czwartek, 15 listopada 2012

You will be mine: odcinek 3

Po tym co stało się na cmentarzu, zostałem zabrany do sypialni Trumpera. W jego sypialni zostałem pozbawiony ostatniego materiału, który chociaż trochę zakrywał moje ciało – koszuli. Po tym moje nadgarstki zostały przywiązane do moich kostek. W ten sposób Trumper miał lepszy dostęp do mojego tyłka. Nie był delikatny.
-Ah! N.. nie…
Uklęknął jednym kolanem na łóżku i złapał za moje uda. Uniósł w ten sposób mój tyłek i tym samym ułatwił sobie do niego dostęp. Wchodził teraz we mnie jeszcze głębiej.
-Ugh.. Boli…
W moich oczach ciągle były łzy. Sam nie wiem skąd się brały i czemu jeszcze ich wszystkich nie wylałem.
-Nie masz wyboru. Musisz wytrzymać… Przyzwyczaisz się do tego.
Po tych słowach jego pchnięcia stały się jeszcze silniejsze i brutalniejsze.
-N-nie… proszę… Ahh!!
Spojrzałem na niego jednym okiem. Jego twarz wyglądała przerażająco. Bałem się go. Wyglądał tak, jakby chciał mnie zabić. Wyciągnął przed moje oczy dłoń. W palcach trzymał moje szkiełko.
-Mam się nad tobą zlitować? A może odpowiesz mi szczerze na pytanie…
Przysunął szkiełko do swojego oka.
-Skąd masz to szkiełko? Jest rzadko spotykane, wydaje mi się, że gdzieś je już widziałem… I dlaczego jest dla ciebie aż takie ważne?
Zarumieniłem się, a on ponownie wyciągnął w moją stronę szkiełko.
-Co przede mną ukrywasz? Odpowiedź!
To było wtedy… kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Dlatego jest tak cenne dla mnie. Nikomu nie powiedziałem o tamtym spotkaniu. To mój sekret, moja pierwsza miłość, moje wspomnienie o tobie. Nie mogę przecież tego powiedzieć. Przekręciłem na bok głowę rumieniąc się jeszcze bardziej. Kątem oka zobaczyłem, że jest on wściekły.
-Kto ci to dał? O kim teraz myślisz?
Ponownie pokazał mi szkło przed oczami. Nachylił się nade mną, lądując między moimi nogami i położył dłoń na moim policzku.
-Bill… Pamiętaj, że jesteś moją własnością. Te bursztynowe oczy, ta zdrowa gładka skóra…
Odchylił się i wsunął mi w odbyt palec.
-… i to niezbadane nigdy wcześniej miejsce… To wszystko należy do mnie. Dlatego dobrze zrobisz, jeśli zerwiesz z poprzednim życiem, co oczywiście oznacza, że zapomnisz o tej osobie!
-P-Panie Trumper!
Wbił w moją nagą klatkę owo szkiełko i przesunął nim aż do brzucha. Moją skórę ozdobiła czerwona ciecz – krew.
-Nie patrz na nikogo innego, nie myśl o nikim innym, jak tylko o mnie!  Mój lojalny sługo!
Po tych słowach znowu we mnie wszedł posuwając mnie jeszcze ostrzej i brutalniej, jak kilka minut temu. Dlaczego nie mogłem mu tego zdradzić? Dlaczego nie mogłem powiedzieć mu, że ja…
-AAAA!!
Zaczął ciąć mnie tym szkłem wszędzie, oszczędził jedynie twarz. Potem nie wiem co się działo. Nie miałem siły aby ruszyć palcem czy powieką. Leżałem więc wycieńczony na łóżku Trumpera. Poczułem, jak ktoś mnie chce podnieść i wtedy usłyszałem głos tego, który całą dzisiejszą noc mnie gwałcił.
-David. Myślę, że tego tresowania było na dziś dla niego aż nad to. Wezwij lekarza zanim umrze.
Nie wiem ile tak leżałem. Jednak po jakimś czasie udało mi się wstać z łóżka. Odnalazłam koszulę w szafie. Była na pewno Trumpera. Nałożyłem ją na siebie i kiedy byłem schowany za wielką kotarą usłyszałem otwierane drzwi. Do pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Usłyszałem głos Davida, który kazał mężczyźnie streszczać się, ponieważ ma on godzinę. Ale godzinę na co? Trzymając kurczowo materiał od baldachimu wysunąłem się delikatnie.
