piątek, 9 listopada 2012

Godfather:Odcinek 34

Na samym początku, chciałabym zadedykować ten odcinek:
-Ilusionowi, za to że kazał mi spiąć poślady i koniecznie coś wrzucić, bo nie mógł się już doczekać nexta. Dziękuję Ci serdecznie za to, że czytasz moje wypociny :P
-Laurel, która jest na tym blogu chyba prawie od samego początku i zawsze jej komentarze są takiej długości, że aż miło się to czyta :D
-Nicoli, pomimo iż dopiero zaczęłaś czytać mój blog to pod każdą notą dostaję powoli od Ciebie komentarze, które są cholernie budujące i trafne.
-Szarejmyszce, długości Twoich komentarzy to tu nie pobił chyba nikt. Dziękuję Ci za nie ponieważ strasznie się przy nich uśmiała ;]


A teraz przechodzimy do rzeczy ważniejszych. Są dokładnie dwie. Jedna dobra, druga zła jak to w życiu bywa. Może zacznę od tej dobrej. Zamierzam pisać nowe opowiadanie, które wpadło mi do głowy wczoraj. Zła wiadomość to taka, że przygody z Godfatherem i Billem zakończymy w tym odcinku. Wypalam się tu i nie chcę pisać na siłę. Poza tym dobiłam do odcinka 34 i sądzę, że jest to i tak niezły wyczyn ;] Nie martwcie się zakończenie mam już w głowie i wiele się w nim wyjaśni. Co do nowego opowiadania... Będzie ono pisane tutaj ;] Oby wam przypadło do gustu jak Godfather... No to z newsów tyle... Zapraszam do czytania ;]





