nie pytając o to kto za nimi stoi, otworzyłem. Boże! Ale tego pożałowałem! Przede mną stał nie kto inny, jak goryl szefa. Tak, ten sam co mnie "odwiedził" w szpitalu. Od razu chciałem zamknąć mu drzwi przed nosem, ale był ode mnie szybszy i zastawił je nogą. Nie oszukujmy się. Jest też ode mnie silniejszy. Wszedł do środka i zamknął za sobą drewniane drzwi.
-Wypisali cię i nawet nie raczyłeś nas o tym poinformować?!
-S-Stan spokojnie... ja...
Nie dokończyłem, bo kutas sprzedał mi bombę prosto w ryj, że aż mnie przewrócił. Poczułem w ustach własną krew. Stan stanął nade mną,więc chciałem wstać, ale wtedy on położył swoją stopę odzianą w buta na moim policzku i zaczął nią przygniatać mi głowę do podłogi. Cicho jęknąłem z bólu.
-Jesteś zwykłym karaluchem, więc znaj swoje miejsce śmieciu!
Zabrał nogę, a ja od razu usiadłem. Przetarłem dłonią brudny policzek.
-Karaluchem? Jak myślisz... Kto skończyłby jako karaluch, gdyby szef dowiedział się, że uszkodziłeś twarz którą tak bardzo kocha i wielbi? Ja czy ty S-T-A-N?
-Ty gnido!
Zacisnął dłonie w pięści i znowu ruszył w moją stronę.
-Nie radzę...
Pokręciłem na boki palcem i zacmokałem. Uśmiechnąłem się wrednie widząc jak zatrzymuje się, a jego morda nabiera bordowej barwy.
-Jeszcze pożałujesz!
-Taa... Jasne. A teraz wypierdalaj z mojego mieszkania. Przekaż szefowi, że będę wieczorem.
Przeklinając wyszedł i trzasnął drzwiami. Kurwa! W czym on miał ujebany ten but?! Albo wolę nie wiedzieć... Odwróciłem się i ruszyłem w stronę łazienki, kiedy znowu usłyszałem pukanie drzwi. Zamknąłem na chwilę oczy i zacisnąłem szczęki. Czego ten kutas jeszcze ode mnie chce?! Wróciłem do drzwi i złapałem za klamkę szybko je otwierając.
-Czego jeszcze kurwa chcesz?!
-Miłe powitanie... Nie ma co.
Po raz drugi tego dnia żałowałem, że nie zapytałem "kto tam?". Stał przede mną TEN koleś... Wiecie. "Wybawiciel".Tylko skąd on kurwa ma mój adres?! Świetnie! Z deszczu pod rynnę.
-Takie na jakie zasługujesz po wpierdalaniu się w nie swoje sprawy...
Mruknąłem i oparłem się o futrynę krzyżując ręce na piersi. Tak, przyjąłem bojową postawę.
-Czego chcesz?
-To tu...
Pokazał palcem na swój policzek.
-...Co to?
-Maseczkę sobie położyłem i zapukałeś akurat kiedy ją zmywałem. Chcesz spróbować? Zajebista rzecz.
-Spasuję. Poza tym od kiedy po maseczce masz krew na twarzy?
-Od kiedy mocno trzesz piling.
-Nie rób ze mnie idioty! Widziałem kto od ciebie szedł. To jego sprawka?
Uniosłem brew ku górze, mówiąc mu tym "a co ty kurwa moja matka?". No i szybko tego pożałowałem, bo wepchnął mnie do mieszkania i sam wszedł do środka, patrząc na mnie tak, jak wtedy w szpitalu. Boję się go...

18 komentarzy:

  1. Ła... podoba mi się, ciekawie ciekawie...
    .
    Alien.
    .

    OdpowiedzUsuń
  2. no i zaczęło się. czy jak to się mówi "ruszyli".
    bardzo dobrze, że nie dajesz nam wszystkiego podanego na tacy, Neriso. jest element zaskoczenia i zagadki.
    pojawia się pytanie kim jest Tom? ale do nieśmiałych czy zagubionych to on z pewnością nie należy.
    podobnie z resztą jak Bill.
    w pierwszym odcinku odniosłam wrażenie, że skoro chce popełnić samobójstwo to jednak ma słabą psychikę. tutaj, przekonuję się coraz bardziej, że nie jest on "łatwym przypadkiem".
    czuję, że będzie się działo.
    są pytania. po kolei będziemy poznawać odpowiedzi. zapowiada się niezwykle inyteresujący ciąg dalszy. czekam, by go poznać.
    odcinek bardzo mi się podobał.

    całuję, Neriso!