-Kim… jesteś?
-Ah. To pewnie o ciebie im chodziło. Miło mi cię poznać. Nie bój się. Jestem lekarzem.
-Lekarz?
Podszedł do mnie i bacznie mnie obserwując usiadł na łóżku.
-Więc jak masz na imię?
-Bill..
-Bill.. pozwól mi się zbadać i wyleczyć twoje rany. Widać, że jesteś poważnie poraniony.
Złapał mnie za rękę w okolicy nadgarstka i rozpiął koszulę. Jego oczom ukazało się sporej wielkości nacięcie. Usiedliśmy na łóżko. Lekarz przecierał gazikami i wodą utlenioną moje rany. Nie byłem tylko pocięty. Byłem też pogryziony, a na nadgarstkach i kostkach miałem otarcia od sznurów i kajdan. Jeszcze bardziej rozpiął moją koszulę. Złapałem za nią.
-Coś się stało Bill? Nie miałeś nigdy kontaktu z normalnymi ludźmi?
Nagle zaczął on dotykać mojego sutka. Zadrżałem. Co on robi? Skuliłem się bardziej w sobie i chciałem odejść od niego, ale przytrzymał mnie za ramię.
-Nie ruszaj się. Wszystko w porządku. Chcę jedynie posmarować twoje rany. Połóż się.
Zrobiłem jak kazał. Jednak zakrywałem się szczelnie koszulą. Dobrze, że Trumper jest ode mnie o wiele większy i materiał koszuli sięgał mi ponad połowę ud. Spojrzałem na lekrza. Dlaczego jego wzrok mnie przeraża..? Podniósł moje nogi i moimi rękami oplótł je na wysokości kolan.
-Przytrzymaj je tak. Trochę wyżej…
Zarumieniłem się. Teraz widział mnie dosłownie całego.
-Co za okropna dziurka…
Wsadził we mnie palca i po chwili poruszania we mnie wyjął go. Byłem przerażony. Zamiast puścić nogi ścisnąłem je mocniej.
-Nasienie… Zostałeś zgwałcony?
Te słowa sprawiły, że poczułem się jakbym dostał po twarzy. Byłem cały czerwony, a moje serce zaczęło walić jeszcze mocniej.
-Biedne dziecko… co się tu do diaska stało?
Puściłem nogi, bo chciałem uciec od niego. Przerażał mnie on.
-Ah… ja..
Położył dłonie na moich udach.
-Trzymaj ręce przy sobie, leż spokojnie i unieś nogi.
Zrobił to. Wsadził we mnie bez ostrzeżenia dwa palce. Zabolało. Zacisnąłem palce na pościeli. Gdzie jest Trumper?! Niech go zabierze! Kiedy poruszał we mnie palcami czułem, jak sperma Trumpera zalewa moje pośladki.
-Jest tego tak dużo. Powiedź mi, ile razy w tobie doszedł? Twój zwieracz ciągle reaguje. Kto to zrobił?
-Ugh… N..nie..
-Cóż, musiałem to zrobić. To tylko badanie. A teraz nałożę maść.
Gdy tylko zabrał palce, podniosłem się do pół siadu. Chciałem uciec, ale złapał moje kolana.
-Z-zostaw mnie w spokoju…
Zakryłem penisa, bo pomimo że koleś mnie obrzydzał to mi stał.
-To normalne, że kiedy stymuluje się twoją prostatę, to odczuwasz podniecenie. Nie ma się czego wstydzić.
Próbował na siłę rozsunąć mi nogi, ale stawiałem się.
-No dalej rozszerz nogi.
-Nie!
-Nie, nie chcę! Nie dotykaj mnie!
Machnąłem ręką i uderzyłem go. Nie chciałem tego.
-och… Ja przepraszam…
Nikt prócz Trumpera nie ma prawa mnie dotykać. Rumieniąc się usiadłem. Złączyłem swoje nogi i szczelnie okryłem się koszulą, utrzymując ją obiema rękami.
-Powiedziałem, że nic mi nie jest.
-Wiesz, że twoje rany muszą być opatrzone?
Usłyszałem pukanie do drzwi.
-Cóż, minęła godzina. Ja już pójdę. Uważaj na siebie Bill.
Nie puszczałem koszuli ani też nie spuszczałem z niego wzroku. Kiedy poszedł, podszedłem do okna. Do pokoju ktoś wszedł, więc odwróciłem się aby zobaczyć kto. Był to Trumper. Ubrany był w płaszcz i okulary. Czyli tak, jak po mnie przyjechał. Do tego miał przy sobie srebrną laskę.
-Pan Trumper… Pożyczyłem sobie koszulę, ponieważ nie mam żadnych innych ubrań…
Spojrzałem na niego. Jego wzrok mnie przerażał.
-.. Oprócz tego w jakim przyjechałem, ale on nie nadaje się już od ubioru…
Trumper podszedł do mnie.
-Panie Trum…
Stanął przede mną, uniósł swoją laskę i uderzył mnie nią w twarz. Upadłem na podłogę od siły uderzenia. Z wargi zaczęła sączyć mi się krew. Z przerażeniem i łzami w oczach spojrzałem na niego. Uśmiechał się wrednie i złowieszczo.
-Nie potrzebujesz ich. Niby dlaczego pies powinien nosić ubranie?
Złapał mnie za koszulę i pociągnął za nią ku górze. Był inny. Coś się stało. Nie wiem o co chodzi, ale był wściekły. Położył dłoń na moim penisie.
-Palce tego lekarzyny sprawiły ci tyle przyjemności…
Czyli widział to?! Ale jak?!
-Masz ruję, że jest ci obojętne, kto cię dotyka?!
Złapał w palce mój podbródek mocno go ściskając. Ponownie miałem łzy w oczach. Moje ciało drżało. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.
-Ja.. n.. nie jestem…
Jak on mógł powiedzieć coś takiego?! Jak mam go przekonać, że nie jest jak mówi?! Zdjął okulary i ujrzałem jego rubinowe oczy. Bijąca w nich wściekłość było przytłaczająca. Nachylił swoją twarz nad moją.
-Jeśli nie ma mnie w pobliżu, każdy może to robić?!
-Panie Trumper…
Nic więcej nie powiedziałem, bo mi nie dał. Przekręcił mnie na brzuch i jednym mocnym szarpnięciem zdarł ze mnie koszulę. Zaczął majstrować przy swoich spodniach.
-Ah! Poczekaj!
Wszedł we mnie najbrutalniej jak tylko mógł. Łzy zalały moje policzki.
-AAAA! RANISZ MNIE!!
-Nie potrzebujesz nawet gry wstępnej. Wyglądałeś na bardzo spełnionego, kiedy miałeś w tyłku palce tego doktora…
Pchnął we mnie i usłyszałem, jak coś kapie na podłogę. Leżałem na niej, a Trumper wisiał nade mną. Wpatrywał się we mnie mając dłonie ułożone po obu stronach mojego ciała.
-Nie byłem…
Cholera… beznadzieja. I tak cokolwiek bym nie powiedział on mnie nie posłucha. Znowu popłakałem się. Jego twarz nieco złagodniała. Jednak było ty chyba tylko moje złudzenie. Po chwili na jego ustach pojawił się perfidny uśmiech.
-Cóż… pomogę ci. Jesteś już na to gotowy psie!
Złapał za moje biodra i uniósł je. Wtedy zaczął mnie brutalnie i ostro posuwać.
-Ah!
-Co jest?
Warknął nade mną i już po chwili czułem na swoim penisie jego palce.
-Wolisz palce doktora? A może tego faceta, o którym nie chcesz mi nic powiedzieć co?!
Trumper.. ja… To ty jesteś tym… Płakałem jak dziecko. Po tym jak doszedł rzucił na mnie kołdrę.
-Nie próbuj uciekać.
Podszedł do drzwi i spojrzał na mnie.
-Panie Trum…
Wyciągnąłem w jego kierunku rękę. On odwrócił się.
-Moje ubrania ci nie pasują. Powiem Davidowi aby coś ci znalazł.
Po tych słowach wyszedł zostawiając mnie w pokoju. Płakałam. Dlaczego muszę kochać takiego faceta? Takiego potwora? Gwałci mnie kiedy tylko chce, a ja nie umiem przestać go kochać. Dlaczego? Jestem aż tak głupi? Taki naiwny? Dlaczego nie widzi, że go kocham… Nie pamięta mnie z tamtego dnia? Chyba nie skoro myśli, że szkło należało do kogoś innego…

12 komentarzy:

  1. Trumper nie domyśla się, że to jego szkiełko?!
    wielka szkoda! wyrządził biednemu Billowi ogromną krzywdę. przypuszczałam, że będzie się mścił i próbował wydobyć z naszej kruszyny tę informację.
    naszej kruszyny... hm. w tym opowiadaniu pasuje bardziej: własności Trumpera.
    bezwzględność tego człowieka mnie przeraża i fascynuje jednocześnie. przeraża, bo nie wiem dlaczego taki jest. fascynuje, bo bardzo chcę się dowiedzieć. :D
    przerażony Billy nie umie już nawet zaufać lekarzowi. swoją drogę ten cały lekarz powinien się bardziej zainteresować opłakanym stanem Billa. no chyba, że jest na usługach Trumpera.
    no i jeszcze jedno.
    Bill zakochany?! w tym potworze?!
    a ja myślałam, że to tylko silne młodzieńcze zauroczenie. mnie prędzej do znienawidzenia Thomasa.
    prowokujesz, Neriso. dziękuję za emocjonujący odcinek! czekam na więcej.
    pozdrawiam z głębi serca!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moją opinię znasz już, więc co ja tu będę pisać? Jesteś świetna i tyle.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Życzę weny, weny i jeszcze raz weny! ; )
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja kochana, coraz bardziej zaczynam wielbić i czcić to opowiadanie.
    Uwielbiam brutalnego Trumpera, no kurna kocham po prostu...
    Jesteś genialna, wiesz? <3
    Czekam niecierpliwie! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh. Od wczoraj biorę się do przeczytania i ciągle nie mam siły. Wybacz mi to. Jutro na 100% skomentuje oba blogi. Obiecuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam ^^
      No więc tak:
      Znów gwałt? Odpuść mu chociaż jeden dzień :(
      A co do szkiełka to nie rozumiem.jak można nie rozpoznać czegoś co należy do siebie? Tom jest aż taki głupi czy po prostu ma naprawdę słabą pamięć?
      I jak można się zakochać w osobie której prawie się nie zna? Bill najwidoczniej też nie jest najmądrzej ;p
      I czy u Trumpera w pokoju są kamery? Kto normalny ma kamery w pokoju? Ah tak. Przecież oni nie są normalni :D

      Usuń
  5. W ogole w twoim opowiadaniu nie rozumiem tej fabuły...
    Trumper jest zazdrosny o tego lekarza czy jak?
    Przecież Billa w ogóle nie znał wcześniej tak?
    czy się myle...
    trochę dziwne opowiadanie i takie dziwne dialogi.
    "Ranisz mnie!" haha nie mogłam z tego, wybacz. ;-)
    A i Bill jest głupiutki tochu.
    Raz widział gościa na oczy i już go kocha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do fabuły wyjdzie o co chodzi, nie muszę zdradzać wszystkiego w pierwszych notach. Co do zakochania istnieje coś takiego, jak miłość od pierwszego wejrzenia. Nie zmuszam do czytania moich opowiadań. Jeśli komuś to nowe nie pasuje, zawsze może czytać inne moje blogi, a to zostawić ;]

      Usuń
  6. A ja będę szczera, mi się nie podoba... Wszystko, a raczej do momentu połowy rozdziału 2 ( bo tyle byłam w stanie przeczytać) zostało wręcz przekopiowane z mangi... Rozumiem, że można się wspierać inną historią, ale powinnaś ten fakt opublikować. A ty tak naprawdę jak na razie przypisujesz sobie historie Aigan Shounen, tylko że bohaterowie to nie Seiji i Baron Kuroba, a Bill i Tom...
    Jeśli ktoś jest ciekawy mangi niech zajrzy na http://centrum-mangi.pl/Aigan-Shounen/
    Bakira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego, aż jeszcze raz przeczytałam mangę i nawet dialogi są słowo w słowo, tylko pominęłaś parę scen...
      Jak dla mnie to staranie się zawiodłam, bo dość ciekawej historii jaką była Godfather...
      Bakira

      Usuń
    2. Yeah! W końcu ktoś to zauważył!!! Czekałam czy ktoś się skapnie czy nie ;] Dzięki, że ktoś jednak czyta mangi na centrum mangi ;] Manga była ciekawa i zaczęłam pisać to co jest ;] Czekałam jednak z nadzieją na to, że ktoś to zauważy. Do trzeciego rozdziału nikt. Ale w końcu jakiś czytelnik mang się trafił. Między innymi dlatego zatrzymałam się na trzecim rozdziale i nie Bakira nie dlatego, że nie ma więcej na centrum mangi bo tą mangę czytałam po angielsku i doskonale wiem co dalej się dzieje. Po prostu takie pisanie mi nie odpowiadało ;] Chciałam zawzorować się na tej mandze, ale zaraz zmieniłam zdanie, a że obiecałam napisać opko nowe, to zaczęłam po prostu opisywać mangę z cichą nadzieją, że kotś to zauważy i napisze, w końcu ta manga jest jedną z nowszych na centrum-mangi.pl. Jeszcze raz dziękuję Ci Bakira, że to zauważyłaś bo nie wiedziałam jak przejść do opka mojej twórczości, które ma już kilka stron ;] Mam nadzieję, że wybaczysz ten tandetny chwyt i będziesz czytać moje nowe opko, które tutaj pojawi się po weekendzie :* Jeszcze raz dziękuję, że mnie uratowałaś z tej sytuacji :* uuff :D Za to w pierwszym rozdziale mego opka dedytka będzie piorytetowo dla Ciebie :*

      Usuń
    3. Uf... Ulżyło mi :) Bo już po prostu myślałam że wyczerpały Ci się pomysły, a tego bym nie chciała :P
      Zaciekawiłaś mnie, mam nadzieje że jak teraz ta historia odskoczy od oryginału będę w stanie ją czytać... Bo muszę stwierdzić, że poprzednie rozdziały wręcz zmęczyłam, bo cały czas miałam przed oczami mangę. Mój mózg po prostu sobie zaprzeczała ;) Czytam, że Bill coś tam, a mózg cały czas podpowiada "wdf... co się dzieje tam nie było żadnego Billa tylko Seiji...". Tak więc mam nadzieje, że dalsze czytanie twojego opowiadania będzie lżejsze ;)
      Naprawdę uspokoiłaś mnie i oby dalszy ciąg była to twoja historia, a nie dalszy ciąg mangi, bo tak się składa że mangę po angielsku też przeczytałam :P
      A co do mang to przeczytałam, chyba każdą o dostępną po polsku o tematyce yaoi i parę po angielsku ;)
      Tak więc pisz dalej i przepraszam jak bym Cię w jakiś sposób uraziła swoim poprzednim komentarzem, może trochę za ostro zareagowałam... W końcu zamiast najpierw zapytać Ciebie czy to zamierzone, zaczęłam Cię oskarżać... Po prostu nienawidzę plagiatów. Działają one na mnie jak czerwona płachta na byka ;)
      Pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny :*
      Bakira

      Usuń
    4. Bakira nie przepraszaj ;] Rozumiem Twoją reakcję :D Jednak też nie do końca mnie zrozumiałaś. Pierwotnym zamiarem było wzorowanie się na tej mandze, jednak potem zmieniłam zdanie ;] Z racji, że obiecałam nowe opko po portu zaczęłam opisywać tą mangę z nadzieją, że ktoś to zauważy i byłaś to Ty :D Kamień spadł mi z serca, bo nie chciałam dalej ciągnąć tego. Dlatego mam zupełnie inne,mojej twórczości opko, które nie ma z tym nic wspólnego o :D

      Usuń