Nie no to jest jakaś chora sytuacja, żebym ja Godfather miał być pierdolony przez tego popaprańca. Fuck!! Zamknąłem oczy, czekając aż Kobra zakończy picie mojej krwi. Coś czuję, że tutaj to moja dupa ma być kolacją a nie wypływająca z mojego ciała ciecz, zwana krwią... Szlag! Nagle usłyszałem śmiech Kobry. Spojrzał w moją twarz i oblizał swoje usta z krwi.
-Tom, Tom... I tak nic nie możesz zrobić. Po co więc te wszystkie twoje rozmyślania?
Mina jaka pojawiła się na mojej gębie była chyba przyczyną tego, że Kobra ponownie zaczął śmiać się ze mnie.
-Tak. Pijąc twoją krew znam twoje myśli. Tak, wszystkie bez wyjątku.
Uśmiechnął się do mnie lubieżnie, wpatrując się w moje oczy mi swoimi różnymi gałkami ocznymi. Uwierzcie mi, gdyby w was wpatrywał się sukinsyn z białkiem koloru czarnego na oku i krwistymi tęczówkami, też mielibyście gacie pełne gówna.
-M..Możesz mi zdjąć te gówniane kolce? Nie potrzebuję tego, w końcu jesteś jakimś popierdolonym stworem z jakim ja, człowiek, nie mam szans, prawda?
Mruknąłem w jego twarz, na co ten tylko zaśmiał się i przekręcił na bok głowę, jak zaciekawiony czymś ptak.
-W sumie i racja.
Powiedział z tym swoim chorym uśmieszkiem na japie. Po chwili przyglądałem się, jak różane kolce, niczym dwa wielkie węże, zsuwają się ze mnie. Kobra tylko pstryknął palcami, a obie dziwne rośliny stanęły w płomieniach, po sekundzie stając się jedynie popiołem. Usiadłem na łóżku, rozmasowując obolałe ramiona i szyję. Nie musiałem patrzeć na to ścierwo, żeby wiedzieć w kogo są wlepione jego ślepia. Po chwili milczenia jednak spojrzałem na tą bestie i właśnie miałem coś powiedzieć, kiedy przerwało mi skrzypnięcie drzwi, a zaraz po nim do pomieszczenia wtoczyła się odcięta głowa Roxy. Kurwa ludzie, jak Boga kocham, nawet nie zdajecie sobie sprawy jakiego ja wtedy miałem banana na mojej mordzie! Ma suka na co zasłużyła! Jednak moja euforia zbyt długo nie trwała, ponieważ po chwili dotarło do mnie, że z tą rudą pizdą był Bill. Przeniosłem szybko spojrzenie z obiektu, który sprawiał że w duszy mi grała anielska muza na tego popoerdoleńca Kobre. No on na takiego happy, jak ja to nie wyglądał. Najpierw jego morda pokazała mi zdziwko, potem zamysł a na samym końcu mega wkurwa. Wtedy właśnie do pokoju wbił nie kto inny jak Bill ciamajda. Co za debil! W takich sytuacjach działa się z zaskoczenia a nie daje wrogowi czas na oswojenie się z szokiem. Nie miałem bawet chwili na to by kazać mu uciekać czy coś, bo Kobra znalazł się zaraz koło niego. Z szoku nie umiałem nic zrobić ani powiedzieć. Ale to co zaszło potem zszokowało mnie jeszcze bardziej. Widziałem całą akcję, jak na przyśpieszonym tempie. Bill rzucił czymś w twarz Kobry, a ten warcząc i charcząc odskoczył na bok, zasłaniając sobie twarz dłońmi. Bill podbiegł do mnie, złapał za rękę i wybiegliśmy z domu. Podbiegliśmy do auta, które otworzył Bill. Usiadł za kierownicą, a ja obok niego i z piskiem opon ruszyliśmy przed siebie. Nie mogłem ogarnąć się z szoku. Przyglądałem się Billowi, a on to chyba wyczuł.
-No co?
-NO CO?! Coś ty tam zrobił do cholery? Co się stało z tą suką i czym potraktowałeś Kobrę?
-Z Roxy ta.. Nie byłem związany i byliśmy w jakimś pomieszczeniu, gdzie miałem niby oglądać to co Kobra z tobą robi.
-Sukinsyn...
-Dasz mi skończyć?
Spojrzał na mnie, więc zamknąłem się.
-Dzięki. No więc cieszę się, że masz takie zamiłowanie do Japonii i kolekcjonujesz Katany... Złapałem ją i z zaskoczenia odciąłem Roxy głowę. Chyba byłem zbyt zdesperowany i to sprawiło, że użyłem tyle siły... No w każdym razie udało mi się ją załatwić. Potem pomyślałem, że jeszcze został Kobra. Jak widziałeś to nie jest człowiek, a z wampirów się wyśmiewał. Pomyślałem, że może ma jakieś powiązania z Szatanem i takie tam, a w końcu jak jakiś ksiądz robi egzorcyzmy to używa wody święconej. Właśnie tym go potraktowałem tylko... Co do cholery w kuchni robiła woda święcona?! Ty i Bóg? Jakoś mi to śmiesznie wygląda.
Ten idiota wykminił to w tak krótkim czasie? Nie wierzę.
-Czemu po mnie wróciłeś? Mogłeś przecież spierdolić i nie wracać. Miałbyś spokój ode mnie i od tego skurwiela.
Spojrzałem w boczną szybę patrząc jak mijamy inne auta i budynki miasta.
-Bo co jak co, ale jesteś moim bratem. A przez tego kutasa stałeś się potworem... Nie tylko dla mnie, ale i dla innych. Wykorzystał moment twojego zagubienia, rozłożył cię na części pierwsze, a potem poskładał na człowieka jakiego chciał mieć... Zmienił cię i zniszczył...
Zacisnąłem szczęki nie odwracając w ogóle głowy. Nie wie ile prawdy było w tym co mówił..
-Tom... Gadałeś z kimś o tym? Co on takiego ci robił i kim on dla ciebie był?
-Mówiłem ci przecież tak?
-Pobieżnie owszem, jednak ja chcę znać prawdę. Całą prawdę.
Westchnąłem i spojrzałem na niego.
-Całą prawdę? Chcesz wiedzieć co przez te cztery lata działo się ze mną? Dobrze, ale ta historia nie będzie słodka i milutka.
Warknąłem i ponownie utkwiłem swoje ślepia w szybie.
-Po tym jak mnie wyjebał ojciec, błąkałem się po ulicach. Co prawda miałem trochę kasy, tyle aby móc coś wynająć. Ruderę na przedmieściach miasta. Tam nawet psy chujami wodę pompują...Do roboty nikt mnie nie chciał przyjąć. Ale po jakimś czasie w końcu udało mi się coś znaleźć. Pewnej nocy, gdy wracałem z pracy otoczyła mnie grupka złamasów. Wiesz ich 6 a ja jeden to czuli się pewnie. Oczywiście stawiałem się. Pobili mnie dość mocno i właśnie wtedy pomógł mi Alex. Uratował mnie przed skatowaniem i tak staliśmy się dobrymi kumplami - braćmi. Prowadziliśmy spokojne życie. On pracował i ja, więc nawet nam starczało na potrzebne rzeczy. Nie kradliśmy, ani ja ani on. Nie chcieliśmy upadać aż tak bardzo. Wszystko było pięknie... Do czasu, kiedy nie zrobił na naszą chatę najazdu szef tych złamasów, których pobiliśmy ja i Alex. Był to Kobra. Oczywiście od razu upodobał sobie mnie. Nie wiem czemu. Bałem się go, bo w jego oczach nie było widać nic poza złem. Nie mieliśmy szans. Potem obudziłem się w jakimś pomieszczeniu. Nie było w nim ze mną Alexa. Bałem się, że już po nim.. Byłem torturowany. Od zawsze byłem dumnym facetem i dobrze o tym wiesz. Dlatego nie chciałem przystąpić do ich gangu. Nie chciałem kraść, mordować, porywać czy gwałcić... Stawiałem się, więc byłem bity, głodzony. Nawet nie wiem ile czasu spędziłem w tym ciemnym pomieszczeniu. Jednak najbardziej przerażały mnie wizyty Kobry. Przychodził do mnie z różnymi przyrządami. Łamał mi palce, wbijał noże. Zostawiał rany i gdy byłem bliski wykrwawienia dopiero wtedy wzywał lekarza. Haha... Ile to mogło trwać? Cholera mówił mi to... zaraz...
Zamyśliłem się zastanawiając się nad tym co było kiedyś.
-Wiem, męczył mnie tak miesiąc i kilka dni... W końcu nie dałem rady. Złamałem się. Okazało się też, że z Alexem robili to samo. Jednak nie był on tak twardy jak ja. Złamał się po 2 tygodniach. Kobrze podobałem się. Zaczął dawać mi zlecenia. Pierwszy raz zamordowałem małą dziewczynkę. Pamiętam to. Musiałem zabić ją za to, że ojciec nie zapłacił Kobrze za narkotyki. Rozumiesz, odebrać to co najważniejsze. Nie miałem wyboru. Albo ona albo ja. Pomimo tego wszystkiego, chciałem żyć. Po tej akcji Kobra był mną zachwycony. postanowił mnie zrobić swoim psem. Mówiłem już co to jest. Wtedy po raz pierwszy chciał ze mną seksu. Facet z facetem? Cholera chciałem wtedy uciec. Całował mnie i rozbierał. Nie wziął mnie, ale chciał abym to ja pierdolił jego. Ja Tom Kaulitz, kochający kobiety miałem jebać innego faceta. Kiedy powiedziałem, że nie chcę i prawie popłakałem się... Zmusił mnie do obciągnięcia sobie. Po tym rzygałem chyba z 2 godziny. Tak, skończył w moich ustach. Potem, kiedy były podobne sytuacje nie chciałem mieć już jego penisa w ustach to go jebałem. Zanim coś przestawiło się we mnie i jebanko z nim sprawiało mi przyjemność zajęło to kolejny miesiąc. W końcu coś we mnie pękło. Zabijanie nie robiło mi różnicy. Gwałcenie, porywanie... Tortury. Stałem się drugim nim, a ty go teraz znasz Bill. Człowieka łatwo zmienić. Mając w sobie setki noży, prawie mięśnie na wierzchu... Człowiek by przeżyć zrobi wszystko. Cieszę się, że nie byłem jedynie jebany przez niego. Byłeś pierwszym, który mnie wyjebał Bill. Ale wtedy byłem już kimś innym, silniejszym...
Spojrzałem na niego i sam już nie wiedziałem co o nim myśleć. Płakał, ale w jego oczach widać było nieopisaną wściekłość.
-Po tym co przeszedłem... Zacząłem obwiniać ciebie. Gdybym nie wstawił się za tobą pewnie nie spotkało by mnie to wszystko. To sobie powtarzałem.
Westchnąłem i spojrzałem na schowek przed nami.
-Bill nie uciekniemy przednim. Nie ważne jak daleko wyjedziemy on nas dopadnie. Jest potworem gorszym niż ja i prawdziwszym...
Otarł łzy i spojrzał na mnie.
-To co niby proponujesz?! Wrócić?
-A czy to powiedziałem? Widzisz tam jest zjazd. Przejedź leśną drogą. Tam będzie coś ala jezioro.
-Ale po co?
-No kurwa rób jak mówię.
Tak. To będzie zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Jednak potem. Dojechaliśmy na miejsce, więc wysiadłem z auta. Bill zrobił to samo. Wtedy pchnąłem go na maskę i wpiłem się w jego usta.
-Róbmy to tu... Pragnę cię Bill.
Szepnąłem w jego usta. Od razu rozpinając jego spodnie. Nie byłem delikatny, bo dawno o tym zapomniałem. Nie potrafiłbym do tego już wrócić. Szybko ściągnąłem jego spodnie z bokserkami. On w tym czasie uporał się z moimi. Szybko przekręciłem go na brzuch i bez ostrzeżenie wszedłem w niego.
-O tak...
Mruknąłem odchylając do tyłu głowę. Złapałem go za szczupłe biodra i wchodziłem szybko w niego po to by zaraz wyjść.
-Tom... Mocniej!
Krzyknął do mnie a ja od razu posłuchałem. Po pustym lesie rozchodził się dźwięk posuwanego przeze mnie Billa na masce i zderzanie się moich jaj o jego pośladki.
-Bill...
Szepnąłem i jeszcze szybciej zacząłem go jebać, a jego zwieracze mocno zaciskały się na moim penisie co tylko potęgowało moje odczucia. To było wspaniałe uczucie. Nikt nie potrafił mnie zaspokoić jak on. A jego krzyki i jęki były melodią dla moich uszu. Złapałem go drugą dłonią za penisa i zacząłem masturbować go w rytm moich pchnięć. Boże zaraz dojdę, ale słysząc jego krzyki on też. Nie myliłem się. W tym samym czasie doszliśmy. On w moją rękę a ja w jego wnętrzu. Próbowałem złapać miarowy oddech bo siła orgazmu wręcz roznosiła mnie od środka. Uśmiechnąłem się i przekręciłem Billa do ciebie przodem. Posadziłem jego tyłek na zimnej masce i wpiłem się w jego usta. Po chwili zlizałem ze swojej dłoni jego spermę, czym go zaskoczyłem i zaśmiałem się. Widziałem jak spod jego tyłka wypływa moje nasienie.
-Bill cholera... Nienawidzę cię... a jednak kocham.
Powiedziałem w jego usta i wtedy on ze łzami w oczach wtulił się we mnie. Chwilę pobyliśmy w takiej pozycji.
-Tom, co ty wymyśliłeś wtedy w aucie?
-Idź nad wodę. Zaraz przyjdę.
Bill zsunął się z auta, ubrał spodnie i poszedł na brzeg. Ja natomiast wszedłem do auta i wyjąłem torebkę. Podszedłem po chwili do Billa.
-Tom... Co to?
-Bill ufasz mi? Nie, inaczej. Jesteś w stanie mi zaufać?
-Tak Tom.
Wyjąłem z torebki dwa pistolety. Jeden wziąłem ja, drugi dałem jemu.
-Co ty chcesz zrobić?
Zapytał przerażony. Westchnąłem i zacisnąłem jego palce na brani, odbezpieczyłem ją i przyłożyłem do swojej stroni. To samo zrobiłem ze swoją tylko, że przyłożyłem ją do skroni Billa.
-Zabijmy się nawzajem... Będziemy zawsze razem Bill. Nikt nas nie rozdzieli ani ojciec ani Kobra.
On popłakał się kręcąc głową na boki.
-Cii... Będzie dobrze. Ja strzele tobie w głowę a ty mi. Zrobimy to na trzy. Dlatego nie ma możliwości zawahania. Jeśli ja strzelę a ty nie... zabiję się po tobie, dlatego wolałbym zginąć od strzału wykonanego przez ciebie...
-Tom.. Ale.. Kocham cię! Nie chcę tak.
-Masz inne wyjście? Ten idiota pewnie już tu idzie. Jest potworem nie człowiekiem. Nie da nam być razem i zdajesz sobie sprawę z tego.
Wpiłem się w jego usta i uśmiechnąłem się do niego szeroko.
-Kocham cię. Czy nie ma nic wspanialszego niż wspólna śmierć z miłości Bill?
Chyba tymi słowami go udobruchałem bo pokiwał tylko głową.
-Na trzy naciśniemy spust i będziemy już na zawsze razem.
Patrząc sobie w oczy zacząłem odliczać.
-1... Kocham Cię...
-2... a ja Ciebie...
-3..
Huk i po tym nastała ciemność. Nie czułem bólu, nie czułem nic... tylko ciemność i nadzieja w sercu, że spotkamy się po tej drugiej stronie gdzie nie będę takim sukinsynem jakim się stałem...

KONIEC

14 komentarzy:

  1. Nienawidzę Cię za to. :<
    Jak mogłaś... Kurwa, nie wiem co mam napisać, naprawdę.
    Więc nic nie napiszę, o i chuj.
    Jestem załamany...
    Naprawdę, świetne urodziny, hahahha. -.-


    U mnie też notka, jak coś...

    OdpowiedzUsuń
  2. *Gapi się tępo w ekran monitora i nie wie, co napisać*
    . . .
    O ja pierdziele..
    Rozdział fajny, ale trochę smutny :(.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogłaś ich zabić? Jednak racja, nie było wyjścia, ale dobrze iż z Kobrą się wyjaśniło. Teraz dla mnie jest jasne czemu był taką okrutną bestią. Demonem, którym na prawdę się okazał. Świetny rozdział, po za ostatnimi zdaniami...
    Czekam na kolejne opowiadanie.
    Chciałabym coś więcej napisać, ale jestem załamana tym rozdziałem. Ostatnim rozdziałem! :(
    Pozdrawiam.
    Życzę dużo Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mogłaś?! ;( ;( Żeby w urodziny kończyć moje opowiadanie... Będzie mi tego w chuj brakowało
    Fakt, kobra był ponad ich, więc było logiczne , że jedynym wyjściem, żeby nie cierpieć była krew, ale i tak ci nie wybacze :<
    Nie napisze więcej, bo aż jestem w szoku że to już koniec ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakończyłaś to smutno ale pięknie... Szczerze Ci powiem że nie wyobrażałam sobie innego zakończenia, dlatego też nie mam ci za złe że uśmierciłaś bliźniaków... Chciała bym Ci z całego serca podziękować za tą historię :* Stworzyłaś coś wspaniałego i pięknie to zakończyłaś... Ciężko mi się z żegnać z chłopakami ale warto było im toważyszyć w drodze do smutnego końca... Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co powiedzieć.
    Nie wiem też czy płakać czy cię znienawidzić.
    Umrzeć dla miłości? Boże.
    No ale dziękuję za dedykację i skoro tak bardzo lubisz moje długie komentarze to postaram się i w tym nie żałować słów. (Nie obiecuje, że nie będą tu przekleństwa zadedykowane tobie)
    Od początku:
    Przeczuwałam, że Bill uratuje Toma. Miałąm takie przeczucie, ale myślałam, ze skończy się to happy endem.
    Myślałam też, że obaj zabiją Kobrę. Boże takiego zakończenia się nie spodziewałam.
    Jak już skręcali w stronę tego jeziora znów miałam przeczucie co si,ę stanie. Dlaczego tym razem się nie mogłam mylić? Dlaczego nie mogło być inaczej?
    3
    2
    1
    I koniec. Koniec opowiadania. Boże pamiętam jak przeczytałam 1 odcinek. Od początku mi się spodobał. Jak pojawił się Kobra to już wiedziałam, ze coś złego się stanie. Ale nie sądziłam, że doprowadzisz do samobójstwa. Nigdy nie pomyślałabym, że Tom zabije się dla miłości. Do Billa! Przecież on tak go nienawidził. To aż piękne. Naprawdę.
    I chyba stałam się chyba beksą. Kolejne opowiadanie przy którym prawie się popłakałam. Prawie. Ale prawie to i tak dużo.
    Mam nadzieję, że nowe opowiadanie będzie równie dobre.
    PS. Ty masz dziś urodziny czy Diva i Illusion?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja za Nerisę odpowiem jak już tu jestem. xD Ja no i Diva mamy dziś urodziny x3

      Usuń
  7. Piękny, ale smutny odcinek. Zdziwiła mnie ta przemiana Toma; to, że powiedział, że kocha Billa i w ogóle.
    Miałam takie wrażenie, szczerze mówiąc. Że oboje popełnią samobójstwo. Ale tym, że to już koniec, to mnie zaskoczyłaś. Cieszę się, że podołałaś zadaniu i skończyłaś to opowiadanie. Dziękuję ci za nie.
    Czekam na Twój kolejny pomysł. Ciekawe, co tym razem wymyśliłaś. :3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Odcinek piękny, jednakże bardzo smutny.
    Uwielbiam to opowiadanie i nie chciałam, aby zakończyło się śmiercią bliźniaków. Jak mogłaś???
    Jednak nie żałuję, że mogłam im towarzyszyć od samego początku! Cieszę się, że ukazałaś nam ich życie i emocje. :3

    Ja tak ja Szaramyszka stałam się beksą. Siedzę z szeroko otwartymi oczami i ustami. Łzy zamazują mi obraz, ale postanowiłam, że ostatni odcinek muszę skomentować, więc walczę, żeby coś tu naskrobać.

    Mam nadzieję, że nowe opowiadanie zaczniesz pisać już niebawem xD Nie mogę się doczekać co nowego wymyśliłaś!
    Pozdrawiam i życzę WENY~
    :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaskoczyłaś mnie informacją, że to opowiadanie się kończy, nie przypuszczałabym, iż to już.
    Myślałam, że teraz cała akcja się rozwinie, opiszesz dalsze wątki z Kobrą, a tymczasem opublikowałaś 34 - ostatni już -odcinek. Szkoda.
    Pamiętam, jak czytałam jeszcze pierwsze rozdziały...
    Ponarzekam sobie trochę, dobrze? Właściwie to przyczepię się do 3 rzeczy.
    Moim zdaniem ten fragment,w którym Bill ratuje Toma z rąk Kobry jest za mało dopieszczony.
    Właściwie zawarłaś całą akcję w paru krótkich zdaniach. Najpierw chłopaki są w pokoju, a chwilę potem, tak nagle,
    jadą już samochodem. Może było trzeba to bardziej rozbudować?
    Tak na marginesie; w niektórych miejscach raził brak przecinków. Aha, i zabrakło mi emocji, ale ja niemalże we wszystkich opowiadaniach czepiam się braku, lub zbyt małej ilości, uczuć, więc nie zwracaj na to większej uwagi.
    No, to był pokaz moje wredności. (:
    Skąd u Toma woda święcona? O.O
    W mojej głowie, gdy tylko poznawałam kolejny element tej układanki, kłębiły się pytania i wysnute teorie, które już mi nie dokuczają.
    W tym rozdziale pokazałaś przeszłość Toma, wyjaśniłaś dlaczego tak pragnął zemsty na Billu i skąd w jego życiu pojawił się Alex. Psychika Godfathera, choć nawet częściowo, przestała być taką tajemnicą.
    Gdy starszy Kaulitz wjechał w ten las i kazał Czarnemu iść nad jezioro, wiedziałam, że popełnią samobójstwo.
    Nie wiem dlaczego, tak mi się zdarzyło. Ostatnio wszędzie widzę śmierć. Właśnie - śmierć. Pięknie to opisałaś.
    1 2 3 - puf! I koniec. Łatwiej było zrobić im to we dwóch, razem.
    W sumie dobrze, lepsze to niż nieustanne cierpienia.
    Hmm, Tom postawił Billa w takiej sytuacji, a Czarny nie miał wyjścia. A praktycznie nie mógł powiedzieć "nie".
    Naprawdę, żałuję, iż to już koniec.
    Mogę tylko czekać na kolejne opowiadanie.
    I dziękuję bardzo za dedykację.

    OdpowiedzUsuń
  10. niestety, nie mogę skomentować tutaj samego odcinka z przyczyn, które wymieniłaś w dedykacji, Neriso, co nie zmienia faktu, że czuję się zaszczycona dedykacją. bardzo się cieszę, że moje komentarze trafiają do Ciebie.
    cenię sobie to opowiadanie i mimo, że jestem dopiero na początku to prędzej czy później skończę je czytać ;) w między czasie będę dawała upust swoim emocjom w komentarzach. :)
    jeszcze raz ślicznie dziękuję za dedykację :) i za rysunki. i za obecność na moim blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niezły koniec... Chyba nikt się takiego nie spodziewał ;> Szkoda, że to ostatni odcinek, ale pocieszasz mnie tym nowym opowiadaniem :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Smutny koniec ale szczerze mówiąc, coś takiego przypuszczałam, że się stanie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. haha Bill jednak jest słowny! powiedział że zabije Tom i to zrobił..;P

    OdpowiedzUsuń