    P.S. nie masz prawa mówić, że Twoja twórczość jest beznadziejna. skoro tyle ludzi czyta i lubi to, co tworzysz, zaprzeczasz oczywistemu faktowi zajebistości, tego co robisz.
    jeden zero dla mnie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Nicol... Dziękuję za te dogłębne analizy moich odcinków. Co do końcowej Twojej wypowiedzi. Nie wiem czemu, ale serio chyba przechodzę załamanie swojej twórczości. Owszem wiem, że czyta mnie sporo osób i naprawdę mnie to ciesz tylko... Nie potrafię zrozumieć dlaczego... Może to jest problemem ;]

      Usuń
  3. "Denne"? Chyba naprawdę masz zły dzień... Jak by były denne, to nikt by ich nie czytał, a tymczasem masz bardzo dużo czytelników. Nigdy więcej nie myśl w ten sposób o swoich opowiadaniach.
    No i dalej nie wiemy, gdzie pracuje Bill. Mam nadzieję, że dowiem się w następnym odcinku. Tom mnie intryguje. Niby taki zwykły wybawiciel, a jednak nie do końca. Ciekawi mnie jego sposób myślenia i ogólnie działania. Dziwny facet. ;) Bill też wydawało się, że taki słaby psychicznie, a tu proszę. Potrafi pokazać pazurki jak trzeba. :D
    Pamiętaj, wiara w siebie i swoje możliwości to podstawa.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że są ludzie którzy nie uważają moich opowiadań za denne... Jednak nie potrafię pojąć, czemu tak myślą. Serio... Nie wiem... Może tak jak mówisz mam po prostu zły dzień...

      Usuń
  4. No i w końcu zebrałam się w sobie by coś napisać. Pamiętasz Mikok, która kiedyś częściej komentowala? No to właśnie ja, już bez anonimu.
    Będę szczera. Poprzednie opowiadanie było genialne, a zwłaszcza końcówka, ale to jest o wiele lepsze. Przynajmniej według mnie. Rozwinełas się tu, chociaż piszesz nieprzerwanie. Tu włożyłaś więcej starań. Twoje zdania są składne, zaczełaś doskonale opisywać. Owszem, masz tam jakieś literówki, (ktore aż mam ochote sama poprawiac, ale cichutko) mimo to czyta sie to lepiej. Nie męczysz czytelnika. Makabrą było to opowiadania żywcem skopiowane z mangi. Nie wiem czego sie bałaś. Twoja twórczość zawsze będzie wyjątkowa, bo jest w niej Twoje serce, pasja oraz uczucia. Wiesz, mam bardzo dziwne pytanie. Uwielbiam psychiczne klimaty, wiec nie myślałaś by napisać opowiadanie inne niż z Billem i Tomem? Np ojciec i syn, równie brutalne, chociażby oneshot. Oj dobra, nie dobijam Cię moją chorą psychą.
    Życzę Ci jak najlepiej, Kochana. NIGDY nie wątp w siebie, bo jesteś genialna.♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana za te wszystkie słowa xD Jednak dalej uważam, że coś jest nie tak, że ludzie mnie lubią czytać. A może po prostu nie rozumiem tego xD Jeśli chodzi o inne opka, jak chcesz to specjalnie na Twoją prośbę stworzyć coś takiego. Nie wiem też czy byłaś na http://nothingeverwentasitshould.blogspot.com/ tu jest moje opko też lekka psychoza, ale zupełnie inne niż tutaj xD

      Usuń
  5. *tyka ją patykiem w policzek* Nerisa więcej wiary w siebie! Widzisz, ludzie je kochają, bo stosujesz oryginalny jezyk, tekst przekazu.
    Czytałam! Czytam każdego Twojego bloga, taka tam obsesja na punkcie ff. I wiesz, naprawde bym czuła sie zaszczycona, gdybyś coś takiego napisała. Wiem, że świetnie opiszesz uczucia skrzywdzonego chlopca, który cos czuje do tatusia. Mam jeszcze nadzieje, że w dalekiej przyszłości ocenisz krytycznym okiem i moje opowiadania, może i są o koreańcach, ale tematyka równie brutalna jak Twoja.
    Neriso, no uśmiechnij się i dalej pisz swoje cuda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do uśmiechnięcia to się uśmiecham xD Ogólnie serio jakoś nie mogę uwierzyć, że tyle osób lubi to co tworzę. Co do przejrzenia Twojego bloga to podaj mi linka jakbyś mogła xD No i może jutro spróbuje coś napisać na tą Twoją prośbę xD

      Usuń
  6. kochana ogólnie zajebistośc jesli chodzi o te opowiadanie mimo że jest tam za dużo filozofii i w ogóle retoryzmu powinnaś to troszkę ukrócic ale mimo to podoba mi sie jak cholera zwłaszcza że zaintrygował mnie ten "wybawiciel" tehe chciałabym wiedziec co dalej i czekam:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję xD cieszy mnie kolejna osoba lubiąca to co piszę :)

      Usuń
  7. ,, Stan stanął nade mną,więc chciałem wstać '' - podoba mi się te zdanie. xD

    A teraz do rzeczy.

    Neri.. czym Ty się przejmujesz? Ja tak samo, jak poprzedniczka, stwierdzam, że te opowiadanie zaczyna się o wiele ciekawiej. Wszystko jest bardziej rozbudowane i na pewno interesujące. Nie przejmuj się, bo jest dobrze. Chociaż rozumiem Twoje obawy, bo sam niedługo będę kończyć swoje opowiadanie.. czuję taki żal i strach co będzie potem. Ale Ty masz talent, więc niczym się nie przejmuj i twórz dla nas dalej.

    Odcinek super. Zastanawia mnie to, co Bill robi dla swojego szefa i Tom... co on dobry samarytanin? Czego on od niego chce? Niech to się wyjaśni! Dodaj szybko nowy odcinek.

    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się coś wrzucić jakoś niebawem. A czym się przejmuje? Raczej nie mogę pojąć tego, dlaczego mnie się czyta oo xD

      Usuń
  8. Łaaa, podoba mi się, akcja się rozkręca :D

    OdpowiedzUsuń
  9. WoW!!!
    Neri, jesteś boska. Czym Ty się przejmujesz? Każdy kto tylko wejdzie na Twojego bloga zostanie tu na dłużej, bo Twoje opowiadania powalają. Są niesamowite, pełne akcji i różnych przeciwności losu oraz, to co ja lubię najbardziej, jest w nich dużo brutalności. A Ty piszesz w taki sposób, że czyta się to wszystko bardzo szybko i przyjemnie.

    Co do tego konkretnego odcinka to jest na prawdę super! Rozkręciłaś tą notkę, dziewczyno! Czuję, że będzie się sporo działo w następnych częściach.
    Tylko ciągle gryzie mnie kilka pytań:
    Kim, do jasnej cholery, jest Tom?
    Co takiego Bill robi dla swojego szefa i po co do niego idzie wieczorem?
    No i najważniejsze:
    Co będzie dalej? ;D

    Pisz szybko ;3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiało filozofią. ;P Powiem ci, że mnie się podoba.

    Przepraszam, że masakrycznie krótko. Chcę tylko dać znać, że żyję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh. Wybacz, że dopiero teraz komentuje, ale w moje życie wprosiło się kilka osób, których nie chce w nim widziec, wiec dopiero teraz wzięłam się za nadrabianie opowiadań.
    To tak:
    Nie wiem, co ci przeszkadza w tym odcinku, ale dla mnie jest światny. Spodziewałam się rozwikłania tajemnicy pracy Billa, ale jednak się przeliczyłam. Może nastepnym razem ^^
    A Tom widze nieustępliwy. Nie rozumiem czego on chce od Czernego.A może Tom ma coś wspólnego z Panem Szefem?
    Oby nie :(
    A tak na marginesie. Chyba każda osoba pisząca przynajmniej raz zastanawiała się czy warto dalej pisac. Z czasem pewnie to przejdzie. Głowa do góry :]

    OdpowiedzUsuń
  12. Według mnie tao opowiadani wcale nie będzie gorsze Godfathera! Właśnie wydaje mi się, że może być lepsze, bo jak każdy wie od samego początku tak dobrze nie pisałaś, a początek tej opowieści jest lepszy, jak mniemam ;>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń